„Pozowane, podpatrzone. Fotografie Wojciecha Plewińskiego” to nowa wystawa Domu Spotkań z Historią, na której prezentowane jest blisko 150 zdjęć z imponującego dorobku fotografa. Wystawę można oglądać do 4 lutego 2024.
Prezentowane na ekspozycji fotografie pochodzą głównie z lat 1950–1980. Wyboru zdjęć z bogatego archiwum autora dokonały kuratorki Anna Brzezińska i Katarzyna Sagatowska, które podkreślają: – Twórczość fotografa wymyka się prostym kategoriom. Charakteryzuje ją lekkość, poczucie humoru, wykorzystanie każdego ciekawego momentu do zrobienia zdjęcia. Głównym tematem wydaje się być człowiek i różne przejawy jego aktywności.
Plewiński ma na koncie ogromną liczbę zdjęć okładkowych w „Przekroju” (ponad 500) i jeszcze więcej fotografii teatralnych (ponad 800 sfotografowanych spektakli). To, co wydaje się najważniejsze w jego pracy, wymyka się liczbom i prostym skojarzeniom. Wartość twórczości fotografa można zobaczyć przede wszystkim na zdjęciach reportażowych i w cyklach, które ukazują go jako przenikliwego obserwatora otaczającego świata. Kuratorki zdecydowały się pokazać różnorodność jego fotografii, układając je w sekcje tematyczne: Ludzie kultury i sztuki, Moda i dizajn, „Przekrój”, Podróże zagraniczne, Opowieść o Polsce, Teatr.
Ponadto na wystawie można zobaczyć zdjęcia z wyjazdów do Włoch i Francji, z propagandowych wizyt w fabryce butów Radoskór czy Hucie Katowice organizowanych dla dziennikarzy przez władze PRL, wybrane okładki „Przekroju” i oczywiście zdjęcia ludzi kultury, m.in. Jerzego Turowicza, Sławomira Mrożka, Natalii LL, Krystyny Zachwatowicz, Krzysztofa Komedy, artystów i artystek z Piwnicy pod Baranami czy uczestników i uczestniczek legendarnego Jazz Camping Kalatówki.
O autorze
Wojciech Plewiński urodził się w 1928 roku. Z wykształcenia jest architektem, z zamiłowania – płetwonurkiem i narciarzem, a z zawodu – fotografem. Jako student architektury pracował w krakowskiej Pracowni Konserwacji Zabytków i właśnie wtedy zaczął fotografować. Aparat służył mu do robienia notatek w formie zdjęć. Powoli rodziła się pasja, po części odziedziczona po ojcu – w domu zawsze był aparat fotograficzny i albumy ze zdjęciami. W końcu pasja stała się zawodem, chociaż, jak podkreśla autor: „Fotografem to ja jestem może w jednej piątej. Zawsze ważniejsze były sporty, pasje. Zawsze ważniejszy był sprzęt do nurkowania, dobra maska i fajka niż porządny aparat”.
Urząd m. st. Warszawy