W przedwojennym zakładzie fryzjerskim. Fot. Bolesław Augustis
Spora grupa naszych czytelników doskonale pamięta dawne zakłady fryzjerskie. Ich wyjątkowy klimat, miłą i uprzejmą obsługę, stare narzędzia mistrzów brzytwy i grzebienia. Dziś proponuję przedwojenny artykuł o pracy fryzjerów na Woli.
Dzień Dobry- Kurier Czerwony Środa, 6 kwietnia 1938 r.
Baczki w skos, proszę szanownego pana? – zapytuje wdzięcznie młody człowiek, od paru minut znęcający się przy pomocy maszynki i nożyczek nad głową klienta. – Zwyczajnie, równo … – Równo? … o tak, zaraz wiedziałem że równo – cieszy się swą domyślnością fryzjer. – Skąd mógł pan wiedzieć? – Ee, panie, wiadomo, że po gościu zaraz się zauważy. Bo widzisz pan, tutejsze chłopaki, to się strzygą z tyłu „w kant” i baczki chcą żeby im „w skos” przygalać. Ale do nasz przychodzi i lepsza publika – dorzuca z dumą dla rehabilitacji opinii zakładu. A przecież nie mylę się, że szanowny pan nie z tej dzielnicy. – Racja. – Włoski skropić panu szanownemu? Nie? O widzisz pan, u nasz na Woli każdemu można kubeł kolońskiej wody na łeb wylać i nigdy nie powie, że mu dosyć. A tu wszystko za grosze: elektryczny masaż twarzy – 30 złoty, umycie głowy 30 groszy, ostrzyżenie tyle samo, ogolenie piętnaście. W piątek i sobotę o 50 procent drożej. Taniocha – co? Ale panie i to jeszcze mówią, że drogo i jest kilka zakładów w okolicy, co strzygą po 15 groszy, a golą za dziesiątkie.
Adolf Dymsza w filmie „Ułani, ułani, chłopcy malowani” Fot. NAC
– A dużo głów może pan dziennie ostrzyc? – Móc, to dużo można. Raz przed świętami, kiedy była sobota od 6-tej rano do 9-tej wieczór zapisałem cały bloczek. Znaczy, że sto głów „zrobiłem” i jeszcze między tymi byli goście z goleniem. Ale tak w dzień powszedni to 10 do 15-tu. – Czy panowie są na pensji? – pada z boku pytanie od zaciekawionego tą rozmową klienta przy sąsiednim lustrze. – Gdzież by tam – żachnął się fryzjer – Na procentach jesteśmy wszyscy. Nawet do „starego”, tj. do właściciela zakładu, żalu mieć nie możem. Bo co on nam może zrobić? Mamy 40 procent od obrotu, to znaczy się z tego, co każden z nas zarobi. A właściciel opłaca lokal, światło, podatki, nasze składki ubezpieczeniowe, zakupuje narzędzia itd.
Mydło, pędzelek i brzytwa, zestaw obowiązkowy eleganckiego mężczyzny. Fot. wszczecinie.pl
Tylka dwa krzesła są zajęte przez klientów. Toteż trzech pozostałych z piątki pracowników fryzjerskich gra na taburecie w domino. Chłopiec, czujnym okiem spoglądający w stronę klientów, by natychmiast gdy wstaną „obczyścić szanownego pana”, co chwila zerka na grających przez ramię. – Cały dzień się gra, albo gada. Jak przyjdzie klient, to kolejno obsługujemy. – Dawno pracuje pan w swym zawodzie? – Już ze dwanaście lat … Kawał czasu. Dużo mnie to zdrowia kosztowało, a raz nie wiele brakowało, żebym się na „tamtą stronę” przejechał. – Co to takiego było? – A żylaki. Żylaki panie, ma prawie każdy kelner, fryzjer i subiekt. Ja też miałem, nawet mnie przez to do wojska nie wzięli. Aż raz mi „nawalił” taki żylak w zakładzie, przy pracy. Buchnęła mi krew z nogawki, nie dokończyłem klienta mydlić. Próbowałem zatamować wodą żelazną, ale gdzie tam! … Wali i wali. Szef poleciał zatelefonować do Ubezpieczalni po Pogotowie i po chwili przyjechała karetka z dochtorem. Dał mi zastrzyk, zabandażował nogę. Wszadzili mnie do karetki i jazda do szpitala. Tam leżałem blisko miesiąc, operacja na obu nogach. Nacierpiałem ja się porządnie, ale i tak całe szczęście, że nie wydarzyło mi się to rok wcześniej, kiedy się „rajzowało” po prowincji, a kiedy nie byłem ubezpieczony. A tak za darmo udało mi się wykurować … – Ano, szczęście w nieszczęściu – filozoficznie dorzucił jeden z grających. – Cała to nasza pociecha, że choć leczenie nas nie kosztuje, bo zarobki teraz słabe. – A ile przeciętnie panowie zarabiają? – To zależy … Mniej więcej od 15 do 30 złoty tygodniowo. To chyba szanowny pan przyzna, że nie wiele … Służę … Chłopiec, oczyścić szanownego pana …
Kawuska była pierwszą polską firmą podejmującą produkcję wiecznych piór.
Założył ją w Warszawie w 1895 roku Konrad Wasilewski. Nazwa Kawuska powstała od pierwszych liter imienia i nazwiska założyciela, oraz skrótu słowa spółka – KaWuSka.
Płocka 29 na fotoplanie z 1935 r. Fot. mapa.um.warszawa.pl
Początki firmy wpisały się w Wolski adres przy ulicy Płockiej 29. Wejście na rynek z takim wyrobem byłoby bardzo trudne, dlatego początki to produkty nieco lżejszego kalibru, na potrzeby biur i odbiorców indywidualnych. W ofercie znalazły się: pluskiewki, spinacze, zszywki, cyrkle, kałamarze, podstawki do piór i pieczęci, dziurkacze, stalówki do piór maczanych tradycyjnie.
