Strona główna ŻYCIE MIASTA Magia obrazów z dawnych fotografii

Magia obrazów z dawnych fotografii

Handel na Placu Kercelego, stragany z owocami i warzywami. Marzec 1927 r. Fot. NAC
Handel na Placu Kercelego, stragany z owocami i warzywami. Marzec 1927 r. Fot. NAC

Jakiś czas temu wypłynęły w sieci zdjęcia ze zbiorów Muzeum im. Przypkowskich w Jędrzejowie. Unikatowy materiał historyczny, doskonałe kadry zapisane ręką wyjątkowego fotografa. Artysty pełnego wrażliwości na piękno, oraz wyczuciem warszawskich klimatów.

Przedwojenna podróż w czasie rozpoczyna się w połowie lat trzydziestych, opisy zamykają się w latach 1935-1939. Powojenne sekwencje pokazują zburzone lecz odbudowujące się miasto w rzetelnym wydaniu, pozbawionym otoczki pełnej propagandy i wspartej zgodnym chórem piewców „nowej władzy”. To uczciwa i obiektywna praca dokumentalisty.

Najstarsze ujęcia budzą niewątpliwe największe zainteresowanie. Sporo uwagi poświęcono detalom architektonicznym, kunsztownym elementom dość słabo widocznym na innych, wcześniej dostępnych fotografiach. To swoisty „nowy wymiar” w ujęciach warszawskiej architektury, piękny, godzien zwrócenia szczególnej uwagi.

Poszukiwałem fotografii związanych z losami mojej rodziny, kilka udało się szczęśliwie odnaleźć. Sprawiły mi ogromną radość, pobudziły wspomnienia przodków, dały nowy obraz rzeczywistości w jakiej przyszło im żyć.

Jednak największe niespodzianki wypłynęły w kadrach związanych z pograniczem ówczesnej Woli i Śródmieścia, ulicą Okopową, oraz terenem największego targowiska przedwojennej Warszawy, legendarnego Kercelaka.

Muszę zwrócić Państwa uwagę na pewną niedogodność związaną z opisami zgromadzonych zdjęć. Bywają dość ogólnikowe, przy niektórych ujęciach brak konkretnej lokalizacji.
Jednak nie bądźmy grymaśni jak dzisiejsza pogoda. To daje kapitalne pole do działania wyobraźni, pobudza logiczne myślenie.

Pierwsza z prezentowanych fotografii została opisana jako „Warszawa, ulica miejska w perspektywie”. Kadr wywołał szeroki uśmiech na twarzy. Bo jak nie wzruszyć się taką perspektywą, widokiem dawnej zabudowy ulicy Okopowej. Przedstawiony kadr to fragment pomiędzy Lesznem a ulicą Żytnią, widoczna w głębi narożna zabudowa przetrwała do dziś.

Punkty odniesienia do czasów współczesnych szczęśliwie się zachowały, choć w dużo okrojonym wymiarze. Widzimy odcinek ulicy, który bezpośredni sąsiadował z Kercelakiem. Tu odbywał się tzw. handel naręczny, popularnie zwany ręczniakiem. W pobliskich zakamarkach, na sąsiednich ulicach królowali podwarszawscy producenci warzyw, nabiału oraz drobiu maści wszelakiej.

Szanowna klejentelo! Wszystko jest towarek prima sort, pierwsza klasa pociąg pospieszny do Radomia. Brać wybierać nie grymasić. Artykuły na każde podniebienie i na każde kieszeń, koszerne i pod każde insze relegijne upodobanie. Voila! 

 

Ulica Okopowa, Tadeusz Przypkowski 1935 1939. Fot. Strona Muzeum Przypkowskich Jędrzejów.
Ulica Okopowa, Tadeusz Przypkowski 1935 1939. Fot. Strona Muzeum Przypkowskich Jędrzejów.

 Proponuję opis Pani Heleny Boguszewskiej z książki Warszawa naszej młodości:

W sobotę napełniał się, a nawet przepełniał, czworokątny plac targowy ludźmi i rzeczami. Po same brzegi – i poza brzegi – aż się to wszystko przelewało, wpływając daleko w głąb Chłodnej i Leszna, Ogrodowej i Wolskiej kramami, koszami, wykrzykiwaniem, zachwalaniem, całym gwałtem i rwetesem sprzedaży i kupna. Z daleka było słychać, jak Kercelak huczy (…) Vis-a-vis fabryki Majdego znajdował się tak zwany ręczniak, gdzie towar sprzedawano z walizek.

To właśnie to miejsce, kiedyś tak gwarne i pełne wyjątkowej dynamiki, a Fabryka Mydeł i Świec Majde i Ska przy Okopowej 15. zdecydowanie po lewej stronie zdjęcia.

Na jej cześć warszawiacy ułożyli nawet dość humorystyczny slogan:

Mydłem Majdego umyjesz każdego.

Kolejne fotografie wyostrzyły moją czujność. Jeśli to jest to o czym myślę, może być ciekawie – pomyślałem.

