Strona główna Blog Strona 16

Tajemnice Warszawy – W odmętach wielkomiejskiego bagna

0
Tajemnice Warszawy – W odmętach wielkomiejskiego bagna
Dancing w restauracji Oaza Fot. NAC

Zapraszam do archiwalnego artykułu o „szemranej” historii przedwojennej Warszawy.

Rozpoczęliśmy wczoraj wędrówkę po mało przeciętnemu obywatelowi znanej Warszawie – Warszawie występku, upadku i zbrodni.
Dziś z mrocznych, zadymionych „melin” przechodzimy do wykwintnych nieraz salonów kawiarnianych, w których gnieździ się również ten „świat podziemny” stolicy, bojący się spojrzeć w oczy przedstawicielom władz bezpieczeństwa.
„Niebieskie ptaki …”
Są one w każdem wielkim mieście.

W nieskazitelnych garniturach, wytwornym obuwiu , z piękną szpilką w krawacie i śnieżnie lśniącym kołnierzykiem. Krążą wśród ludzi z najlepszych sfer i wśród biedoty upatrując ofiary, która przez nieostrożność lub naiwność odda się im na żer.
Wielcy żeglarze po szerokich, choć mętnych wodach „kantu” wielkomiejskiego bywają w lokalach „pierwszej klasy”.

Eleganckie kawiarnie, luksusowe dancingi, najdroższe restauracje – oto teren, na którym snują swe sieci hochstaplerzy na wielką skalę.
Specjalnem powodzeniem u tych osobników cieszy się olbrzymia kawiarnia, położona w centralnym punkcie Nowego Światu.
Pewien oficer policji śledczej wyraził się kiedyś:
– Tutaj można codrugiego wsadzić na rok do kryminału, a nie będzie się czuł pokrzywdzony.
Niewiele jest w tym przesady.
Od czasu do czasu zdarza się, że do stolika podchodzi pan i szepce coś do ucha siedzącemu. Gość płaci i wychodzą razem. To agent wyłowił tu znanego i poszukiwanego przez policję hochstaplera.

Restauracje na ulicy Wierzbowej   Fot. NAC
Restauracje na ulicy Wierzbowej Fot. NAC

Elegancko ubrany rudy mężczyzna z wyraźnie wschodnimi rysami twarzy siedzi przy stoliku i rozmawia żywo gestykulując.
Sprawia wrażenie człowieka obrabiającego poważne interesy. Cieszy się powszechnym szacunkiem. Gdy wchodzi do lokalu służba kłania się w pas.
– Szanowanie panu dyrektorowi!
Pan dyrektor ma gest. Płaci i wymaga.
To pan P…ski, oficjalnie pracownik branży ubezpieczeniowej. Faktycznie to szantażysta, oszust i zawodowy wydrwigrosz. Gotów jest wyrobić pożyczkę, zdyskontować weksle. Pieniędzy z tych tranzakcyj ofiara nigdy nie zobaczy.

Poniewczasie dowiaduje się naiwny, że został przez „kochanego pana Aleksandra” ordynarnie … nabity w butelkę.
Albo inny typ. Na skos przycięte baczki, włosy pokryte pomadą, świeżo odprasowane spodnie. Mina zabójcza, powodzenie u kobiet. Już w dwudziestym roku życia pan K. zapowiada się interesująco.
Ożeniony z nieco starszą od siebie panienką, szybko ją „puścił w kurs” strącając w bagno życia, na żer ulicy.
Potem miał szereg romansów. W pewnym przypadku omotał młodą panienkę z dobrego domu siecią intryg. Zmuszając do fałszerstwa weksli zamożnej matki i do nierządu.

Fragment sali bufetowej Hotelu Bristol  Fot. NAC
Fragment sali bufetowej Hotelu Bristol Fot. NAC

Obiecującym młodzieńcem zainteresowały się władze zostawiając sobie na pamiątkę jego fotografię i odciski palców.
Nie gardził także „łaskawym chlebem” starszych pań. Korzystając z nawiązanych z niemi stosunków pisze czułe liściki, które kończą się zawsze – pieniędzy, pieniędzy, pieniędzy.
Oczywiście dla niewtajemniczonych jest co najmniej „dyrektorem naczelnym”.
Szczególnie często hochstaplerzy stwarzają sobie opinię wpływowych dziennikarzy i korzystając z tego, polują na naiwne ofiary. Dopiero po jakimś czasie dowiadują się „frajerzy”, że pan redaktor był zwykłym akwizytorem ogłoszeniowym i to usuniętym za sprzeniewierzenia.

Takich redaktorów jest mnóstwo. Kon-Konecki vel Konicz, vel Ferdynand Harry. Autentyczny baron Kelles-Krauz vel Smulski i wielu, wielu innych.
Kartoteki śledcze przepełnione są ich fotografiami i „literaturą” o owocnej pracy. Kryją się w nich nierzadko wielkie „talenty” skierowane na drogę oszustwa.
Są i tacy, którzy zajmują poważne stanowiska. Mając w ręku urzędową gotówkę, obracali nią na własne cele. Jakieś kupno … Sprzedaż … Majątek ziemski, parcele w Gdyni – dziś krociowej wartości.
Oczywiście w wielkiej kawiarni muszą się znaleźć i odpowiednio wytworni lichwiarze.
Pan M. niema zmartewienia, pieniędzy wbród. Jeździ coraz to innem autem. Któż może wiedzieć, że te auta to … zastawy! Pożycza chętnie, ale zna swoją wartość. Droży się, śrubuje procencik. Ma „dobre serce”.
– Zapłata? Ach, drobnostka. Jakoś to będzie, rata prolongata a conto.
Niech jednak klijent spróbuje być niepunktualny!
Wytworny lichwiarz wyciśnie z niego wszystkie soki. Zniszczy i zgubi!