Wysoka jakość produkowanych artykułów oraz ich różnorodny asortyment, połączone z zapotrzebowaniem na dobry wyrób, pozwoliły podwoić w ciągu sześciu lat kapitał zakładowy do ponad 60. tysięcy rubli, przy wzroście zatrudnienia z 20 osób do 200 pracowników.
Eleganckie pióro z opakowaniem handlowym. Fot.Zbiory własne.
Unowocześnienie dość skomplikowanego parku maszynowego dało kapitalne możliwości do zwiększenia tempa rozwoju. Rok później firma zatrudniała już 250 osób, a kapitał zakładowy zwiększył się o 15.000 rubli, czyli wynosił 75.000. Roczny obrót firmy Konrada Wasilewskiego wyniósł 150.000 rubli.
Osiągnięcie tak wysokiego poziomu pozwoliło nie tylko na pokrycie zapotrzebowań rynku krajowego, to kapitalnie przełożyło się na dynamiczny eksport, głównie na kierunki wschodnie.
Społeczeństwo rosyjskie piszące piórami było na tyle zamożne, że mogło kupować pióra na zachodzie europy, bo kto bogatemu zabroni. Jednak wysoka jakość wyrobów Kawuski zadecydowała, że to właśnie przed nią otworzył się ogromny, wschodni rynek zbytu.
Pióra sprzedawane były na terenie całej Rosji, w tak dużych miastach jak: Moskwa, Kijów, Władywostok, Odessa. Świadczyło to o stale rosnącym prestiżu właściciela i jego wyśmienitych produktów.
Popularny model Kawuska-Eternum. Fot. Zbiory własne.
O bardzo wysokiej jakości piór Kawuska świadczył fakt, że firma na wszystkie swoje wyroby dawała aż 25 lat bezwzględnej gwarancji.
Najbardziej skomplikowaną i pracochłonną była produkcja stalówek. Zwiększenie precyzji wykonania uzyskano dzięki inwestycjom w coraz lepsze, najnowocześniejsze urządzenia produkcyjne. Jednak końcowe wykończenie należało do wysoko wykwalifikowanych rzemieślników.
Każda stalówka po wykonaniu była poddawana testom.
W 1927 roku firma Kawuska wypuściła pakiet 10 tysięcy akcji, o wartości 100. złotych każda, co dało niebagatelną kwotę jednego miliona złotych kapitału zakładowego. Na ulicy Elektoralnej 5 powstało biuro sprzedaży hurtowej, oraz punkt sprzedaży detalicznej.
Wieczne pióro firmy KAWUSKA Fot. Ewa Szymańczak
Firma działała nieprzerwanie do wybuchu II Wojny Światowej.
W ostatnim okresie w bogatym asortymencie produkowanych wiecznych piór znajdowały się cztery główne rodzaje :
Kawuska
Kawuska-Cristal
Eternum
Eternum-Jubileuszowe
Wszystkie rodzaje miały modele różniące się indywidualnym kształtem, oraz charakterystycznymi i rozpoznawalnymi kolorami. Były więc pióra wzorzyste, gładkie i perliste, a ich idealnie gładka powierzchnia dawała znamienity odblask.
Niektóre rodzaje posiadały aż do 10 modeli. Pełne bogactwo, oferta szyta na miarę ambicji firmy.
Pióra rodzajów Kawuska i Kawuska-Cristal posiadały wyjątkową stalówkę, wykonaną z 14. karatowego złota, o końcówce utwardzonej stopami pierwiastków osmu i irydu – osmiridium.
Wzór Eternum posiadał stalówkę z 14-karatowego złota, z końcówką wykonaną z irydu.
Pióra napełniane były za pomocą przycisku, lub skręcania gumy pokrętłem umieszczonym na końcu korpusu. Najbardziej doskonałym i wygodnym rozwiązaniem były pióra napełniane tłoczkiem.
Przy zakupie pióra plan lekcji w prezencie dla dziecka. Fot. Zbiory własne.
Pióra dla panów miały około 15,5 cm. długości, damskie nieco mniej, bo około 12,5 cm. Produkowane były również pióra tzw. Combo, w których pióro wieczne w jednej całości posiadało również ołówek.
Pióra przyciskowe po założeniu specjalnych przedłużaczy mogły spełniać rolę piór gabinetowych, tak popularnych na biurkach w domach prywatnych, eleganckich biurach i urzędach.
Produkowane były z dziesięcioma wielkościami stalówek, o różnych grubościach pisanych linii.
Stalówka o grubości K była specjalnie utwardzona i stosowana do tworzenia przebitek. Gdy potrzebne było uzyskanie większej ilości kopii, firma proponowała pióro typu Popular. Miało ono szklaną stalówkę, która pozwalała uzyskać do sześciu kopii.
W 1939 roku najdroższe wieczne pióro firmy Kawuska kosztowało 42 złote, najdroższy ołówek automatyczny kosztował 12 złotych. Zaś najdroższy komplet sprzedawany był w cenie 48 złotych.
To była rozsądna kalkulacja.
Płocka 29 na fotomapie z 1945 r. Fot. mapa.um.warszawa.pl
Zabudowanie fabryki Konrada Wasilewskiego uległy zniszczeniu w sierpniu 1944 r. Po wojnie zostały rozebrane.
Izba Pamięci przy Cmentarzu Powstańców, Oddział Muzeum Warszawy, stała się miejscem uroczystego przekazania rodzinnych pamiątek odebranych siostrom Kesler po przybyciu do obozu Ravensbrück.
Panie: Janina KESLER, ur. 11.12.1900 r. Zofia KESLER, ur. 04.08.1906 r. Irena KESLER, ur. 29.06.1909 r.
