Strona główna KULTURA Ze słownika Warszawskiego Rodaka – Menelik

Ze słownika Warszawskiego Rodaka – Menelik

Władca Abisynii Menelik II Fot. Domena publiczna
Władca Abisynii Menelik II Fot. Domena publiczna

Słowo, które z nieoczywistych względów zrobiło szybką i błyskotliwą karierę.
To nie jest pieszczotliwe zdrobnienie słowa menel, to poważne i dystyngowane imię władcy dawnej Abisynii – Menelika II.

Rodowe nazwisko jegomościa brzmiało dość pospolicie – Sahle Marjam.
Żył i rządził na przełomie XIX i XX wieku. W 1913 r. odszedł do Krainy Wiecznej Szczęśliwości, czyli po warszawsku rzecz ujmując:

  • Odwalił formalne kite, oddając się w charakterze legularnego nieboszczyka pod fachowe obsługie karawaniarza.

Zanim jednak opuścił ten ziemski padół, jego waleczne czyny stały się głośne w całym świecie.

Królestwo Abisynii (dzisiejsza Etiopia), nigdy w swojej długiej historii nie zostało skolonizowane. Wprawdzie Italiańce mieli duże chrapkie na ich terytoria, doszło nawet do krwawej wojny, jednak w najważniejszej z bitew (pod Adua), dostali fest wycisk i z kichawą obitą na befsztyk, machneli parafkie pod niechlubnym dla nich traktatem pokojowym. 

Menelik II w królewskim majestacie.   Fot. Domena publiczna.
Menelik II w królewskim majestacie. Fot. Domena publiczna.

Wścibska prasa brukowa miała rzecz jasna używanie. Zamieszczała dość liczne i sensacyjne artykuły, skrzętnie opatrzone egzotyczną facjatą Menelika II. W Afryce jego fizjonomia nie budziła większego zdziwienia, zaś lokalni dziennikarze i czytelnicy mieli spore używanie.

Dla nasz, Rodaków znad Wisły, wyglądał dość niecodziennie, by nie powiedzieć humorystycznie. Wymyślny strój, połączony z osobliwym wyrazem twarzy.

  • Niczym rodzony szwagier, po ostrej libacji na okoliczność urodzin ciotki Skubiszewskiej.

Do Europy dotarł przekaz o wyjątkowej przypadłości króla!

Jegomość głęboko wierzący w sprawczą moc Pisma Świętego – wiara na mur, beton. Głęboko przekonany o cudownej sile opatrzności, co skłoniło go do czynów wysoce niezrozumiałych.

Otóż w chwilach podłego nastroju lub zdezelowanego samopoczucia, pożerał kartki wydarte ze świętej księgi. Robił to rzecz jasna w głębokiej nadziei na wsparcie stwórcy. Czemu nie? Wiara czyni cuda.
Tym to sposobem do śmierci opędzlował z kretesem całą Księgę Królewską. I to bez popitki, taki był charakterny.

Negus Negestii    Fot. Domena publiczna.
Negus Negestii Fot. Domena publiczna.

Podsumowując barwną opowieść:                                                                      Osobliwy wygląd, w połączeniu z niecodziennym strojem, tak mocno zafascynowały warszawską ulicę, że ludzi cudacznie ubranych, z wyrazem twarzy jak po wielkiej bibie, zaczęto określać słowem – menelik.

Stefan Wiechecki, w jednym ze swoich przedwojennych felietonów, opisuje dialog zasłyszany na sali sądu grodzkiego:

– Co sprowokowało oskarżonego do tak agresywnej reakcji?
– Powiedział na mnie menelik…
– Przecież w tym nie ma nic obraźliwego. Menelik to imię jednego z królów Abisynii  replikował sędzia.
– Panie sędzio szanowny, możliwość, że w Abisynii to oznacza króla, ale u nasz na Szmulowiźnie to całkiem co innego.

Określenie menel zafunkcjonowało nieco później.                                                  Powstało jako wyraz braku pobłażliwości w przymykaniu oka na alkoholowe upodobania licznej rzeszy mieszkańców miasta. Pozbawiono je zdrobniałej i pieszczotliwej formy:

Bo z menelikiem można sie cackać, z menelem już nie koniecznie.

Lecz to nie jedyna zasługa egzotycznego króla.

W swoim Afrykańskim kraju określany był przydomkiem Negus Negesti, co po ichniemu znaczy Król Królów.
Waleczny i zadziorny, wrogom spuszczał tęgie knoty, łobuzerska natura. Zupełnie jak warszawski syn ulicy.

Skąd my to znamy? Ano bywały okoliczności, na Woli, Szmulkach, Czerniakowie.
Czy Szanowni już wiedzą do czego zmierzam?
W rzeczy samej!

Menelik II przyczynił się do wejścia w obieg kolejnego słowa, doskonale znanego w brzmieniu … Nygus.
Znakiem tego, osobnik zasłużony dla gwary warszawskiej, barwnego języka ulicy.
Dwa słowa od jednej postaci? Nie zdarzało się to zbyt często!

Z warszaskiem szaconkiem dla Nygusa Menelika

Na koniec jeszcze jedno zapożyczenie, choć z innej beczki.
Dawni warszawiacy wyzywali się dość często od gambetów. I owszem, pamiętamy, używało się zwrotu – ty gambeto.
To ciekawe określenie ma jednak swe historyczne odniesienie.
Léon Gambetta (ur. 2 kwietnia 1838 w Cahors, zm. 31 grudnia 1882 w Sèvres)- był francuskim mężem stanu w czasach II Cesarstwa, twórcą III Republiki Francuskiej.

Leon Gambetta     Fot. Wikipedia
Leon Gambetta Fot. Wikipedia

Dziś trudno ustalić co konkretnie sprawiło słowne zapożyczenie, możemy tylko przypuszczać.                                                                                                              Na mistrza prędkości raczej nie wyglądał.
Tak czy siak, warszawski gambeta to określanie:

  • ciamajdy, gamonia, lebiegi, ślamazary, safanduły, ofiary losu