W szeregach hochsztaplerów znajdują się i kobiety!! Coś pośredniego między prostytutką, rajfurką i szantażystką.
Pewna czarująca pani, która żyje z podnajmu mieszkania dla celów „towarzyskich”, lub inna, puszczająca w obieg dwie piękne córeczki. Sama zaś zostaje w stałym kontakcie z pewnym wytwornym domem schadzki.
Jakże głębokie jest wielkomiejskie bagno! Ileż hańby ludzkiej w niem się gnieździ.
Wśród niebieskich ptaków specjalne miejsce zajmują szulerzy, gładcy w obejściu. Nieskazitelnie ubrani, z minami lwów salonowych, pewni siebie. Uczciwi ludzie nie podają im ręki. Wszystkie kluby zabroniły im wstępu do swych likali.
Pan J… Pan S… Pan G… To asy!

Kawiarnia Ziemiańska  Fot. NAC
Kawiarnia Ziemiańska Fot. NAC

Małe ptaszki gnieżdżą się w odpowiedni mniejszych lokalach. Znają ich dobrze sale bilardowe.
W Alei Jerozolimskiej są bilardy, których bywalcami są wyłącznie osobnicy ciemnego typu. Wzdłuż Marszałkowskiej jest szereg cukierni, gdzie uczciwy człowiek zabłądzi tylko przypadkiem. U zbiegu Żórawiej zbierają się drobni aferzyści. Kupują weksle, sprzedają za gotówkę. Urzędują tam także specjalni dostawcy weksli. Za 10 procent wartości, można tam nabyć weksle opiewające na dziesiątki tysięcy złotych. Weksle firmowe! Autentyczne! 
Dużo też jest weksli różnych „murowanych” firm – przeważnie nieistniejących, lub dawno zlikwidowanych.
Istnieją całe przedsiębiorstwa organizowane tylko w tym celu, by wystawić masę weksli, nabrać za nie towaru i rozwiać się! Takiem przedsiębiorstwem było głośne swego czasu „Warszawsko – Gdańskie Towarzystwo Handlowe”.
Skończyło swój żywot za kratami więzienia.

Na rogu Nowogrodzkiej jest inna cukiernia, gdzie zbierają się kombinatorzy wszelkich gatunków. Zawodowi gracze w bilard i domino. Przeważają jednak bookmacherzy.
Naiwniaczek, który przypadkowo znajdzie się tutaj i da namówić na grę, zostaje wkrótce ogołocony z gotówki, gdy chce się odegrać szybko znajduje usłużnego, który na gruby, nieraz 50 procent, pożyczy pieniądze.
Wiele, bardzo wiele odmian jest niebieskich ptaków! Od międzynarodowych hochsztaplerów, do podrzędnych drobnych kanciarzy.
Jutro zajrzymy do domów schadzek. Tych ropiejących wrzodów na ciele stolicy.

Źródło: Gazeta Codzienna Dzień Dobry – 1931 r.

Ikarusem jak za dawnych lat

0
Ikarusem jak za dawnych lat
Ikarus 280 na ul. Świętokrzyskiej Fot. Robert Człapiński

Z okazji 10. rocznicy wycofania ikarusów z warszawskiej komunikacji, Klub Miłośników Komunikacji Miejskiej zaprasza na wystawę taboru i uruchamia specjalną linię turystyczną. Ze wszystkich atrakcji miłośnicy węgierskich autobusów będą mogli skorzystać już w najbliższą sobotę 18 listopada.


Autobusy marki Ikarus odegrały ważną rolę w historii stołecznej komunikacji miejskiej. Pierwsze sztuki modelu 620 pojawiły się na warszawskich ulicach już w 1960 roku. Były to niewielkie, dziewięciometrowe pojazdy z silnikiem z przodu. Wtedy jednak się nie przyjęły – po dostawach popularnych jelczy, tzw. „ogórków”, węgierskie wozy zostały przekazane innym miastom.

W latach 70. Polska Rzeczpospolita Ludowa kupiła licencję na produkcję francuskich autobusów Berliet. Autobusy były nowoczesne, ładne, ale zbyt ciasne i za delikatne na warszawskie warunki. Konieczne było znalezienie konstrukcji wytrzymałej, ale też pojemnej. Władze stanęły przed trudnym wyborem pomiędzy zachodnioniemieckim MAN-em a węgierskim ikarusem. Jako że PRL była członkiem RWPG (Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej – organizacji gospodarczej ówczesnych państw „demokracji ludowej” pod przewodnictwem Związku Radzieckiego), wybór padł na ten drugi pojazd.

Ikarus 280 na Al. Jerozolimskich Fot Robert Człapiński
Ikarus 280 na Al. Jerozolimskich  Fot. Robert Człapiński

Podróże z atrakcjami

Węgierskie przegubowce pojawiły się w Warszawie w zimę stulecia, a dokładnie w grudniu 1978 roku. Pierwsze zostały skierowane na linię 192, łączącą Dworzec Południowy (obecnie Metro Wilanowska) z Ursynowem. Wraz z kolejnymi dostawami, od 1987 roku, ikarusy stały się jedyną marką autobusów eksploatowanych przez Miejskie Zakłady Komunikacyjne. Dodatkowo w latach 90. pojawiło się kilka nowszych modeli, w tym cztery wozy niskopodłogowe.

Wielu pasażerów wspomina dźwięki wyjącego mostu napędowego, sygnału ostrzegawczego, trzaskających drzwi, a nawet szyb wpadających w drgania na jałowym biegu. Ich nieszczelne „harmonie”, łączące dwie części pojazdu, nieraz zapewniały podczas deszczu prysznic osobom stojącym w przegubie. Latem pasażer przyklejał się do nagrzanych siedzeń pokrytych skajem (tworzywem sztucznym), ale jednocześnie schładzało go powietrze wpadające przez charakterystyczne duże okna. Pomimo wielu wad, Ikarus był jedynym i zarazem najlepszym autobusem, jaki można było kupić 45 lat temu w PRL-owskiej rzeczywistości. Łączył prostotę konstrukcji z wytrzymałością ciężarówki i dużą pojemnością pasażerską, zapewniając całkiem przyzwoity komfort podczas podróży. Jednocześnie był tani w użytkowaniu.