Archiwalnych fotografii z Placu Kercelego przetrwało bardzo mało, jak na lekarstwo albo i mniej, apteczne złudzenie. Każde, mogące wzbogacić archiwum i wiedzę o tym miejscu, to skarb wysokiej próby.

Nie wiem na 100%, podpisy są więcej niż ogólne. Jednak serce i wiedza historyczna o targowisku podpowiadają, że to przysłowiowy strzał w dyszkie.

Proszę oceńcie sami, pod kadrami oryginalne podpisy.

Warszawa, herbaciarnia.  Fot. Tadeusz Przypkowski
Warszawa, herbaciarnia. Fot. Tadeusz Przypkowski

Opis więcej niż lakoniczny, jednak klimat tego miejsca wyjątkowo unikalny. Zapraszam na kolejne ujęcia, oba z tego samego miejsca.

Warszawa, budka, przydrożny kiosk. Fot. Tadeusz Przypkowski.
Warszawa, budka, przydrożny kiosk. Fot. Tadeusz Przypkowski.
Warszawa. Uliczna budka serwująca obiady. Fot. Tadeusz Przypkowski.
Warszawa. Uliczna budka serwująca obiady. Fot. Tadeusz Przypkowski.

Przy ostatnim kadrze wątpliwości odfrunęły, jak resztki gotówki przed wypłatą.

To musowo nasz Kercelak, nie ma lipy.

Zapytacie skąd pewność i przekonanie? Proszę zwrócić szanowną uwagę na menu. Ceny podane w groszach.

Warszawa, fragment wnętrza jadłodalni. Fot. Tadeusz Przypkowski
Warszawa, fragment wnętrza jadłodalni. Fot. Tadeusz Przypkowski.

Z racji głębokiego zamiłowania postacią Homera warszawskiej ulicy i warszawskiego jęzora, jedynego w swoim rodzaju piewcy dawnej Warszawy i Jej mieszkańców, Pana Stefana Wiecheckiego Wiecha, przeczytałem niemal wszystkie felietony i książki pisarza, felietonisty i redaktora w przedwojennym wydawnictwie Prasa Polska – Marszałkowska 3/5/7.

On sam, będąc poniekąd „wychowankiem” targowiska, jako pierwszy publicysta opisywał wyjątkowe miejsca, sposoby prowadzenia rozmów handlowych, przewijające się tłumnie szeregi kupujących, sprzedających, oraz stoiska żywieniowe, zwane ogólnie restauracją Pod słońcem.

W kliku tekstach Wiecha podane są ceny oferowanych artykułów oraz opisany wygląd, budzących grozę władz sanitarnych, jadłodajni i barów napowietrznej obsługi.

Skala tego przedsięwzięcia była nie do pobicia na innych obiektach, bazarach i targowiskach będących pod życzliwym patronatem Merkurego. Stąd obrazy utrwalone w wyobraźni, jedyne takie w skali całej przedwojennej Warszawy. Kolejny opis pochodzi z wydanej przez Towarzystwo Przyjaciół Woli książki Wola ongi i dziś z 1938 r.:

Plac był cały z polnego kamienia, poprzecinany cementowymi chodnikami. Przy nich stała niezliczona ilość drewnianych budek i straganów. Między Chłodną a Ogrodową handlowano wyrobami żelaznymi i metalowymi. W pobliżu Leszna odzieżą i artykułami spożywczymi, na straganach wznosiły się kopce jarzyn, był nawet bób gotowany. Kupić można było drób zwykły i „koszer”, był nabiał z obowiązkową śmietaną stojącą w ogromnych wiadrach. Śmietany nigdy nie ubywało. Ulegała cudownemu rozmnożeniu, podsypywana mąką lub twarogiem i dopełniana mlekiem.
Vis-a-vis fabryki Majdego znajdował się tak zwany ręczniak, gdzie towar sprzedawano z walizek stojących na chodniku
 

Na koniec dość humorystyczna opowieść o mało znanych faktach z historii Kercelaka. Narratorem jest rzecz jasna Stefan Wiechecki:

Kercelak: ta nazwa tak zrosła się w naszych umysłach z Warszawą, że wydaje się równie odwieczną jak Łazienki, Szeroki Dunaj, Fukier czy Cukiernia B-ci Studnia. A nawet zdaje się sięgać swym początkiem zamierzchłych, prehistorycznych czasów, legendarnych założycieli miasta: Warsa i Sawy. Przy czym Warsa nie należy plątać z popularnym kompozytorem tegoż nazwiska, zresztą z pochodzenia Duńczykiem. W każdym razie ja osobiście byłem najpewniejszy, że szlachta spiesząca na elekcje, odbywane, jak wiadomo, pod wsią Wola, zwyczajowo wstępowała na Kercelaka na słynne flaki z pulpetami, sprzedawane tu masowo po dziś dzień w licznych restauracjach „Pod Słońcem”.

Kercelak - stanowiska baru Pod Słońcem. Fot. Czasopismo LIFE
Kercelak – stanowiska baru Pod Słońcem. Fot. Czasopismo LIFE