Nazwać kogoś kłamcą lub oszustem? Można i tak, ale to zdecydowane „pójście na łatwiznę”, zbyt proste i wyświechtane w pojęciu warszawiaka.
Pośród bogactwa określeń na ludzką „ułomność”, te pospolite słowa są dość oschłe, pozbawione barwnego kolorytu.
Zwróćcie proszę uwagę na wyjątkową różnorodność, ciekawe brzmienie, przemyślane zastosowania:
– bajerant (brać pod bajer), pozer, blagier (franc. blague – kłamstwo), matacz, krętacz, picuś (picuś glancuś – klasa mistrzowska), picer (od brania pod pic), pływak, cygan (cyganić, oszukiwać)), blefiarz (od blef), szachraj (szacher macher), kanciarz, szuler (od czeskiego šulíř – oszust)
Jest w czym wybierać, jak zwykle „na bogato”.
Jest jednak słowo najmilsze sercom warszawiaków, na trwałe wpisane w miejskie legendy i humorystyczne przekazy.
Absolutny synonim pomysłowości, wyjątkowego daru w umiejętnym przekonaniu klienta do własnych, przeważnie dość abstrakcyjnych opowieści. Tym słowem jest farmazoniarz.
Podobnie jak w wielu innych przypadkach, słowo na tyle jasne i oczywiste, że szkoda było cennej fatygi na dochodzenie źródłosłowu.
I to był błąd w podejściu!
Nigdy wcześniej nie myślałem, że farmazon to określenie bezpośrednio wywodzące się z języka rosyjskiego.
Słowo pochodzi od farmazirowat’ – czyli udawać, symulować. Brzmienie na pozór zdecydowanie bliższe języka francuskiego. Podobnie jak popularne zawołania: sikalafon (si qu’a la font) – „tak to już jest”, „takie jest życie”, oraz pod de pache – iść pod rękę.
Taką była nasza gwara warszawska, nie znała barier ni kordonów!
Otwarta na wszystko co wpadało w ucho, dająca poczucie wyższości nad przypadkowym rozmówcą, słownym lebiegą i regularnym ciapciakiem.
Na koniec króciutki wspomnienie o legendarnej postaci, „Króla Warszawskich Farmazoniarzy” – Adolfie Cynianie:
(…) Brawura, brak cienia cykorii, ułańska fantazja połączona ze sztuką zakładania regularnej mowy. To wszystko uczyniło Cyniana najbardziej znanym farmazoniarzem w Syrenim Grodzie. Był w stanie sprzedać praktycznie wszystko, a może i więcej. Od fabryki drutu, śrutu i giętych parasoli począwszy, na Belwederze, Kolumnie Zygmunta, moście Kierbedzia i tramwaju miejskim kończąc.
Bezsprzecznie wysokiej klasy specjalista we wciskaniu farmazonów.