Przez 35 lat eksploatacji autobusy te woziły pasażerów po Warszawie w różnych malowaniach, z różnym wyposażeniem, a od początku transformacji gospodarczej również z reklamami na burtach. Stały się nieodłącznym elementem każdego ujęcia tętniącego życiem miasta. Przez warszawskie zajezdnie przewinęło się niemal 3,5 tys. tych wozów. A przez pewien czas, w latach 1993-97, były również montowane w zajezdni przy ulicy Stalowej.

Zasłużona emerytura

Ostatecznie na emeryturę ikarusy zjechały 29 listopada 2013 roku, by – miesiąc później – jeszcze raz przewieźć tłumy warszawiaków na linii specjalnej w Sylwestra. Od tamtej pory na warszawskich liniach kursują wyłącznie autobusy z niską podłogą, a przez ostatnie lata stale przybywa pojazdów nisko- oraz zeroemisyjnych: hybrydowych, na gaz i elektrycznych. Kilkanaście ikarusów zostało zachowanych w kolekcjach Klubu Miłośników Komunikacji Miejskiej, Miejskich Zakładów Autobusowych oraz innych sympatyków marki. Pojawiają się na ulicach okazjonalnie oraz w ramach Warszawskich Linii Turystycznych.

Obecnie, wraz z wymianą taboru na nowy, ikarusy znikają też z innych miast. W Polsce na co dzień już nie jeżdżą, a nawet na Węgrzech stopniowo znikają ostatnie sztuki. Przy odrobinie szczęścia można je jeszcze spotkać np. w Jawarynie lub – jako trolejbusy – w Budapeszcie i Szegedynie.

Ikarus 260 i 280 na ul. Marszałkowskiej  Fot. Leszek Peczyński
Ikarus 260 i 280 na ul. Marszałkowskiej  Fot. Leszek Peczyński

Wystawa i specjalna linia

Z okazji 10. rocznicy pożegnania z ikarusami, Klub Miłośników Komunikacji Miejskiej zaprasza na wystawę autobusów zachowanych w Warszawie. Pojawią się również pojazdy z innych miast, m.in. Wrocławia, Lublina i Krakowa. Będzie można je oglądać w sobotę, 18 listopada, w godz. 10.00-13.00 na terenie Miejskich Zakładów Autobusowych przy ulicy Włościańskiej 52 (wejście od ul. Kłodawskiej).

Na miejsce można dojechać Warszawskim Transportem Publicznym (okolice Metra Marymont). Z kolei samochody można pozostawić na sąsiednim parkingu P+R.

Dla spragnionych wrażeń uruchomiona będzie ( w godz. 12:00-18:00) specjalna bezpłatna, ikarusowa linia 410, łącząca pętle przy stacjach metra Marymont i Trocka. Obsługujące ją ikarusy „zahaczą” – po drodze – m.in. o Wisłostradę, Stare Miasto i Trasę W-Z.

Trasa linii 410: METRO MARYMONT – ks. J. Popiełuszki – Z. Krasińskiego – pl. T. W. Wilsona – Z. Krasińskiego – Wybrzeże Gdyńskie – R. Krajewskiego – Zakroczymska – Konwiktorska – Bonifraterska (powrót: Międzyparkowa – Szymanowska – Zakroczymska – Wenedów) – Miodowa – Krakowskie Przedmieście – pl. marsz. J. Piłsudskiego (powrót: pl. Bankowy – Senatorska) – Trasa W-Z – most Śląsko-Dąbrowski – dw. Wileński – Wileńska – Inżynierska – 11 listopada (powrót: Ratuszowa) – rondo Żaba – św. Wincentego – Kołowa – M. Ossowskiego – Handlowa – Unicka – Trocka – METRO TROCKA.

Organizatorem wydarzenia jest Klub Miłośników Komunikacji Miejskiej w Warszawie we współpracy z Zarządem Transportu Miejskiego i Miejskimi Zakładami Autobusowymi.

Źródło: Urząd m. st. Warszawy

 

Przypadek bywa ojcem sukcesu.

0
Przypadek bywa ojcem sukcesu.
Ulica Wolska przy rogatkach wolskich. lata `30 Fot. NAC

Lubię wertować przedwojenne wydania warszawskich gazet codziennych. To skarbnice kapitalnych informacji „z pierwszej ręki”, pełne zapomnianych faktów zapisanych cudownym językiem. Zebrało się kilka tematów, które do tej pory nie znalazły konkretnego wyjaśnienia. Historie bardzo ciekawe, lecz ogólnikowe. Porwane i niepełne, wpisujące się w powiedzenie „niby coś wiem, ale nie do końca”.

Jedną z niewyjaśnionych zagadek stanowiło umiejscowienie gastronomicznej oazy smaków wszelakich, lub jak kto woli pospolitej knajpy, figurującej pod nazwą „Pod Kogutem”. 

Przez lata zbierałem okruchy wspomnień, opowieści wiekowych mieszkańców. Często dość zaskakujących i sprzecznych ze sobą. Jednak przekazy lokowały ów „gastronom” po parzystej stronie ulicy Wolskiej. Z czasem wbiło się to w głowę tak skutecznie, że „nieparzystej” części ulicy nie braliśmy pod uwagę.
Poszukiwania dotyczyły początkowego odcinka królowej Wolskich ulic. Wolskiej biegnącej od Rogatek przy Okopowej (tu było wejście na największe targowisko przedwojennej Warszawy), do narożnika z ulicą Karolkową (Fabryka Wyrobów Platerowanych i Brązowych Braci Henneberg).

Wolska 11  Fot. Archiwum Państwowe m. st. Warszawy
Wolska 11 Fot. Archiwum Państwowe m. st. Warszawy

W sumie to dość krótki odcinek, ale za długi by osiągnąć jakąkolwiek precyzję. Czyli lipa na resorach.