Warszawianki z Woli, córki Walentego Keslera i Walerii Apolonii z d. Kaprańskiej, zatrzymane przez Gestapo po wybuchu Powstania Warszawskiego w dniu 12 sierpnia 1944 roku.
Najstarsza Janina miała wówczas 44 lata, młodsza Zofia – 38, a najmłodsza Irena – 35.
Kobiety, które prawdopodobnie trafiły najpierw do obozu w Pruszkowie (Dulag 121), i jak wiele innych zostały wywiezione do obozu koncentracyjnego.
Siostry Kesler trafiły do obozu dla kobiet – Frauen Konzentrationslager Ravensbrück.
Odzyskane po latach pamiątki. Fot. Janusz Dziano
W Ravensbrück kobiety zostały oznaczone numerami:
Janina – 56570 Zofia – 56569 Irena – 56568
13 września 1944 r. zostały przeniesione do KL Neuengamme, gdzie przypisano im kolejne numery:
Janinie – 6414 Zofii – 6415 Irenie – 6413
W zachowanych kartach więźniów odnaleziono informacje, że dwie starsze siostry były z zawodu krawcowymi, najmłodszej przypisano zawód – robotnica.
Wojenny koszmar przeżyły Panie Irena i Zofia. Niestety, Pani Janina zmarła w obozie na tyfus.
Zegarek Ireny Kesler. Fot. Janusz Dziano
Zofia i Irena zostały wyzwolone w Bergen-Belsen i przez pewien czas przebywały pod opieką Polskiego Czerwonego Krzyża, który rozpoczął swoją działalność wraz z utworzeniem przez brytyjską armię na terenie byłego obozu koncentracyjnego Bergen-Belsen obozu dla dipisów.
W okresie bezpośrednio po zakończeniu II wojny światowej dipisami byli wcześniej wywiezieni na roboty przymusowe na teren III Rzeszy, przede wszystkim z terenów Europy Wschodniej, jeńcy wojenni oraz więźniowie uwolnieni z obozów koncentracyjnych. (Wikipedia)
Po zakończeniu wojny obie siostry powróciły na warszawską Wolę, zamieszkały w domu przy ulicy Wolskiej 151.
Moment przekazanie pamiątek pani Ewie Szymańczak. Fot. Janusz Dziano
Pod tym samym adresem przyszła na świat Pani Ewa Szymańczak (późniejsza mieszkanka Koła, ulicy Obozowej), która odebrała z rąk przedstawicielek Arolsen-Archives, Anny Meier-Osinski oraz Eweliny Karpińskiej-Morek, bezcenne pamiątki rodzinne.
Pani Ewa Szymańczak nie kryła emocji. Byłe więźniarki to bliska rodzina, siostrzenice ukochanej babci:
Jestem bardzo wzruszona i ciężko mi mówić, bo to są moi najbliżsi.
Pani Ewa Szymańczak w trakcie wspomnień. Fot. Janusz Dziano
Podczas ceremonii przekazania pamiątek, Pani Ewelina Karpińska-Morek (koordynatorka kampanii #StolenMemory), ciekawie opisała ten szczególny moment:
Za każdym razem odnalezienie krewnych jest dla nas wielkim wydarzeniem. To nie tylko zwrot rzeczy zabranych bliskim w obozach. To przede wszystkim możliwość odtworzenia losów konkretnego człowieka, przywrócenie mu tożsamości, pamięci. Dla krewnych to z kolei symboliczny „powrót” bliskiej osoby, a także możliwość uzupełnienia luk w rodzinnej historii.
Pani Anna Meier-Osinski i Ewelina Karpińska-Morek. Fot. Janusz Dziano
Jolanta Hercog, kierowniczka Izby Pamięci:
Przekazanie zachowanego w Arolsen Archives depozytu sióstr Kesler, dawnych więźniarek niemieckiego obozu koncentracyjnego Ravensbrück, to wzruszający moment dla rodziny ofiar, odnalezionej po prawie osiemdziesięciu latach. To także ważna uroczystość dla Muzeum Warszawy, które przyjmując gości i przedstawicielki Arolsen Archives, stało się częścią tego wydarzenia. Historie Janiny, Zofii i Ireny Kesler, wyprowadzonych z Warszawy przez Niemców 12 sierpnia 1944 roku, opowiedziane w murach Izby Pamięci wybrzmiewają szczególnie mocno.
Dyrektorka Muzeum Warszawy, Pani Karolina Ziębińska-Lewandowska. Fot. Janusz Dziano
Arolsen Archives to Międzynarodowe Centrum Badań Prześladowań Nazistowskich i jednocześnie największe archiwum dokumentów dotyczących ofiar i Ocalonych. Głównym zadaniem Centrum jest pomoc rodzinom, które poszukują informacji o losach bliskich zamordowanych, prześladowanych lub deportowanych przez III Rzeszę. Zbiory zawierają obecnie informacje o 17,5 mln osób i są wpisane na listę dziedzictwa UNESCO „Pamięć Świata”.
Pani Wanda Traczyk-Stawska i Jens Waibel, przedstawiciel ambasady Niemiec. Fot. Janusz Dziano
Kampania #StolenMemor:
W 1963 r. 4,7 tys. kopert z rzeczami osobistymi zabranymi więźniom obozów koncentracyjnych przekazano do Międzynarodowej Służby Poszukiwań (ITS), obecnie Arolsen Archives. W naszym archiwum jest dziś 2,5 tys. depozytów do zwrotu – 900 należało do osób z Polski. Od 2016 r. realizujemy kampanię #StolenMemory, w ramach której poszukujemy rodzin, by oddać im te ostatnie pamiątki po bliskich.
Arolsen Archives – International Center on Nazi Persecution:
Podczas naszych poszukiwań odnaleźliśmy m.in. metryki urodzenia wszystkich kobiet. Zofia Kesler 31.10.1953 r. w Warszawie na Woli wyszła za mąż za Józefa Kizińskiego. Irena Kesler 25.08.1951 r. w Warszawie-Zachodniej poślubiła Jana Otrębusa.
