Maksyma naszych przodków głosi:
– Jak cię widzą, tak cię piszą
Z gwarą warszawską było podobnie, tu jednak „okulistykę” zastąpiła „laryngologia”.
Ta dość znacząco sprowadziła stwierdzenie do formatu:
– Jak słyszą, tak mówią.
To jedyne wytłumaczenie osobliwego zjawiska językowego, które z brzmieniem właściwym dla poprawnej polszczyzny, miało tyle wspólnego co riksza z karetą.
Nośnikiem był barwny język ulicy, dudniących gwarem targowisk, knajpek o dość podłej kategorii i wątpliwej reputacji.
Większość mieszkańców przedmieść nie potrafiła pisać i czytać. Taka jest prawda!
Kontakt ze słowem pisanym stanowiły głównie wezwania do sądów, spisywane na komisariatach raporty i zeznania, „wypisy” z aresztu lub kwity z lombardu.
Jednak głównym napędem do powstawania przeinaczeń było … wygodnictwo!
Mówiło się tak, by przemowa nie sprawiała zbędnego kłopotu. Bo wyginać język w chińskiego paragrafa, to mało przyjemne doznanie.
Nie sposób podać tu wszystkich przykładów. Istniało wiele sposobów na gładkie gadkie, a każdy mówił tak jak słyszał. Jednak wiele przeinaczeń na trwałe weszło do powszechnego obiegu.
Najczęściej „mieszano” niewygodne litery „r” z „l” i odwrotnie:
– lefrektować
– lablador
– kalikatura
– latlerek
– kurtura
– lekrama
Jednak dowolność nie znała zbędnych ograniczeń. Powstawały dość osobliwe, lecz popularne wówczas przeinaczenia słowne:
– ankohol
– salcefiks
– aligancki
– elekstryczność
– abcas (obcas)
– prewatny
– postronkowy (posterunkowy)
W najstarszej warszawskiej Balladzie o jednej Wiśniewskiej, spisanej i adoptowanej na potrzeby kabaretu przez Jerzego Jurandota, znalazła się zwrotka:
…on zaś będący pod ankoholem,
czyli jak mówią zalany w pestkie,
wyrżnął hrabinie łbem w antresole,
i dawaj gazu do tej Wiśniewskiej
W niezliczonych felietonach Wiecha, występuje cała masa zapisanych przeinaczeń. Oto jedno z nich:
… Płaczę nad tobą, Warszawo kochana, płaczę nad koleją państwową, w elekstryczny węzeł szarpaną… i nad wami, czerkiesy falenickie!
To ostatnie określenie przypisane było do pasażerów wyznania mojżeszowego.
Kolejny przykład bogatego i humorystycznego nazewnictwa.
Przeinaczenia weszły do powszechnego obiegu, stały się trwałym elementem języka Rodaków z Syreniego Grodu.
Bo czymś sie różnić musiem !