Dlaczego akurat ten fragment ulicy?
Wspomniany w piosence Tata Tasiemka (Łukasz Siemiątkowski) mieszkał w kamienicy o adresie Okopowa 30 (róg Wolność 21), a miejscem jego przestępczej działalności było targowisko na Kercelaku.
W tekście piosenki „Rum Helka” padają słowa:

„Na Wolskiej pod Kogutem, tam była zabawa, tańczyła Helka klawa, wybrany świata cud …”

Wychodzi na to, że wspomniany lokal musiał działać  w pobliżu szlaków Tasiemki i jego „wesołej kompanii”.
Kilka dni temu Michał Pałgan, wspólnik w poszukiwaniach, odnalazł konkretny artykuł prasowy. Tekst cudownie osadzony w „kreminalnych klimatach” dawnej Warszawy.
I tu ogromna niespodzianka!
Unikatowe opisy lokalu u Grubego Joska na Gnojnej (później Rynkowej) oraz poszukiwanej od lat siedziby „Pod Kogutem”.

Wolska 9 Fot. Archiwum Państwowe m. st. Warszawy
Wolska 9 Fot. Archiwum Państwowe m. st. Warszawy

Proszę zwrócić uwagę na podany w artykule adres – ulica Krochmalna!!!
To jednak dało punkt wyjścia do zestawienia pewnych faktów.

Oto fragment artykułu z lat trzydziestych:

„Nieraz policja szukając przestępcy zagląda do „Grubego Joska” i wyławia stamtąd kogo potrzeba. Niespodzianie, gdy raczy się wódką i bawi wesoło w towarzystwie ulicznych dziewcząt, spada mu na kark ręka, która go już nie wypuści. Policja!
Jeszcze jednak większe wrażenie wywołuje to słowo w innych lokalach, gdzie na dźwięk tego okrzyku powstaje popłoch. Wszystko rzuca się do ucieczki. W panice biegną zebrani do drzwi i okien, wpadając prosto na oczekujących policjantów.
Tą knajpą jest lokal Szmulka na Krochmalnej. Tam dopiero zbiera się właściwy element przestępczy. Wiecznie w zatargu z prawem, w ucieczce przed policją. Ludzie, którzy mają bogate życiorysy w kartotekach Urzędu Śledczego. Stali mieszkańcy kryminału.
Tu „Pod Kogutem” opracowują się plany nowych wypraw. Odbywają się posiedzenia „din-tojry” złodziejskiego sądu, którego wyroki często zapisują się krwawemi literami w kronikach policyjnych i księgach Pogotowia Ratunkowego.
Bywają tam asy świata przestępczego. Międzynarodowy doliniarz Sender Gutnicki, i kasiarze – Szpicbródka i Mieczysław Dobiecki.
Do stałych bywalców należał zabity kasiarz Dusznikiewicz. Bywał główny sprawca sławnego mordu na Foksal – Hipek Wariat i jego wspólnik, skazany na bezterminowe ciężkie więzienie krwawy zbir Staśkiewicz.
Czasem zajrzy ktoś ze świata „politycznego” drobny komunista, trzymający w zanadrzu czerwoną płachtę z antypaństwowym napisem, przygotowaną do zawieszenia na drutach tramwajowych”.

No i zaczęło się emocjonalne śledztwo!
Na zdjęciach lotniczych i planach miejskich widać ten szczególny rejon. Na gęsto zabudowany teren pomiędzy ulicami Wolską i Krochmalną.

Rejon pomiędzy Wolską a Krochmalną w 1945 r. Fot. mapa.um.warszawa.pl
Rejon pomiędzy Wolską a Krochmalną w 1945 r. Fot. mapa.um.warszawa.pl

Z różnych względów kilka posesji odpadło w tak zwanych „przedbiegach”. Pozostały dwa miejsca, dość dobrze wpisujące się w specyfikę i charakter działalności knajpy „Pod Kogutem”.
Ze względu na pozycje w przestępczym rankingu gości, lokal musiał być położony „na uboczu” i mieć wygodne „drogi ewakuacyjne”. Sprawdzone i bezpieczne trasy umożliwiające szybką ucieczkę przed policyjną obławą.

Obstawiliśmy dwa adresy:
– Wolska 9 (nr hipoteczny 3074), z drugiej strony Krochmalna 86
– Wolska 11 (nr hipoteczny 3075), przechodząca do posesji Krochmalna 88
Wcześniej nie rozpatrywaliśmy takiej ewentualności, jednak artykuł skutecznie zawęził poszukiwania.

Plan rejonu z 1936 r. Fot. Rejon pomiędzy Wolską a Krochmalną w 1945 r. Fot. mapa.um.warszawa.pl
Plan rejonu z 1936 r. Fot. Rejon pomiędzy Wolską a Krochmalną w 1945 r. Fot. mapa.um.warszawa.pl

Ostatnią rzeczą do wyjaśnienia jest nazwisko właściciela „Pod Kogutem”– niejakiego Szmulka.
Może to ostatecznie powiąże zebrane informacje.
Na chwilę obecną, ze względu na „dogodną” topografię terenu, obstawiamy posesje przy Wolskiej 9/Krochmalnej 86.

Tak czy siak, po tylu latach Michał dotarł do rozwiązania zagadki!

Ostatecznie runęła w pył opcja z parzystą stroną ulicy. Na placu boju pozostała Wolska historia wpisana w „dwa numery” strony nieparzystej.
A to już jakiś konkret!

Janusz Dziano

Największy bieg w Polsce

0
Największy bieg w Polsce
Bieg Niepodległości

W sobotę o godzinie 11.11 blisko 15 tys. biegaczek i biegaczy stanie na starcie 33. Biegu Niepodległości. Będą to największe zawody biegowe w Polsce po pandemii koronawirusa

– 11 listopada to szczególny dzień. Razem świętujemy jedną z najpiękniejszych rocznic w historii naszego kraju. W Warszawie w tym dniu już po raz 33 wystartuje Bieg Niepodległości. Biegnąc w białych i czerwonych koszulkach tworzycie żywą flagę Polski, która wypełnia warszawskie ulice – mówi zastępca prezydenta stolicy Renata Kaznowska. – Bądźcie z nami podczas tego niezapomnianego wydarzenia. Biegnijcie, kibicujcie – stwórzcie z nami niezapomniane widowisko.