Zofia Kizińska z domu Kesler zmarła 23.11.1973 r. w Warszawie. Została pochowana na Cmentarzu Wolskim.
Warto jeszcze dodać, że rodzinę sióstr Kesler odnalazła Pani Małgorzata Przybyła – Wydział Poszukiwań Arolsen Archives.
Dziękujemy za zaangażowanie i doprowadzenie do tak szczęśliwego finału.
W tekście wykorzystano materiały ze stron: Arolsen Archives – International Center on Nazi Persecution Muzeum Warszawy
Liceum Ogólnokształcące im. Waldemara Milewicza przy ulicy Chłodnej
W Liceum Ogólnokształcącym im. Waldemara Milewicza powstała wirtualna strzelnica.
Obiekt będzie dostępny dla osób, które ukończyły 15. rok życia.
Pierwszeństwo w korzystaniu będą mieli kadeci Oddziału Przygotowania Wojskowego, pozostałych klas wojskowych oraz inni uczniowie z zespołu szkół przy ul. Chłodnej 34/36.
Szkolenia będą mogły odbywać w niej także organizacje pozarządowe działające na rzecz obronności, a także lokalna społeczność.
Waldemar Milewicz
Był polskim dziennikarzem telewizyjnym, reporterem i korespondentem wojennym.
Urodził się 20 sierpnia 1956 w Dobrym Mieście.
Zginął 7 maja 2004 w Al-Latifijji (Irak).
Był korespondentem wojennym, relacjonował wydarzenia z terenów konfliktów zbrojnych oraz wielkich katastrof. Prowadził reportaże m.in. z Bośni, Czeczenii, Kosowa, Abchazji, Rwandy, Kambodży, Somalii, Etiopii, Rumunii, Turcji i Hiszpanii. W 2003 relacjonował II wojnę w Zatoce Perskiej. Znany m.in. dzięki serii reportaży pod tytułem Dziwny jest ten świat.
Zginął w Iraku 7 maja 2004, gdy samochód polskiej ekipy dziennikarzy jadącej z Bagdadu do Karbali i Nadżafu ostrzelano z broni maszynowej (o zabójstwo oskarżono Salaha Chabbasa). Razem z nim zginął algierski montażysta z polskim obywatelstwem Mounir Bouamrane, a operator kamery Jerzy Ernst został ranny.
Urna z jego prochami spoczęła w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie (kwatera A29-tuje-1). Podczas uroczystości pogrzebowych odegrano, zgodnie z ostatnią wolą zmarłego, utwór I Feel You zespołu Depeche Mode.
Ranking Liceów i Techników Perspektywy 2023 został przygotowany przez „Perspektywy” już po raz dwudziesty piąty.
W 25. edycji Rankingu Liceów i Techników Perspektywy przeanalizowały wyniki 1360 liceów ogólnokształcących (spośród 2200) i 1185 techników (spośród 1745), które spełniły kryterium wejścia do Rankingu. W pełnej wersji publikacji – dostępnej na stronie Perspektywy.pl – Czytelnicy znajdą listę 1000 najlepszych liceów i 500 najlepszych techników.
Kryteria Rankingu Liceów 2023 to:
wyniki matury z przedmiotów obowiązkowych (30%),
wyniki matury z przedmiotów dodatkowych (45%)
sukcesy w olimpiadach (25%).
Po raz kolejny w tej kategorii zostały uwzględnione osiągnięcia w olimpiadach międzynarodowych.
11 ogólniaków z Woli znalazło się w Rankingu Liceów Perspektyw.
Ranking Woli
W nawiasach podane są pozycje na liście ogólnowarszawskiej.
(15) XXXIII LO Dwujęzyczne im. Mikołaja Kopernika
(16) XL LO z Oddz. Dwujęzyczne im. Stefana Żeromskiego
(24) I Społeczne LO im. Maharadży Jam Saheba Digvijay Sinhji
(38) XXIV LO im. Cypriana K. Norwida
(48) XII LO im. Henryka Sienkiewicza
(73) III LO im. gen. Józefa Sowińskiego
(75) Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych (ZPSP im. W. Gersona)
(79) XXX LO im. Jana Śniadeckiego
(81) Państwowa Ogólnokształcąca Szkoła Muz. im. G. Bacewicz
(86) CLXI LO
(93) LXXXVI LO im. Batalionu „Zośka”
Ranking Liceów Warszawskich
Pierwsza setka
1. XIV LO im. Stanisława Staszica 2. IX LO im. Klementyny Hoffmanowej 3. XXVII LO im. Tadeusza Czackiego 4. II LO z Oddz. Dwujęzyczne im. Stefana Batorego 5. VIII LO im. Władysława IV 6. Społeczne LO nr 4 im. Batalionu AK „Parasol” 7. XVIII LO im. Jana Zamoyskiego 8. LXVII LO im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego 9. V LO im. Księcia Józefa Poniatowskiego 10. VII LO im. Juliusza Słowackiego 11. 2 SLO z Oddz. Międzynarodowe im. P. Jasienicy STO 12. XVII LO z Oddz. Dwujęzyczne im. A. F. Modrzewskiego 13. Niepubliczne LO nr 81 SGH 14. LXIV LO im. Stanisława Ignacego Witkiewicza 15. XXXIII LO Dwujęzyczne im. Mikołaja Kopernika 16. XL LO z Oddz. Dwujęzyczne im. Stefana Żeromskiego 17. XXVIII LO im. Jana Kochanowskiego 18. Wojskowe Ogólnokształcące Liceum Informatyczne 19. VI LO im. Tadeusza Reytana 20. CXXII LO im. Ignacego Domeyki 21. XXXV LO z Oddz. Dwujęzyczne im. Bolesława Prusa 22. XXXVII LO im. Jarosława Dąbrowskiego 23. XLI LO im. Joachima Lelewela 24. I Społeczne LO im. Maharadży Jam Saheba Digvijay Sinhji 25. CLVII LO im. Marii Skłodowskiej-Curie 26. XI LO im. Mikołaja Reja 27. XIX LO im. Powstańców Warszawy 28. LXX LO im. Aleksandra Kamińskiego 29. 