Strona główna KULTURA Ze słownika Warszawskiego Rodaka – lokalne odrębności językowe

Ze słownika Warszawskiego Rodaka – lokalne odrębności językowe

Handel gołębiami na Kercelaku. Fot. NAC
Handel gołębiami na Kercelaku. Fot. NAC

Dość powszechnie słyszy się opinię, że gwara warszawska nie była spójnym językiem, a każdy rejon był odmienną gwarą.
To ogromne uproszczenie. Osąd zdecydowanie płytki, by nie powiedzieć gieneralnie scentrowany.

Zacznijmy od tego, co było przyczyną lokalnych odrębności.

Profesor Monika Gruchmanowa, profesor UAM, językoznawca, socjolingwista, znawca języka polskiego i gwary poznańskiej, zdefiniowała tego typu zjawiska w sposób następujący:

Polszczyzna mieszkańców miast, zwana także gwarą miejską, wiąże się ściśle z historią danego regionu, w szczególności zaś z rozwojem i strukturą społeczną samego miasta.

I choć opinia dotyczyła najbliższej sercu Pani Profesor gwary poznańskiej, to zjawisko trafnie definiuje punkt wyjścia dzisiejszego tematu. Uzupełnię tę dość ogólną wypowiedź. Wytrwały badacz języka mieszkańców Syreniego Grodu, Pan Profesor Bronisław Wieczorkiewicz, trafnie zauważył:

Lud warszawski oraz drobne mieszczaństwo uważało Warszawę za cały świat i często przez całe swoje życie dalej, jak do Wilanowa, Bielan, Mokotowa, Czerniakowa czy Woli nie wychodziło.

To pierwsza konkretna wskazówka, określająca przyczyny zróżnicowania w brzmieniu potocznego języka naszego miasta.  

Mieszkańcy wsi Wilanów przed kościołem. Fot. Archiwum Państwowe
Mieszkańcy wsi Wilanów przed kościołem. Fot. Archiwum Państwowe

Zamknięcie się w dość hermetycznych enklawach, gdzie określona grupa żyła w zupełnym oderwaniu od reszty miasta, miało znaczny wpływ na zachowanie swoistej odrębności. Warszawa była więc językową prowincją, rozbitą dodatkowo na odrębne dzielnice.

Trwało to przez dziesięciolecia. Warto więc wspomnieć kiedy gwara została dostrzeżona, zdefiniowana i opisana.

Jej początki datujemy na XVIII wiek, a pierwsze publikacje to:
L.W. Szczerbowicz„Gwara warszawska we współczesnym języku literackim” „Biblioteka Warszawska” III, 1890, nr 2
R. Zawiliński„Gwara warszawska” – „Poradnik Językowy” 1909, nr 1

Rozkwit, jako dość specyficznego języka warszawskiej ulicy, przypada na koniec XIX wieku.

Na poparcie mych słów proponuję kilka przykładów.
Zbiorowiska zamieszkałe przez liczne grupy starozakonnych, wprowadzały do obiegu potężną ilość słów pochodzących z gwary żydowskiej. Jednak w tym miejscu należy zwrócić uwagę, że była to już gwara, język warszawskich żydów. Do przykładów za jakiś czas jeszcze powrócę

Warszawska Wola, dawniej wieś Wielka Wola, to solidna ilość niemieckojęzycznych fabryk i zakładów przemysłowych. Z rozwojem przemysłu stała się istną wylęgarnią licznych germanizmów. Z kolei nasza Praga kochana, to ostoja i podatny grunt do wprowadzania w obieg rusycyzmów. Wszak wiadomo, gdzie dochodziły szersze tory kolei zaborcy. Koleje 1524-milimetrowe zaczęły powstawać w latach:
– Kolej Warszawsko-Petersburska -1862 r.
– Kolej Warszawsko-Terespolska – 1867 r.
– Kolej Nadwiślańska – 1877 r.
– Kolej Warszawsko-Kaliska – 1902 r.

