Strona główna ŻYCIE MIASTA U fryzjera na Woli

U fryzjera na Woli

W przedwojennym zakładzie fryzjerskim. Fot. Bolesław Augustis
W przedwojennym zakładzie fryzjerskim. Fot. Bolesław Augustis

Spora grupa naszych czytelników doskonale pamięta dawne zakłady fryzjerskie. Ich wyjątkowy klimat, miłą i uprzejmą obsługę, stare narzędzia mistrzów brzytwy i grzebienia. Dziś proponuję przedwojenny artykuł o pracy fryzjerów na Woli.

Dzień Dobry- Kurier Czerwony
Środa, 6 kwietnia 1938 r.

Baczki w skos, proszę szanownego pana? – zapytuje wdzięcznie młody człowiek, od paru minut znęcający się przy pomocy maszynki i nożyczek nad głową klienta.
– Zwyczajnie, równo …
– Równo? … o tak, zaraz wiedziałem że równo – cieszy się swą domyślnością fryzjer.
– Skąd mógł pan wiedzieć?
– Ee, panie, wiadomo, że po gościu zaraz się zauważy. Bo widzisz pan, tutejsze chłopaki, to się strzygą z tyłu „w kant” i baczki chcą żeby im „w skos” przygalać. Ale do nasz przychodzi i lepsza publika – dorzuca z dumą dla rehabilitacji opinii zakładu. A przecież nie mylę się, że szanowny pan nie z tej dzielnicy.
– Racja.
– Włoski skropić panu szanownemu? Nie? O widzisz pan, u nasz na Woli każdemu można kubeł kolońskiej wody na łeb wylać i nigdy nie powie, że mu dosyć. A tu wszystko za grosze: elektryczny masaż twarzy – 30 złoty, umycie głowy 30 groszy, ostrzyżenie tyle samo, ogolenie piętnaście. W piątek i sobotę o 50 procent drożej. Taniocha – co? Ale panie i to jeszcze mówią, że drogo i jest kilka zakładów w okolicy, co strzygą po 15 groszy, a golą za dziesiątkie.

Adolf Dymsza w filmie "Ułani, ułani, chłopcy malowani" Fot. NAC
Adolf Dymsza w filmie „Ułani, ułani, chłopcy malowani” Fot. NAC

– A dużo głów może pan dziennie ostrzyc?
– Móc, to dużo można. Raz przed świętami, kiedy była sobota od 6-tej rano do 9-tej wieczór zapisałem cały bloczek. Znaczy, że sto głów „zrobiłem” i jeszcze między tymi byli goście z goleniem. Ale tak w dzień powszedni to 10 do 15-tu.
– Czy panowie są na pensji? – pada z boku pytanie od zaciekawionego tą rozmową klienta przy sąsiednim lustrze.
– Gdzież by tam – żachnął się fryzjer – Na procentach jesteśmy wszyscy. Nawet do „starego”, tj. do właściciela zakładu, żalu mieć nie możem. Bo co on nam może zrobić? Mamy 40 procent od obrotu, to znaczy się z tego, co każden z nas zarobi. A właściciel opłaca lokal, światło, podatki, nasze składki ubezpieczeniowe, zakupuje narzędzia itd.

Mydło, pędzelek i brzytwa, zestaw obowiązkowy eleganckiego mężczyzny. Fot. wszczecinie.pl
Mydło, pędzelek i brzytwa, zestaw obowiązkowy eleganckiego mężczyzny. Fot. wszczecinie.pl

Tylka dwa krzesła są zajęte przez klientów. Toteż trzech pozostałych z piątki pracowników fryzjerskich gra na taburecie w domino. Chłopiec, czujnym okiem spoglądający w stronę klientów, by natychmiast gdy wstaną „obczyścić szanownego pana”, co chwila zerka na grających przez ramię.
– Cały dzień się gra, albo gada. Jak przyjdzie klient, to kolejno obsługujemy.
– Dawno pracuje pan w swym zawodzie?
– Już ze dwanaście lat … Kawał czasu. Dużo mnie to zdrowia kosztowało, a raz nie wiele brakowało, żebym się na „tamtą stronę” przejechał.
– Co to takiego było?
– A żylaki. Żylaki panie, ma prawie każdy kelner, fryzjer i subiekt. Ja też miałem, nawet mnie przez to do wojska nie wzięli. Aż raz mi „nawalił” taki żylak w zakładzie, przy pracy. Buchnęła mi krew z nogawki, nie dokończyłem klienta mydlić. Próbowałem zatamować wodą żelazną, ale gdzie tam! … Wali i wali. Szef poleciał zatelefonować do Ubezpieczalni po Pogotowie i po chwili przyjechała karetka z dochtorem. Dał mi zastrzyk, zabandażował nogę. Wszadzili mnie do karetki i jazda do szpitala. Tam leżałem blisko miesiąc, operacja na obu nogach. Nacierpiałem ja się porządnie, ale i tak całe szczęście, że nie wydarzyło mi się to rok wcześniej, kiedy się „rajzowało” po prowincji, a kiedy nie byłem ubezpieczony. A tak za darmo udało mi się wykurować …
– Ano, szczęście w nieszczęściu – filozoficznie dorzucił jeden z grających.
– Cała to nasza pociecha, że choć leczenie nas nie kosztuje, bo zarobki teraz słabe.
– A ile przeciętnie panowie zarabiają?
– To zależy … Mniej więcej od 15 do 30 złoty tygodniowo. To chyba szanowny pan przyzna, że nie wiele …
Służę … Chłopiec, oczyścić szanownego pana …