21 Społeczne LO im. Jerzego Grotowskiego 30. Żagle LO Stowarzyszenia STERNIK 31. XV LO z Oddz. Dwujęzyczne im. Narcyzy Żmichowskiej 32. XXII LO z Oddz. Dwujęzyczne im. Jose Marti 33. LXXXI LO im. Aleksandra Fredry 34. NLO im. Roberta Schumana Fundacji „Primus” 35. XVI LO z Oddz. Dwujęzyczne im. Stefanii Sempołowskiej 36. XXI LO im. Hugona Kołłątaja 37. Bednarska Szkoła Realna 38. XXIV LO im. Cypriana K. Norwida 39. CLV LO z Oddz. Dwujęzyczne im. Bohaterek Powstania Warszawskiego 40. LO Przymierza Rodzin im. Jana Pawła II 41. Społeczne LO nr 25 im. Marzenny Okońskiej 42. Społeczne LO Startowa 4K 43. Wielokulturowe Liceum Humanistyczne im. J. Kuronia 44. XXXIV LO z Oddz. Dwujęzyczne im. Miguela de Cervantesa 45. Prywatne LO Sióstr Zmartwychwstanek 46. Autorskie LO Niepubliczne nr 42 47. XLIV LO im. Stefana Banacha 48. XII LO im. Henryka Sienkiewicza 49. LO LifeSkills Nr 1 50. XLIX LO z Oddz. Dwujęzyczne im. J. W. Goethego 51. X LO im. Królowej Jadwigi 52. IV LO im. Adama Mickiewicza 53. XCIV LO im. gen. Stanisława Maczka 54. PLO Sióstr Nazaretanek z Oddz. Międzynarodowymi 55. Prywatne LO z Oddz. Dwujęzyczne im. Cecylii Plater-Zyberkówny 56. LXXX LO im. Leopolda Staffa 57. LO Niepubliczne nr 43 im. Lotników Amerykańskich 58. LO Niepubliczne nr 40 59. Liceum Chocimska 60. CXXXVII LO z Oddz. Dwujęzyczne im. R. Schumana 61. Społeczne LO nr 1 im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego STO 62. Ogólnokształcąca. Szkoła Muz. II st. im. Z. Brzewskiego 63. LXXXIII LO im. Emiliana Konopczyńskiego 64. Autorskie Liceum Kultura i Nauka 65. Ogólnokształcąca Szkoła Muzyczna II st. im. Mariana Sawy 66. LO nr 50 SKiE 67. LO Niepubliczne nr 6 68. XXXVIII LO im. Stanisława Kostki Potockiego 69. XLVII LO im. Stanisława Wyspiańskiego 70. Akademickie LO przy PJATK 71. XCIX LO z Oddz. Dwujęzyczne im. Zbigniewa Herberta 72. XLII LO im. Marii Konopnickiej 73. III LO im. gen. Józefa Sowińskiego 74. LVIII LO im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego 75. Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych (ZPSP im. W. Gersona) 76. L LO z Oddziałami Integracyjnymi im. Ruy Barbosy 77. LO Niepubliczne Kolegium św. Stanisława Kostki KSW 78. CLIX LO im. Króla Jana III Sobieskiego 79. XXX LO im. Jana Śniadeckiego 80. I LO z Oddz. Integracyjne im. B. Limanowskiego 81. Państwowa Ogólnokształcąca Szkoła Muz. im. G. Bacewicz 82. LXXV LO im. Jana III Sobieskiego 83. CV LO im. Zbigniewa Herberta 84. Polonijne LO Niepubliczne „Klasyk” 85. XLVIII LO im. Edwarda Dembowskiego 86. CLXI LO 87. Katolickie LO im. bł. ks. Romana Archutowskiego 88. Liceum Astrid 89. Akademickie LO Wyższej Szkoły Menedżerskiej 90. Katolickie LO im. św. Pawła z Tarsu 91. Społeczne LO nr 3 STO 92. LO Społeczne Nr 17 93. LXXXVI LO im. Batalionu „Zośka” 94. LXIII LO im. Lajosa Kossutha 95. XIII LO z Oddz. Dwujęzyczne im. płk. L. Lisa-Kuli 96. CLVIII LO z Oddz. Dwujęzyczne im. Księżnej Izabeli Czartoryskiej 97. LXXXIV LO im. Bohaterów Narwiku 98. CLX LO im. gen. dyw. Stefana Roweckiego „Grota” 99. Niepubliczne LO Nr 2 im. Janusza Korczaka 100. LII LO im. Władysława St. Reymonta
W sobotę, 14 stycznia, zostanie oddana do użytku pętla autobusowa przy ulicy Jana Ostroroga na Powązkach. Do nowej pętli dojadą autobusy linii 106 i 136, które kończą dziś kurs na tzw. krańcu Młynów.
Pętla Ostroroga zlokalizowana jest przy skrzyżowaniu z ul. Wawrzyszewską. Od soboty, 14 stycznia, będą wyruszały stąd w trasy i kończyły kursy autobusy linii 106 i 136. Dotychczasowe przystanki Młynów – zarówno tramwajowe (linii 20, 23, 24) jak i autobusowe (linii 103, 106, 136, N45, N95) – zmienią nazwę na pl. Pole Elekcyjne a te, przy których autobusy linii 106 i 136 kończyły i rozpoczynały swoje trasy, staną się dla nich przystankami przelotowymi. Nazwa Młynów będzie oznaczała od tej pory tylko stację metra linii M2.