Dla biegaczy

Start i meta biegu będą tradycyjnie znajdować się w alei Jana Pawła II na wysokości ul. Stawki. Biegacze pobiegną al. Jana Pawła II, wiaduktami nad rondem Czterdziestolatka, ul. Chałubińskiego i al. Niepodległości na południe, zawrócą na wysokości ul. Rakowieckiej i po 10 km dotrą do mety. To prawdopodobnie najszybsza trasa biegowa w Polsce – prosta i niemal płaska.

Przed startem zaplanowano wspólne odśpiewanie hymnu Polski. Organizatorzy – miejska jednostka Aktywna Warszawa i Fundacja „Maraton Warszawski” – zachęcają, by na start założyć białą lub czerwoną koszulkę. Tradycyjnie biegacze w białych koszulkach ustawiają się po prawej stronie, zaś w czerwonych – po lewej. Dzięki temu przynajmniej na pierwszych kilometrach tworzą długą, biało-czerwoną wstęgę.

Biegaczy będzie wspierał „marszałek Piłsudski” w limuzynie. Na trasie do większego wysiłku będą mobilizować bębniarze i chórzyści. Zwykle też na półmetku i na ostatnim kilometrze do kibicowania dołącza wielu mieszkańców Warszawy.

Oprócz zawodów głównych zostanie też rozegrana Mila Niepodległości dla dzieci od 10 do 14 roku życia. Oraz zawody nordic walking na 6,5-kilometrowej trasie.

Bieg główny startuje o symbolicznej godzinie 11.11. Przy tak dużej grupie start będzie odbywał się falami przez ponad 30 minut. Zawodnicy z ostatnich stref startowych wyruszą więc na trasę, kiedy czołówka biegu dotrze już do mety.

Na liście startowej biegu głównego są 14 882 osoby. Dodatkowo 369 osób pobiegnie wirtualnie, w marszu nordic walking – 644 osoby, a w Mili Niepodległości – 408.

Na 33. Bieg Niepodległości
Na 33. Bieg Niepodległości

Miasto zachęca biegaczy do korzystania z komunikacji miejskiej. Zgodnie z zarządzeniem prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego „uczestnicy 33. Biegu Niepodległości, na podstawie numeru startowego są uprawnieni do nieodpłatnego przejazdu pojazdami Warszawskiego Transportu Publicznego: autobusami, tramwajami, pociągami metra i Szybkiej Kolei Miejskiej oraz pociągami Kolei Mazowieckich i Warszawskiej Kolei Dojazdowej, w granicach 1 strefy biletowej ZTM”.

Więcej informacji dla biegaczy na stronie biegu.

Dla samochodów

Na potrzeby organizacji startu i mety, jako pierwszy, zostanie zamknięty odcinek alei Jana Pawła II od ronda „Radosława” do ulicy Anielewicza. W sobotę w godzinach 3:00-18:00 zostaną wyłączone z ruchu obie nitki tej arterii. Wówczas kierowcy nie przejadą ulicą Stawki w poprzek alei Jana Pawła II.

Kolejne zmiany zostaną wprowadzone o godzinie 9:00. Wówczas zostaną zamknięte dla ruchu:

– rondo „Radosława” – kierowcy przejadą wyłącznie z alei Jana Pawła II (od strony Żoliborza) w Okopową;
– ulica Okopowa – brak dojazdu do ronda „Radosława”; kierowcy będą musieli skręcić w Powązkowską; dalej w stronę Żoliborza pojadą ulicami Burakowską i Kłopot do alei Jana Pawła II;
– ulica Słomińskiego – na odcinku od ulicy Pamiętajcie o Ogrodach do ronda „Radosława”; w kierunku Żoliborza będzie można przejechać ulicami: Pamiętajcie o Ogrodach, Kłopot do alei Jana Pawła II.

Te odcinki dróg pozostaną zamknięte do godziny 14:30.

Od godziny 9:30 do 14:00 nieprzejezdny stanie się kolejny fragment alei Jana Pawła II – od ulicy Anielewicza do alei „Solidarności”. Od godziny 10:30 do 14:00 zamknięta będzie już cała trasa biegu. W tym czasie kierowcy nie przetną jej, jadąc ulicami: Anielewicza, Nowolipki, aleją „Solidarności”, Elektoralną, Grzybowską, Świętokrzyską i Prostą, Koszykową, Nowowiejską, aleją Armii Ludowej i Wawelską (na górnym poziomie) oraz Stefana Batorego. Ruchem na tych skrzyżowaniach będą kierowali policjanci. Kierowcy jadący aleją Niepodległości od strony Ursynowa skręcą w Rakowiecką w stronę Puławskiej. Pojechać będzie można także w odwrotnej relacji. Natomiast z Rakowieckiej od strony Boboli będzie można pojechać na wprost lub skręcić w prawo.

Dla komunikacji miejskiej

Autobusy i tramwaje, które jeżdżą ulicami na trasie 33. Biegu Niepodległości oraz ulicami poprzecznymi, będą kierowane na trasy objazdowe przebiegające najbliższymi przejezdnymi ciągami komunikacyjnymi. Możliwe są także skrócenia tras i chwilowe wstrzymania ruchu.

Nie będą kursowały tramwaje linii 22 i 73 oraz autobusy linii 160. Na trasy objazdowe będą kierowane tramwaje linii: 4, 7, 9, 10, 15, 17, 18, 20, 23, 24, 26, 33, 35 oraz autobusy: 119, 157, 167, 168, 174, 200, 409, 500, N12, N13, N46, N62, N63.

Tego dnia autobusy linii 178 pojadą między osiedlem Skorosze a rondem Daszyńskiego, natomiast 518 między Nowodworami a Metrem Marymont. Autobusy linii 520 będą kursowały z Marysina do Pomnika Lotnika, a 521 będą łączyć Falenicą z rondem Wiatraczna.

