Strona główna KULTURA Sobota na Kercelaku – Handel, żebractwo i wódka.

Sobota na Kercelaku – Handel, żebractwo i wódka.

0
Sobota na Kercelaku – Handel, żebractwo i wódka.
Nagłówek Kuriera Czerwonego z maja 1933 roku - polona.pl

Mało który dziennikarz miał odwagę zapuścić się w owiane złą sławą ciemne uliczki i zakamarki przedmieść Warszawy.

Wejście w tłum handlujących na Kercelaku, największym targowisku dawnej Warszawy,  był dla dziennikarza oznaką lekkomyślności, lub elementarnego braku rozwagi. Pismacy bali się go jak ognia, co nie jest pozbawione pewnej logiki. Nie znając swoistego kodeksu handlowego  jaki tu obowiązywał, narażeni byli na dotkliwy przepadek mienia, lub co gorsza naruszenia osobistej powłoki cielesnej.

Przedwojenny Kercelak, widok w kierunku ulicy Leszno.
Przedwojenny Kercelak, widok w kierunku ulicy Leszno.

Redaktorzy naczelni prasy warszawskiej doceniali relacje z rejonów o fest podwyższonym zagrożeniu. Hojnie wynagradzali poświęcenie, odwagę i determinację swoich redaktorów. To był temat prima sort, nie to co mdły i bezbarwny felieton ze spaceru panny Jadzi (nawet najzgrabniejszej) alejkami Ogrodu Saskiego. Taki artykuł to był fenomenalny strzał w dziesiątkę. Po pierwsze primo – budował prestiż gazety. Po drugi primo – przykuwał uwagę czytelników. A po trzecie – kapitalnie wpływał na sprzedaż numeru. Gazeciarze już wiedzieli jak taki cymes zareklamować. To byli profesjonaliści w każdym calu.

By uhonorować i docenić rzetelność dziennikarza, proponuję przedwojenny artykuł o targowisku na Kercelaku, który ukazał się w majowym wydaniu popularnej gazety:

„Dobry Wieczór-Kurier Czerwony” – 7 maja 1933 r.

Sobota na „Kercelaku”                                                                                    Handel, żebractwo i wódka

Ulica Chłodna. Popołudniowe słońce zalewa światłem chodnik i skrzy się w taflach szyb wystaw sklepowych. Panuje ożywiony ruch, a począwszy od ulicy Wroniej przechodzi w ścisk. Przecież dziś sobota, targ na Kercelaku. Wszyscy spieszą w tamtą stronę. Bliżej placu Kercelego trudno już swobodnie się posuwać. Ścisk powiększa cała falanga handlarzy ulicznych, którzy rozłożyli swobodnie swoje towary na chodniku. Ulica rozbrzmiewa ich okrzykami. Sam plac jest formalnie zatłoczony. Jezdnię ulicy Okopowej zajęli sprzedawcy rzeczy używanych. Można tu kupić tanio przechodzone ubranie, używany kapelusz „Borsalino” za 2 złote, buty, pierścionki, aparaty fotograficzne i tysiące różnych innych przedmiotów.

Tłusty Czwartek  Zdj. NAC
Tłusty Czwartek Zdj. NAC

 

Nędza jest głównym powodem wyzbywania się tych rzeczy. Wśród stosów rupieci zdawałoby się, że bezwartościowych, błyśnie czasem jakiś biały kruk. Rzecz kosztowna, antyczna, a transakcje począwszy od groszy sięgają kilkuset złotowych sum. Amatorzy kupna stawiają przedewszystkiem pytanie, „Czy nie kradzione” ? Lepiej teraz się upewnić niżby dopuścić do tego, aby na ulicy chciał kto odebrać już kupione. Bo i tak się zdarza, Kercelak słynie z tego. Niektórzy przychodzą tu jedynie w nadziei rozpoznania swych rzeczy ukradzionych. Osobno rozłożyli się sprzedający instrumenty muzyczne, obok nich rowery – marzenie gapiącej się dziatwy.

Sprzedaż zwierząt mocno użytkowych. Zdj. fotopolska.eu
Sprzedaż gołębi i ptactwa ozdobnego. Zdj. NAC

Środek placu zastawiony jest tłumem budek z ubraniami, obuwiem i materiałami. Natrętni handlarze zaczepiają natarczywie każdego oferującego swój towar.                          – Panie, może spodnie ? Mam na co dzień i na święto.                                             – Panie może pantofle ? U mnie najmodniejsze i najtaniej.                          Przy budkach gdzie sprzedają gramofony i płyty też ciasno. Kilka nastawionych właśnie gramofonów stara się przekrzyczeć nawzajem, wyrzucając ze swych tub melodie „Rebeki”, utwór w wykonaniu gitar hawajskich, Walczyka no i rodowitą Polkę. Polki i oberki cieszą się tu największym powodzeniem. Powstaje z tego nieznośny hałas, zupełna kakofonia.

Stoisko z barankami wielkanocnymi na pl. Kercelego.  Zdj. NAC
Stoisko z barankami wielkanocnymi na pl. Kercelego. Zdj. NAC

Opodal kilku żebraków prosi krzykliwie o jałmużnę, przy hali mięsnej tłum oblega dziada z harmonią. Widocznie sobie popił, bo ma szkliste oczy i opowiada różne kawałki co lepiej bawi gapiów niż muzyka. Pięciogroszówki obficie lecą do nadstawionego kapelusza. Nie tylko on dziś pije, pije większość. Zajrzeć tylko do pierwszej bramy wystarczy aby się o tem przekonać. Dużo jest do tego okazji. Spotkanie ze znajomym, udane kupno czy korzystna sprzedaż. Sprzyja temu wypłata. Jako plon soboty pozostaje w każdej bramie okazała bateria pustych, mniejszych i większych butelek po wyrobach Państwowego Monopolu Spirytusowego.

Kercelak - Uczestnicy demonstracji przy karetce pogotowia ratunkowego zabierającej rannego demonstranta - 1926 r.  Zdj. NAC
Uczestnicy demonstracji przy karetce pogotowia ratunkowego zabierającej rannego demonstranta. Zdj. NAC

Nierzadko przyjacielska „wypitka” kończy się bijatyką na utrapienie lokatorów. Może nawet z tego powodu w niektórych z bram widnieją charakterystyczne napisy – „Zabrania się pić wódkę w bramie i na podwórzu pod karą policyjną”. Blady strach pada na tych, którzy nie czują się w porządku z prawem, gdy policja zamyka jednocześnie kordonem wyloty wszystkich ulic. Obława! W jej wyniku samochody policyjne zabierają sporą liczbę poszukiwanych. Długo w noc okoliczne knajpki cieszą się tego dnia wzięciem, a po pustym już placu przesuwają się chwiejne sylwetki. Czasem spokojnym mieszkańcom przerwie sen krzyk, czasem odezwie się trąbka pogotowia.                                                                                               I „Kercelak” ma swoje życie.