Pętla autobusowa Ostroroga Fot. ZTM
Udogodnienia dla niepełnosprawnych i zielone wiaty.
Nowa pętla została wybudowana, aby zastąpić przystanki Młynów w roli tzw. krańca, bo stały się one za ciasne dla wszystkich autobusów obsługujących trasy 103, 106 i 136.
Na pętli Ostroroga są dwa perony o długości 60 i 40 m, które mieszczą dwa autobusy 12-metrowe i trzy 18-metrowe. W ramach inwestycji powstały także wiaty przystankowe, chodniki i wiata dla rowerów z zielonym dachem z rozchodnika. Infrastruktura pętli została dostosowana do potrzeb osób z niepełnosprawnościami – zamontowano pasy prowadzące i pola uwagi.
Miejskie Zakłady Autobusowe zamontowały na pętli ładowarki dla autobusów elektrycznych. Planowane jest skierowanie takich pojazdów do obsługi linii 106.
Pętla autobusowa Ostroroga Fot. ZTM
Bezpiecznie i wygodnie.
W ramach inwestycji przebudowany został również odcinek ulicy J. Ostroroga, dzięki czemu korzystanie z Warszawskiego Transportu Publicznego stało się wygodniejsze.
Para nowych przystanków autobusowych została wybudowana przy skrzyżowaniu ul. J. Ostroroga z Wawrzyszewską. Przystanki, które wcześniej znajdowały się przy siedzibie Żandarmerii Wojskowej znajdują się obecnie bliżej bramy Cmentarza Powązkowskiego.
Na przystankach stanęły cztery wiaty z oświetleniem zasilanym energią z ogniw fotowoltaicznych. Jednocześnie w sąsiedztwie nowych i przeniesionych przystanków zostały wybudowane przejścia dla pieszych z azylami.
Na pętli stanął również budynek socjalny dla kierowców, w którym będą mogli odpocząć, zjeść drugie śniadanie oraz skorzystać z toalety.
Więcej informacji na stronie Warszawskiego Transportu Publicznego.
Co jakiś czas docieramy do nieznanych wcześniej zdjęć i materiałów archiwalnych, publikowanych w dwudziestoleciu międzywojennym. Owianych gęstą mgłą zapomnienia, zagadkowych, prowokujących do przypomnienia Wolskiej historii.
Przede mną odnaleziona fotografia, a raczej ilustracja prasowa w dość kiepskiej jakości, pod kadrem lakoniczny opis:
Atelier Kaden-Studio w Warszawie przy Wolskiej 42
Adres znajomy, choć zapamiętany głównie za sprawą wysokiej, sześciopiętrowej kamienicy w kształcie litery L. Budynek wznosił się tuż obok pałacyku Michlera, doskonale znanego z powstańczych wersów piosenki Józefa Szczepańskiego:
Pałacyk Michla Żytnia Wola Bronią się chłopcy od „Parasola” Choć na „tygrysy” mają visy To warszawiaki fajne chłopaki są
Kamienica Wolska 42 i Pałacyk Michlera Wolska 40 Fot. Arch. Państwowe Referat Gabarytów 1938 r.
I tak po nitce do kłębka rozpoczęły się poszukiwania. Dość szczęśliwie natrafiliśmy na materiał autorstwa Pana Łukasza Biskupskiego, zatytułowany:
Laboratorium i atelier Falanga – Strategie biznesowe i znaczenie w przemyśle filmowym dwudziestolecia międzywojennego w Polsce.
Pozwólcie, że przytoczę interesujący nas fragment :
W 1919 r. od podstaw wybudowano atelier firmy kinematograficznej „Polfilmy” przy ul. Wolskiej 42 w Warszawie, założone przez grupę przedsiębiorców oraz ziemian.
Zarządzane przez ludzi niemających większego doświadczenia w branży, posiadających natomiast kapitał. Atelier dysponowało jedną sporą halą zdjęciową o powierzchni około 760 m2, laboratorium i zapleczem produkcyjnym.
Od 1922 r. firma nie wykazywała większej aktywności, a w połowie 1927 roku Polfilma ostatecznie upadła i została zlikwidowana. Jej budynki przy Wolskiej przejął doświadczony filmowiec, Danny Kaden, zakładający tuż po I wojnie światowej dla koncernu UFA Warszawską Spółkę Kinematograficzną; swoje atelier prowadził pod nazwą Danny Kaden-Studio.
Wnętrza Kaden Studio z książki Zofii Dromlewiczowej „Dwaj chłopcy z filmu” 1933 rok Fot. polona.pl
Po modernizacji, zakupiwszy m.in. nowe lampy i sprzęt laboratoryjny, chełpił się największym i najlepiej urządzonym atelier i laboratorium w Polsce. Operator Seweryn Steinwurzel przekonywał jednak, że chociaż atelier Kadena jest najlepsze w Warszawie, to nadal odstaje poziomem od zagranicznych. Sam Kaden tego nie krył i przyznawał, że odpowiednia inwestycja przerasta go finansowo, podobnie jak przebudowa hal bocznych czy powiększenie parku oświetleniowego.
W sytuacji braku kredytu i zainteresowanych inwestorów wszystkie ulepszenia musiał finansować z własnego kapitału, co spowalniało cały proces.
Warszawski przemysł filmowy, w mniejszym lub większym stopniu był ze sobą powiązany, dochodziło do współpracy produkcyjnej. To było normą, bo nikt nie dysponował bardzo drogim, pełnym i samowystarczalnym zapleczem technicznym.
Produkcja filmu, zdjęcie z książki Zofii Dromlewiczowej „Dwaj chłopcy z filmu” 1933 rok Fot. polona.pl
W Warszawie dominowały dwie duże firmy – Falanga i Sfinks
Trafne rozpoznanie specyfiki i potrzeb rynku filmowego, wysoka jakość usług, ostrożne i przemyślane decyzje inwestycyjne uczyniły w latach 30. z Falangi najważniejszy podmiot na rynku, o znaczeniu zdecydowanie wykraczającym poza działalność usługową w zakresie udostępniania hali do zdjęć i obróbki laboratoryjnej taśmy.