Miasto zachęca do korzystania z metra oraz połączeń kolejowych – Szybką Koleją Miejską i Kolejami Mazowieckimi. Obowiązuje wzajemne honorowanie biletów wszystkich rodzajów WTP i KM.

W sobotę w godz. 11.00-19.00 metro będzie kursowało częściej niż w standardowy dzień świąteczny – M1 co ok. 4 minut, M2 co ok. 5 minut. W razie potrzeby do ruchu zostaną skierowane dodatkowe składy.

Tego dnia na stronie internetowej WTP i w mediach społecznościowych prowadzona będzie relacja na żywo z wprowadzanych zmian w ruchu drogowym i kursowaniu pojazdów WTP. Na ulicach, w ważnych komunikacyjnie punktach, będzie pracowało kilkunastu informatorów. W mieście rozlokowanych zostanie kilkadziesiąt posterunków nadzoru ruchu. Więcej informacji na stronie www.wtp.waw.pl.

Szczegółowe informacje o zmianach w organizacji ruchu spowodowanych remontami i inwestycjami można znaleźć na stronach: infoulice.um.warszawa.pl oraz facebook.com/infoulice. Komunikaty dotyczące tras pojazdów Warszawskiego Transportu Publicznego dostępne są na stronie: wtp.waw.pl  Dodatkowo na stronie Miejskiego Centrum Kontaktu Warszawa 19115 można zamówić bezpłatną usługę powiadamiania SMS o utrudnieniach w ruchu w stolicy.

Źródło: Urząd m. st. Warszawy

Odzyskanie niepodległości w Warszawie

0
Odzyskanie niepodległości w Warszawie
11 listopada 1918 roku Komendant powrócił! Józef Piłsudski w Warszawie Fot. NAC

10 listopada o godzinie 7.00 na Dworzec Warszawsko-Wiedeński przybył zwolniony z twierdzy w Magdeburgu Józef Piłsudski. Niektóre miejsca, w których dokonywało się w 1918 r. odzyskanie przez Polskę niepodległości istnieją do dziś, inne zniknęły, inne całkiem się zmieniły.

Dworzec Warszawsko-Wiedeński

Józef Piłsudski miał przyjechać w południe, wtedy planowano jego uroczyste powitanie. Jednak pociąg dotarł o 7.00 rano – dlatego witała go tylko kilkuosobowa grupka. Byli w niej m.in. książę Zdzisław Lubomirski reprezentujący Radę Regencyjną oraz prezydent Warszawy Piotr Drzewiecki.

Dworzec, na który przybył Piłsudski rok później, w 1919 roku został przemianowany na Dworzec Główny. Przed II wojną światową rozpoczęto jego rozbudowę, powstał monumentalny gmach z elementami art déco. Budynek miał być wizytówką nie tylko stolicy, ale i całego kraju. Niestety przed ukończeniem inwestycji został zaprószony ogień na budowie i znaczna jego część spłonęła. A po upadku powstania warszawskiego został zburzony przez hitlerowców. Na jego gruzach utworzono obecny dworzec Warszawa-Śródmieście, który jest wykorzystywany przez linie SKM oraz pociągi podmiejskie.

 10 listopada 1918 - przyjazd do Warszawy Józefa Piłsudskiego  Fot. NAC
10 listopada 1918 – przyjazd do Warszawy Józefa Piłsudskiego Fot. NAC

Biały Pałacyk na Frascati

Prosto z dworca Piłsudski pojechał samochodem na Frascati – na śniadanie i rozmowy z księciem regentem Zdzisławem Lubomirskim. Panowie udali się do Białego Pałacyku, gdzie mieszkał książę.

Budowla ta została zaprojektowana przez samego Szymona Bogumiła Zuga w XVIII wieku i powstała w otoczeniu ogrodów, które później zostały przekształcone w park zwany „Frascati”. Pałacyk ucierpiał podczas II wojny światowej, został odbudowany, dzisiaj znajduje się tutaj Muzeum Ziemi PAN.

Piłsudski otrzymał w tamtym czasie propozycję objęcia stanowiska naczelnego dowódcy wojskowego od socjalistycznego tymczasowego rządu Ignacego Daszyńskiego, który powstał w Lublinie oraz propozycję objęcia teki ministra spraw wojskowych w endeckim rządzie Józefa Świeżyńskiego, który chciała utworzyć Rada Regencyjna. Obie komendant odrzucił. Ustalono, że zostanie wodzem naczelnym na mocy postanowienia Rady Regencyjnej.

Pałac Arcybiskupi

To tutaj urzędowała Rada Regencyjna – i tu doszło do pierwszego spotkania Piłsudskiego z wszystkimi członkami rady. Miało ono miejsce 10 listopada o godz. 16.00.

Pałac Arcybiskupi znany również jako Pałac Borchów został wzniesiony w XVIII wieku. Przez lata zmieniał właścicieli i funkcje. Znajdowały się w nim m.in. hotele, restauracje czy Instytut Aleksandryjskiego Wychowania Panien. Od 1843 roku do dziś pełni funkcję siedziby arcybiskupa warszawskiego.

Najważniejsze jednak spotkanie Rady Regencyjnej z Józefem Piłsudskim odbyło się w mieszkaniu chorego ponoć regenta Józefa Ostrowskiego – 11 listopada między godziną 17.00 a 22.00. Wtedy to Rada przekazała całość władzy Naczelnemu Wodzowi Wojsk Polskich Józefowi Piłsudskiemu.

Józef Piłsudski podczas uroczystości odznaczenia Lwowa krzyżem Virtuti Militari, listopad 1920 r. Fot. NAC
Józef Piłsudski podczas uroczystości odznaczenia Lwowa krzyżem Virtuti Militari, listopad 1920 r. Fot. NAC

Dworzec Kowelski

W Warszawie w tamtych dniach nie było wcale spokojnie. Rozbrajano Niemców i co chwila wybuchały strzelaniny. Prasa odnotowała potyczki z niemiecką obsadą cytadeli w rejonie Dworca Kowelskiego. Budynek ten został zniszczony w 1915 roku, podczas wycofywania się Rosjan z Warszawy. Po I wojnie wybudowano na jego miejscu Dworzec Gdański. Obecnie odjeżdżają z niego pociągi SKM do Legionowa i nad Zalew Zegrzyński, pociągi Kolei Mazowieckich, a także, podczas prac remontowych na linii średnicowej, wiele pociągów dalekobieżnych.

