W 2017 r. wolski urząd wydał na inwestycje zaledwie 27 mln zł z planowanych 58 mln zł. Gdzie się podziało 31 mln i co to oznacza dla mieszkańców?
Na ostatniej sesji radni złożyli wniosek o odwołanie zastępcy burmistrza Adama Hacia, odpowiedzialnego m.in. za dzielnicową infrastrukturę. Ja również podpisałam się pod tym wnioskiem, bo poślizg w realizacji aż 26 z 75 projektów przewidzianych na 2017 r. nie może zadowalać nikogo – poza zarządem dzielnicy. W prywatnej firmie za takie wykonanie budżetu cały zarząd zostałby natychmiast odwołany, być może nawet dyscyplinarnie.
Do opóźnionych projektów należą m.in.: budowa Wolskiego Centrum Kultury, ul. Szańcowej i szkoły w rejonie ul. Jana Kazimierza; rozbudowa przedszkola przy ul. Wolskiej; modernizacja podwórza na Mirowie, pływalni Delfin czy skweru Wandy Lurie; projekty z budżetu partycypacyjnego: skwer Sierpnia 1944, Burza Piaskowa czy oświetlenia skweru Sybiraków, skweru Gwary Warszawskiej, dwóch terenów na Młynowie i na ul. Sowińskiego.
Na szczęście są również zadania zrealizowane – także takie, które w wyniku przetargów kosztowały mniej, niż początkowo zakładano.
Sam fakt opóźnień nie martwiłby tak bardzo, gdyby zarząd uznał, że są one problemem i że należy podjąć pilne działania naprawcze. Zamiast tego – wręcz odwrotnie, radni podnoszący tę kwestię od dawna słyszą, że wszystko jest w porządku, tak musiało być, a tak w ogóle to ich pytania pochłaniają cenny czas. Sytuacja na pewno wyglądałaby inaczej, gdyby nie to, że zarząd dzielnicy (PO) ma mocne oparcie w radnych PO, stanowiących bezwzględną większość w radzie dzielnicy (15 na 25 radnych). Oznacza to, że mogłoby się walić i palić, a radni z ugrupowania rządzącego i tak broniliby wybranego przez siebie zarządu. Jestem jednak przekonana, że wyniki kolejnych wyborów samorządowych będą inne, a rządzący będą musieli zwracać uwagę na takie „szczegóły” jak inwestycje o wartości 31 mln zł.