Wraz z dynamicznym rozwojem zmieniały swoje siedziby, zmieniały zatem i adresy. Na miarę osiąganych dochodów rozwijały wyposażenie, potencjał ludzki i technologiczny, a to przekładało się na ilość produkowanych filmów. Wspomniane firmy znalazły się w czołówce warszawskiej kinematografii dwudziestolecia międzywojennego.
Praca na planie filmowym, zdjęcie z książki Zofii Dromlewiczowej „Dwaj chłopcy z filmu” 1933 rok. Fot. polona.pl
Kaden-Studio nie wytrzymało konkurencji i tempa przemian, wchłonął je wspomniany wcześniej Sfinks.
Na międzywojennym „polskim Broadwayu” niezmiennie trwała tylko warszawska wytwórnia Sfinks, rządzona żelazną ręką przez Aleksandra Hertza.
Jesienią roku 1929 ogłoszono licytację ruchomości należących do Danny’ego Kadena przy Wolskiej 42. Firma zwyczajnie splajtowała. W 1931 r. o atelier przy Wolskiej zrobiło się głośno. Prasa pisała, że właśnie mamy pierwsze na rynku polskim atelier dźwiękowe, przyrównując je do amerykańskich standardów. Halę i laboratorium rozbudowano i unowocześniono. Pojawiła się nowa aparatura dźwiękowa. Powstała też druga hala, gdzie znalazło się miejsce dla orkiestry. Całość wynajął niejaki Stefan D’Alben – człowiek tajemnica, osoba wysoce kontrowersyjną. Pierwszy film studia D’Albena, noszący tytuł Dzikie pola, okazał się jednak totalną klapą.
Ale bądźmy obiektywni, nie wszystkie porażki były efektem złego zarządzania czy braku umiejętności właściciela. Bądź co bądź, to na Woli znajdowała się największa w Warszawie hala zdjęciowa, w której powstała spora ilość przedwojennych polskich filmów. Hala fachowo nazywana była Laboratorium Filmowym. Formalnie należała jednak do inwestora – Adolfa Świecy, przedsiębiorcy prowadzącego od 1906 r. Dom Handlowy Adolf Świeca przy ul. Marszałkowskiej 146.
Nie było to jedyne takie laboratorium w Warszawie. Rozwój kinematografii doprowadzał do dynamicznej, lecz często niezdrowej konkurencji, o czym skrupulatnie donosiła prasa codzienna:
Tajemnica laboratorium filmowego na Woli
Nowy skandal! (…) Tym razem dla urozmaicenia w t. zw. sferach wytwórczości rodzimej, krajowej. (…) Podłoża nowej afery szukać należy w nieprawdopodobnych stosunkach, panujących w branży.
Wieczne intrygi, podstępy, kawały robione przez konkurujące kina, biura, wytwórnie. Wewnątrz poszczególnych przedsiębiorstw i instytucyj wre też walka na noże. W stołecznem laboratorium dźwiękowem D’Alben Studio (Wolska 42), gdzie nakręca obecnie reżyser Ordyński swój obraz Wielka miłość Fioretty, działy się w ciągu ostatnich sześciu miesięcy jakieś cuda.
Zdjęcia lotnicze i widok na zachodzące zamiany. Fot. Mapy historyczne ze strony U.M. Warszawy.
Stale i niezmiennie psuły się w czasie zdjęć dźwiękowych aparaty, cenne lampki spalały się, taśma szła w strzępy. Zdjęcia i dźwięk wychodziły okropnie. Najdziwniejsze w tem wszystkiem było, że próby udawały się doskonale. Gdy tylko zabierano się do rzeczywistych zdjęć dźwiękowych – następowała katastrofa. (…) Ostatnio w czasie filmowania Wielkiej miłości Fioretty katastrofy zaczęły się mnożyć w sposób zastraszający.
Zrozpaczony właściciel laboratorium wezwał zagranicznego fachowca i w dwójkę zaczęli szukać wad w instalacji. I znaleźli!… Przecięty z premedytacją przewód, taśmę filmową, zlepioną z odpadków zniszczonych, uszkodzoną lampkę w selenofonie, podczas, gdy Tonmixer – kierownik działu filmowego – ukrył cztery nowe w szafie. Cud został wyjaśniony! Ktoś z premedytacją niszczył w ostatniej chwili obiekty laboratoryjne, wymieniał nową taśmę na odpadki. Gdy tonmixer wrócił do pracy, właściciel nie dopuścił go do zajęć. Zarzutom postawionym wobec świadków przez p. D’Albena nie zaprzeczył. Doszło do gwałtownej scysji, zakończonej rękoczynem.
Jak się dowiadujemy właściciel laboratorium oddał sprawę w ręce adwokata, który dziś jeszcze złoży sprawę w prokuraturze. Skarga dotyczy wielkich strat, poniesionych przez stałe niszczenie maszyn, materiału, oraz gotowego towaru, wreszcie strat moralnych, przez szkodzenie opinii laboratorjum i odstręczanie klijentów. Wiadomość o incydencie rozeszła się w kołach filmowców lotem błyskawicy, wywołując ciekawe komentarze.
Kurjer Polski. R. 35, 1932, nr 285
Powstaje powojenna zabudowa przy dawnym Kaden Studio Fot. NAC
Wrzesień 1939 roku przerwał ambitne działania, firma została wywłaszczona z majątku na samym początku wojny. W 1941 r. w dawnym obiekcie na Wolskiej 42, okupant utworzył Fabrykę Margaryny.
