Czarna Mańka, zagadkowa postać z ckliwych ballad ulicznych, oraz płomiennych tang apaszowskich. Okrzyknięta nieformalną „Królową przedmieścia”, sztandarowa postać tak popularnych w międzywojniu opowieści o podstępnej zdradzie i wzgardzonej miłości.
Jedną z popularniejszych wersji balladowych, napisano w 1916 roku na potrzeby sceny kabaretowej. Autorem słów był Czesław Gumkowski, a muzykę stworzył Feliks Halpern. To właśnie ten utwór znamy z niezapomnianych wykonań Stanisława Grzesiuka i Staśka Wielanka.
Literacki debiut Mańki nastąpił jednak dużo wcześniej.
W 1893 roku na łamach Gazety Polskiej ukazuje się odcinkowa powieść „Władek”, autorstwa Wincentego Kosiakiewicza. To pierwsze zetknięcie czytelników z uwielbianą później postacią. Schemat miłosnych wydarzeń przez dziesięciolecia był niezmiennym. Kobieta rozkochana do szaleństwa, a później bezwzględnie zdradzona. Będąc w głębokiej rozpaczy morduje swojego ukochanego, a następnie popełnia samobójstwo. Piękniejsza część odbiorców tych rzewnych opowieści, roniła strumienie łez. Czytelniczki w głębokich emocjach utożsamiały się z postacią bohaterki, bo kto lepiej mógł zrozumieć tragedię zdradzonej kobiety.
Z czasem doszło do zmian w wizerunku rozsławionej Czarnej Mańki. Z ofiary stała się bezwzględnym hersztem i strażniczką szemranego kodeksu przestępczego.
Dlaczego taka przemiana ?
Bo trzeba było zainteresować i zdobyć tę zdecydowanie „brzydszą” część narodu, zwaną powszechnie mężczyznami. Tak powstał nurt „kreminalny”, kapitalny napęd do sprzedaży codziennej prasy.
W sierpniu 1931 roku bezpartyjny dziennik żydowski „5-ta rano”, zamieścił sensacyjną wiadomość o ujęciu herszta złodziei okradających podwarszawskie letniska, niejaką Marię Ozdowską z ulicy Krochmalnej 89.
Artykuł głosił wszem i wobec, że schwytano Czarną Mańkę. Inne źródła podają nazwisko – Marianna Łaszcz. Ale to już bez większego znaczenia, liczy się odbiorca i wysokość sprzedanego nakładu.
Bo prasowy zysk to jest interes, czyli dobry geszeft. A przecież o to w tym wszystkim się rozchodzi.
Czarną Mańkę opisywał w felietonach Stefan Wiechecki Wiech. Bywało, że jej imieniem określano żartobliwie pierwszą damę Rzeczpospolitej, żonę prezydenta Ignacego Mościckiego – Marię Mościcką.