Zjawiska miały podłoże w rozwoju przemysłowym i strukturze społecznej. Znakiem tego, Pani Profesor Gruchmanowa miała absolutne racje.

Wolskie wiatraki.  Fot. Konrad Brandel
Wolskie wiatraki. Fot. Konrad Brandel

W latach trzydziestych, za sprawą Stefana Wiecheckiego, nastąpił rozkwit w reklamie języka ulicy. Złożyły się na to liczne publikacje w gazetach i książkach. Stolica formalnie pokochała pisarza i jego popularne felietony. Unikatowy materiał źródłowy, Wiech pozyskiwał był na salach rozpraw sądów grodzkich. Wszak rozpoczynał swą pracę redakcyjną jako sprawozdawca sądowy.

Język ulicy przebojem trafił na szpalty poczytnych publikacji prasowych, a gwara warszawska zyskała wielu miłośników i entuzjastów jej przebojowości. Mało tego, z przytupem wdarła się na salony.

Warto wspomnieć o powszechnie znanych osobistościach. Jej wielbicielami byli Jadwiga i Józef Beck (ówczesny minister spraw zagranicznych z małżonką), oraz Stefan Starzyński, niezapomniany prezydent Warszawy.
Sami warszawiacy na co dzień nie zwracali uwagi na słowa wywodzące się z innych zakątków miasta. Z upływem czasu stał się język  uniwersalnym, rozpoznawalnym przez rodowitych mieszkańców, używany bez problemów z tłumaczeniem (nie dotyczy flancowanych).

Wydarzenia związane z wybuchem wojny, okupacją niemiecką, powstaniem warszawskim, doprowadziły do sporego ubytku w szeregach rdzennych mieszkańców. A powojenna ludność napływowa?
Przeważnie nie chciała się wiązać z obcą kulturą i historią. Ówczesne realia sprowadzały się do piętnowania i zwalczania wszystkiego co było na ideologicznym indeksie:
– Walka ze wszystkim co kojarzyło się z przedwojenną Warszawą
– Eliminacja zjawisk niezgodnych z jedynie słuszną linią partii
– Legitymacja partyjna, jako przepustka do kariery twórców nowej kultury 

Popularność Wiecha mocno ograniczono. W latach pięćdziesiątych, kuratorium oświaty wycofało jego książki ze szkolnych bibliotek. Dzieci miały czytać to, co było zgodne z założeniami nowego programu nauczania.
Zasada działania partyjnych urzędników była dość prosta:
– Kto nie z nami, ten przeciwko nam …
I tak też się działo. Wprowadzenie w szkołach poprawności językowej, skazało gwarę na powolne wymarcie. Bo kto miał pielęgnować tradycje warszawskiego brzmienia i charakternego obyczaju?

Bazarek przy straży pożarnej na Chłodnej Fot. Archiwum własne.
Bazarek przy straży pożarnej na Chłodnej Fot. Archiwum własne.

Najdłużej rozbrzmiewała na warszawskiej Pradze. Straty w ludności były tu zdecydowanie mniejsze, podobnie zresztą jak ubytki w praskiej zabudowie. Można było żyć.
Dlatego powojenny Wiech poszukiwał tematów pośród mieszkańców Szmulek, Pelcowizny, Targówka, Bródna czy Grochowa. Inspirację pobudzały częste wizyty na bazarze Różyckiego, gdzie jak dawniej dominował barwny język rdzennych Prażan.

Sądy grodzkie odeszły w niepamięć, legendarny Kercelak wymazano z mapy miasta. Ale Warszawa żyła. Na miarę ograniczonych możliwości, trzymała dawny fason. Czas robi swoje, odeszły pokolenia najstarszych mieszkańców. Nasz wyjątkowy język można było usłyszeć już nie na ulicy, a głównie na stołecznych placach i targowiskach handlowych. Ostojach dawnej mowy i charakteru mieszkańców.