Z dumą doniosła o tym gadzinowa prasa, sugerując w artykule „Margaryna na miejscu hetzfilmów„, że to lepsze wykorzystanie przestrzeni niż wcześniejsza produkcja filmowa.
Artykuł znalazł się w gazecie „Krakauer Zeitung”nr 7 w 1941 roku. Oryginalny tytuł artykułu głosił – „Margarine an Stelle von Hetzfilmen”.
Powstanie Warszawskie przyniosło kres posesji przy Wolskiej 42. Ale szczęśliwym zrządzeniem losu okupację przetrwała kamienica frontowa i oficyna. Budynki stały do lat 60-tych, wówczas uległy zmianom w scenografii i zostały wyburzone.
Stefan Wiechecki i Stefan Friedmann w kadrze z filmu dokumentalnego pt. Podróż w XXX lecie - 1974 r.
Dokładnie 30 listopada 2022 r., na portalu Warszawa.pl zamieściłem artykuł będący okrzykiem protestu przeciw „majstrowaniu” przy imieniu StefanaWiecheckiegoWiecha.
Dlaczego tak wielu publicystów przypisuje Wiecha do imienia Stanisław? Tego nie rozumiem i pojąć nie mogę.
Jeśli nie posiada się odpowiedniej wiedzy, to wystarczy wpisać w dowolnej przeglądarce hasło WIECH i po kłopocie. Sromotna kompromitacja nie grozi.
22 grudnia 2022 r., czyli na dwa dni przed Wigilią, strona onet.pl zamieściła przedświąteczny artykuł zatytułowany – To oni rządzili Kercelakiem. Cała Warszawa znała grupę „Taty Tasiemki”. [LINK] [PDF] (strona 5)
Całość dość ciekawa, ozdobiona archiwalnymi fotografiami ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego (serdecznie pozdrawiamy NAC), zaś w podsumowaniu pojawia się wzmianka o Wiechu i wspomniany już błąd krytyczny.
Autorem tekstu jest Pan Tomasz Borejza, któremu należą się podziękowania za dobre chęci.
Uczestnicy demonstracji przy karetce pogotowia pl. Kercelego 1926 r. Fot. NAC
Pierwszoplanową postacią jest Łukasz Siemiątkowski vel Tata Tasiemka, oraz kreminalne realia przedwojennego Kiercelaka.
Tasiemka to złożona choć ciekawa osobowość, Szemrany Patriota. Przez jednych kochany, przez innych odżegnywany od czci i wiary. Postać barwna i mocno kontrowersyjna.
Drobna uwaga! Jako miłośnik i propagator Gwary Warszawskiej, nie mogę zgodzić się z błędnym użyciem cytatu:
Panie miniszcze trze lepij pilnować złodziejów
Wszystko się zgadza, tylko powinno tu być słowo trza. Ale nie czepiajmy się detali, szpec od gwary to gatunek na wymarciu. W końcowej części artykułu pojawia się nazwisko Wiecheckiego i wspomniany już, przykry błąd w imieniu. Przez wrodzoną skromność nie wspomnę, że według mojej wiedzy targowisko powstało rok wcześniej, tj. w 1866 roku. Krótki powojenny żywot zakończyło w 1947 roku.
Może zacytuję odnośny fragment:
„O samym Kercelaku, który powstał w 1867 r., można poczytać na bardzo sympatycznej i ciekawiej stronie Ulicami Warszawy. Oraz u Stanisława „Wiecha” Wiecheckiego w zbiorze reportaży o Warszawie”.
Onet.pl – fragment strony. Fot. prt.sc
Podobne „kwiatki” pojawiają się dość często, choć nie posądzam autorów o złośliwość szytą wyjątkowo kiepską nicią. Ot … beztroska i wiara we własną nieomylność! Cała sytuacja wynika też z braku konkretnej wiedzy, w połączeniu z nieznajomością postaci pisarza – Homera warszawskiej ulicy i warszawskiego jęzora.
Wniosek jest wyjątkowo smutny – jak twarz karawaniarza w pogrzebowem kondukcie!
Popełniający podobne uchybienia mają dość blade pojęcie o Stefanie Wiecheckim, wspaniałym pisarzu, ulubieńcu wielu pokoleń warszawiaków, osobie czerpiącej pełnymi garściami z brzmienia charakternegojęzyka ulicy, czyli Gwary Warszawskiej.
Znakiem tego znajomość twórczości pisarza jest gieneralnie do bani. Bo kto choć raz miał okazję poznać „warszawskie pióro” Wiecha, tak cudownie zastosowane w licznych książkach i setkach felietonów prasowych, nie użyje bezmyślnie imienia Stanisław.
Wszystkich Stanisławówprzepraszam za pardon, bo imię w legularne deseczkie, niczego sobie, mucha nie siada.
Na intencję Wigilijnego Wieczoru i Świąt Bożego Narodzenia, składamy naszym Szanownym Czytelnikom życzenia godnych, spokojnych i prawdziwie Rodzinnych Świąt.
W okolicznościowej dedykacji zamieszczamy wiersz Leopolda Staffa.
Gwiazda
Świeciła gwiazda na niebie, Srebrna i staroświecka, Świeciła wigilijnie, Każdy zna ją od dziecka.
Zwisały z niej z wysoka Długie, błyszczące promienie, A każdy promień to było Jedno świąteczne życzenie.
I przyszli – nie magowie, Już trochę postarzali – Lecz Wolscy* kolędnicy, Zwyczajni chłopcy mali.
Chwycili za promienie, Jak w dzwonnicy za sznury, Ażeby śliczna gwiazda Nie uciekła do góry.
Chwycili w garść promienie, Trzymają z całej siły. I teraz w tym rzecz cała, By się życzenia spełniły.
*wiejscy – drobna zmiana w oryginalnym tekście.
Redakcja Przeglądu Wolskiego
Karta świąteczna z lat dwudziestych ubiegłego stulecia Fot. polona.pl