Chłodna

Jednocześnie na ulicach stolicy Polski trwały manifestacje bolszewickie. 9 listopada wybuchła rewolucja w Berlinie i polscy komuniści liczyli, że uda się to także w Warszawie. Prasa opisywała liczne incydenty. Ostrzelanie z dorożki na rogu Marszałkowskiej i Królewskiej 20-osobowego oddziału żołnierzy polskich. Kilkudziesięcioosobowa manifestacja z czerwonymi sztandarami na ulicy Chłodnej, która rozproszyła tłum idący na mszę.

Przez lata ulica Chłodna była świadkiem wielu ważnych wydarzeń. Przez nią przejechał w 1830 roku Fryderyk Chopin opuszczając miasto i udając się w podróż po Europie. Tutaj powstawały budynki tak wybitnych architektów jak Antonio Corazzi czy Henryk Marconi. W czasie II wojny światowej ulica ta stanowiła granicę pomiędzy małym a dużym gettem i przechodził przez nią drewniany most łączący dwie jego części. W jego miejscu powstał w 2011 roku pomnik „Kładka Pamięci”. Na fragmencie ulicy został zachowany przedwojenny bruk z torami tramwajowymi.

Święto Niepodległości na placu Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie Fot. NAC
Święto Niepodległości na placu Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie Fot. NAC

Moniuszki 2, pensjonat Wandy Romanówny

Przy prestiżowej ulicy Stanisława Moniuszki, znajdowała się już filharmonia, najelegantsza w mieście restauracja Adria (gdzie spotykały się ówczesne elity polityczne i artystyczne), Bank Pierwszego Warszawskiego Towarzystwa Wzajemnego Kredytu (odbudowany po wojnie stał się siedzibą Warszawskiego Ośrodka Telewizyjnego).

Na sąsiadującej z bankiem działce działał pensjonat, a raczej „pokoje umeblowane”. Budowla bowiem liczyła sobie siedem pięter i była jednym z warszawskich „niebotyków”, jak wówczas określano wysokościowce. Na dole mieściły się sklepy, a na wyższych piętrach pensjonat, w którym od 10 do 13 listopada zatrzymał się Piłsudski. Z jego balkonu pozdrawiał wiwatujących mieszkańców Warszawy.

Tutaj przez te trzy dni odbywały się zakulisowe rozmowy dotyczące przyszłości kraju. W efekcie lubelski rząd Daszyńskiego się rozwiązał. A 14 listopada Rada uznając zdolność Józefa Piłsudskiego do utworzenia rządu podjęła decyzję o samorozwiązaniu i przekazaniu całej władzy Naczelnikowi Państwa.

Źródło: Urząd m. st. Warszawy

Tajemnice Warszawy – „Meliny” i szkoły złodziejskie

0
Tajemnice Warszawy – „Meliny” i szkoły złodziejskie
Strzeż się złodziejów - Warszawa 1929 r. Fot. NAC

Jakiś czas temu prezentowałem cykl felietonów pod wspólnym tytułem „Ze słownika Warszawskiego Rodaka”. Dziś proponuję kolejną podróż przez historię kochanego miasta. Tym razem będą to artykuły z warszawskiej prasy przedwojennej. Ciekawe relacje opisujące przestępczość, jej skalę i różnorodność złodziejskich profesji. „Tajemnice Warszawy” – Serdecznie zapraszam w klimaty lat trzydziestych XX wieku.

W wędrówce po „podziemnej” Warszawie zajrzymy dziś do „melin” złodziejskich. Nazwa ta znana jest wszystkim, mało kto jednak wie co pod nią się kryje naprawdę.

Referat policji kobiecej Centralnej Służby Śledczej w Warszawie 1935 Fot. NAC
Referat policji kobiecej Centralnej Służby Śledczej w Warszawie 1935 Fot. NAC

„Meliną” nazywa się w gwarze złodziejskiej lokal, gdzie przestępca znajduje w chwilach „wolnych” od więzienia przytułek, wypoczynek i schronienie.
Tam urządza libacje, dokonuje podziału łupów.
Nie ma gatunku przestępców, którzy melin nie mieli. Kasiarze i doliniarze, lipkarze, klawisznicy, szpryngowcy i pajęczarze. Wszyscy muszą mieć tego rodzaju lokale. Jest to koniecznością ich zawodu.

W większości wypadków „meliny” są to mieszkania żon, przyjaciółek i kochanek przestępców. Kochanka przestępcy raczej sama narazi się władzom niżby miała zdradzić zaufanie oblubieńca.

Myliłby się, ktoby sądził, że meliny mieszczą się gdzieś hen, na peryferiach miasta. Oczywiście są i tam, Śródmieście jednak również jest obficie zaopatrzone w lokale prywatne, gdzie się gnieżdżą przestępcy.

Meliny takie są rzecz prosta dobrze znane policji. Przynajmniej w większości. Gdy zostaje popełnione przestępstwo, rutynowany wywiadowca wie z góry gdzie szukać sprawców.

Funkcjonariusze Policji Państwowej podczas pełnienia służby w Warszawie 1932 Fot. NAC
Funkcjonariusze Policji Państwowej podczas pełnienia służby w Warszawie 1932 Fot. NAC

Rewizja w jednej czy drugiej melinie daje, prawie zawsze, dodatnie wyniki. Są całe dziedzińce i całe domy zamieszkałe przez osobników pozostających w kolizji z prawem.

Dom zamieszkały wyłącznie przez światek przestępczy nazywa się „Pekin”.
Mieszkają tam włamywacze, bandyci i złodzieje, sutenerzy i prostytutki.

Zdawałoby się, że uczciwy człowiek gdy wejdzie do takiej kamienicy, zostanie ogołocony doszczętnie i wyjdzie na ulicę nago i boso.


