Niewielu mieszkańców Woli wie, że rondo na skrzyżowaniu ulic Redutowej i Olbrachta nazwane zostało imieniem ks. Mieczysława Krygiera, ściśle związanego z kościołem św. Wawrzyńca.
W 1939 r. ksiądz jako kapelan ochotniczo zgłosił się do Wojska Polskiego. W czasie okupacji był dyrektorem Caritas Archidiecezji Warszawskiej. Był też kapelanem AK
w Warszawie. W chwili wybuchu powstania warszawskiego zorganizował na terenie Reduty Wolskiej punkt obrony, na plebanii punkt sanitarny i żywnościowy. Był jednocześnie kapelanem szpitala Bożego Ciała. Po zajęciu Woli przez wojska niemieckie
6 sierpnia 1944 r. został zastrzelony przez SS podczas modlitwy przed ołtarzem św. Wawrzyńca. Po śmierci odznaczony został krzyżem Virtuti Militari V klasy.
Po tym, jak wraz z ówczesnym radnym Łukaszem Jędruszukiem udało nam się przekonać ZDM do budowy ronda na skrzyżowaniu ulic Redutowej i Olbrachta, zawnioskowaliśmy również o nadanie mu nazwy ks. Mieczysława Krygiera. Nazwa miała w symboliczny sposób połączyć historię dwóch kościołów – św. Wawrzyńca i nowo powstałej parafii Dobrego Pasterza. Spowodować, by mieszkańcy mając już tak blisko swój nowy kościół, pamiętali o wydarzeniach sprzed lat.
Dzięki informacjom, jakie na swojej facebookowej stronie umieściłam na temat sylwetki ks. Mieczysława Krygiera, nawiązałam kontakt z Panią Zofią, mieszkanką Woli, której ks. Krygier udzielał Pierwszej Komunii Świętej. Według jej wspomnień parafia św. Wawrzyńca była również swojego rodzaju świetlicą czy domem kultury dla dzieci. – Ksiądz Krygier robił wszystko, by dzieci biegające koło domu miały jakieś zajęcie, opiekę i żeby nadać im kierunek w życiu – wspomina Pani Zofia. – Na przykład tam, gdzie jest kamień upamiętniający lotników, w latach 1943 i 1944 mieliśmy dla siebie poletko do uprawiania warzyw. Parafia św. Wawrzyńca była pięknym i nowoczesnym budynkiem.
Zastosowana była fotokomórka do otwierania drzwi mieszkańcom. Pamiętam dużą salę ze sceną i garkuchnię dla biedoty, wybudowaną pod budynkiem z wejściem od strony zachodniej, przez oszklony ganek schodami w dół. Tam odbywały się jasełka zabronione wówczas przez Niemców. Na prośbę ks. Krygiera warszawiacy robili paczki dla dzieci, które rozdawano biedocie również w zorganizowanych świetlicach przy ulicach Gniewkowskiej
i Kamińskiego w trzecim podwórku. Na parafii ks. Krygier zorganizował również półkolonie. Pamiętam zajęcia wiązania węzłów i robienia torebek z papierowych sznurków. Bardzo chciało się tam przychodzić. Do komunii przystępowałam w marcu 1944 r., bo ks. Krygier obawiał się, że front za szybko się zbliża.
Zachęcam do kontaktu również tych, którzy pamiętają wydarzenia z tamtych lat, które nigdy nie zostały nigdzie spisane i opublikowane.
Z miłą chęcią napiszę kolejny felieton na temat jakiegoś miejsca na Woli bądź postaci z nią związanej. Proszę o kontakt za pośrednictwem Facebooka, e-maila: jtraczl@wp.pl bądź Biura Rady – tel. 22 443 57 90.
Joanna Tracz-Łaptaszyńska,
radna Woli