Strona główna KULTURA Ze słownika Warszawskiego Rodaka – Cwajnos

Ze słownika Warszawskiego Rodaka – Cwajnos

Wściekły Buldog Fot. Creazilla
Wściekły Buldog Fot. Creazilla

Dziś zapraszam na spotkanie z kolejną ciekawostką w bukiecie słownym warszawskiej ulicy. Cwajnos – pies o rozdwojonym nosie.

W dawnych opracowaniach językowych wyraz określany jako hybryda, czyli zrost słowny wyrazów:

  • zwei – zaczerpnięty z języka niemieckiego, 
  • nos – słowo w powszechnym użyciu, znane również jako gwarowe: kichawa, klipa, kulfon, oberlanca, kinol.

Określenie stosowano w kilku wariantach!

Cwajnos – słowo klucz, używane w potocznym nazewnictwie psa systemu Buldog. W wizualnym zderzeniu z fest ordynarnie spłaszczoną kichawą zwierzęcia, dobitnie określało walory zdecydowanie estetyczne, zamykało w sobie pozostałe elementy dość osobliwej fizjonomii.

W dawnej warszawie rasa szalenie popularna. Choć stosunkowo droga to wytrwale poszukiwana, wręcz prestiżowa. Używany był głównie jako ostry pies obronny, trzymający skuteczny dozór w bramach i na podwórzach, będący swoistą podporą dla stróżów warszawskich kamienic. 
Po odpowiednim przeszkoleniu bywał często nadzorcą złodziejskich melin, kryjówek, zakamuflowanych miejsc przestępczych interesów. Cwajnosa z powodzeniem wykorzystywano jako wsparcie służb wartowniczych w kantorach i bankach. Nieodłączny pomocnik nocnych stróżów, ostateczny argument w rękach osób zajmujących się zawodowo windykacją długów, weksli, wszelkiego typu zobowiązań.

Charakterystycznie rozbita fizjonomia wzbudzała ogromny respekt. Wręcz z automatu narzucała odpowiedni dystans do posiadacza tak ostrego, budzącego trwogę i złą sławę czworonoga.

W felietonie Stefana Wiecheckiego, zatytułowanym Dumny Wacuś, znalazł się typowy dla Wiecha opis sceny z największego targowiska ówczesnej Warszawy – Kercelaka.

Zapraszam do fragmentu felietonu:

Pan Stanisław Rosa, dozorca domu z ulicy Młynarskiej, dla podniesienia powagi swego urzędu, postanowił kupić sobie psa systemu buldog.
Udał się w tym celu do jakże uznanej i powszechnie cenionej centrali handlu psami „Pod parkanem”, na Placu Kercelego.
Jeden z najpoważniejszych przedstawicieli tej branży, fachura pierwszej wody, pan Konstanty Walczak, posiadał akuratnie na składzie odpowiedni egzemplarz. Był to duży, żółty buldog z przekrwionymi oczami i wyszczerzonymi kłami , noszący dumne imię Wacuś.
– Co pan chcesz za tego szczeniaka? – zagadnął kupujący.
– Niby za którego? Licz pan się ze słowamy, to nie żaden szczeniak, ale rasowy cwajnos, ojciec dzieciom … – odrzekł właściciel firmy.
– Ojciec dzieciom to może i jest, to każden jeden kondel potrafi, jak dozoru i opieki nie ma, ale czy rasowy leguralny cwajnos, to przypuszczam, że wątpię. Buldok powinien być zły, takie jego zwierzęce prawo. A ten leży, jakby chciał zdychać, łagodniak to jakiś być musi.
– Wisz pan, cholera mnie bierze na takie gadanie, znieważasz pan psa, nie znając go osobiście. Zaraz zobaczysz łachmyto smętna , czy on zły, czy łagodniak!
To mówiąc, obrażony hodowca spuścił psa z łańcucha i krzyknął:
– Wacuś, bierz go!
– Cwajnos zerwał się jak szalony i rzucił się na tego, który go obraził.

Z racji cech wspólnych, cwajnosem nazywano także przedstawicieli walk na pięści, boksu wyczynowego, czyli:

… fest mordobicia w majestacie prawa i przy pełnej aprobacie sędziego.

Ilość stoczonych pojedynków dość wymownie określał szpetnie rozpłaszczony, wielokrotnie deformowany i łamany nos.

Świat przestępczy chętnie korzystał z usług byłych bokserów wagi ciężkiej. Podobnie jak u psa, wygląd pokiereszowanej facjaty boksera, wzbudzał ogromny respekt i narzucał stosowny dystans. Skutecznie zniechęcał do bliższego kontaktu z jej posiadaczem, wymuszał uległą postawę.

Bywało, że znajdował zastosowanie przy określaniu osobników z wrodzoną, naturalną  bruzdą wzdłuż nosa. Tak powstał cwajnosrozdwojony, lub podwójny nos.