Tymczasem jest wprost przeciwnie. W „Pekinie” nie ukradną nic nikomu. A już gdy zdarzy się, że w domu takim zamieszka człowiek z poza świata przestępczego, to mieszkanie jego jest tak bezpieczne, jakby było pod ochroną policji. W świecie złodziejskim obowiązuje bowiem bardzo surowa etyka zawodowa.

Gdyby zdarzyła się kradzież w domu, gdzie mieszka złodziej, byłby on narażony na mnóstwo przykrości, aresztowanie i rewizję. Mogłyby się przytem ujawnić rzeczy pochodzące z innej niewykrytej kradzieży. I „wsypa” gotowa. Dlatego też kradzieże takie zdarzają się niezmiernie rzadko.


Sławnym kiedyś był Pekin przy ulicy Złotej.
Dziś jest on niemal przeżytkiem. Mieszkańców tego domu przetrzebiono, a z dawnej sławy i mieszkańców niewiele pozostało. Są zato inne.

Przedwojenna ulica Krochmalna   Fot. Kolejka Marecka
Przedwojenna ulica Krochmalna Fot. Kolejka Marecka

Ulica Krochmalna, jak długa i szeroka zamieszkała jest przez światek przestępczy. Tam też, w tej dzielnicy złodziejskiej mieści się nowy „Pekin”.
Jest to olbrzymi dom zaopatrzony podwójnym numerem 11 i 13.
Prawie równie obficie zaopatrzona w przestępców jest kamienica Nr. 9.

Nie ma zresztą wzdłuż całej ulicy Krochmalnej, chyba ani jednego domu, w którym by nie mieszkali regularni przestępcy.

Od czasu do czasu policja składa wizyty lokatorom tych domów i wyławia stamtąd kogo jej potrzeba. Na Krochmalnej jest także melina Marty Ozdowskiej.
W świecie przestępczym istnieją całe rodziny z dziada pradziada trudniące się kradzieżą czy rozbojem. Do takiej rodziny należy wspomniana Marta Ozdowska.
Ojciec jej był groźnym bandytą, mąż zaś również wielokrotnie za bandytyzm karany odsiaduje wyrok czterech lat więzienia za rozbój.

Ona sama, znana pod popularnym pseudonimem „Czarna Mańka”, jest kobietą wybitnej urody. Wspólnie z matką swą karana była za puszczanie w obieg fałszywych banknotów.

W lecie tego roku „Czarna Mańka” była hersztem bandy rabusiów letniskowych.
Przy ulicy Ordynackiej, w samem sercu Warszawy mieści się melina Dusznikiewiczowej. Jest ona wdową po słynnym kasiarzu, a przed niedawnym czasem ujęto w tej melinie jej obecnego kochanka – dawno przez policję poszukiwanego kasiarza.

Podobna melina jest u znanego złodzieja Niewiadomskiego przy ulicy Tatrzańskiej. Na ulicy Dobrej jest locum Renaty Kożuchowskiej, kochanki innego znanego złodzieja Edwarda Gawrychowskiego. 

Ulica Krochmalna - węglarz na ulicy 1935 1939 Fot. Fotopolska Eu
Ulica Krochmalna – węglarz na ulicy 1935 1939 Fot. Fotopolska Eu

Specjalne miejsce w kronikach przestępczych zajmuje melina przy ulicy Ostrowskiej 13 i jej właściciel Rubin Stuł.|
Jest on królem doliniarzy warszawskich.

Ma dziś lat 77.
W swojej „karjerze” ma tak niezwykłe wyczyny, że świat przestępczy ochrzcił go mianem „Złota Rączka”. Obecnie Rubin Stuł sam na robotę już prawie nie chodzi. Starość nie radość. Ręce nie są już tak chwytliwe, nogi mają mięśnie zwiotczałe, Ucieczka nastręcza duże trudności, dlatego też gdy się jeszcze wybierze, prawie zawsze wpada.

Mieszkał przy ulicy Niskiej, a w melinie na Ostrowskiej prowadził szkołę doliniarzy.
Głównym sprzętem takiej szkoły jest manekin obwieszony dzwoneczkami. Młodzi adepci sztuki doliniarskiej uczą się na tym manekinie kradzieży kieszonkowych.
Sztuka polega na wyciągnięciu z kieszeni przedmiotu tak, by żaden dzwoneczek nie zadzwonił. Jeśli zadzwoni – „wsypa”.

Szkoły złodziejskie nie są zresztą rzadkością. Szkoła włamywaczy mieściła się na Tamce w mieszkaniu Stanisławy Nawrockiej, znanej pod przezwiskiem „Katorzanowa”, gdyż mąż jej za czasów zaborczych skazany był na długoletnią katorgę.

„Profesorami” w tej szkole byli znani włamywacze Józef Reszke i Hieronim Stryjewski, przyczem stosowane tam były najnowsze metody oraz wykłady teoretyczne i praktyczne zajęcia w postaci próbnych wypraw.
Wkrótce jednak dzięki niefortunnemu występowi jednego z uczniów, szkoła została zamknięta.

Zachowałem oryginalną pisownię artykułu z gazety codziennej „Dzień Dobry” 

Wybrałeś już swoją Warszawiankę Roku?

0
Wybrałeś już swoją Warszawiankę Roku?
Ogłoszenie nominacji do Warszawianki Roku 2023

Już tylko do 10 listopada można oddać głos na jedną z dziesięciu kandydatek w plebiscycie Warszawianka Roku 2023. Wśród nominowanych znalazły się m.in. powstanka warszawska – Zofia Czekalska, adwokatka – Sylwia Gregorczyk-Abram i prezeska fundacji Daj Herbatę – Katarzyna Nicewicz.

W tym roku kapituła konkursu w składzie: Ewa Malinowska-Grupińska, Beata Michalec, Piotr Nocoń, Piotr Kędzierski, Anna Maruszeczko, Ewelina Negowetti, Paulina Przybysz, Bogumiła Siedlecka-Goślicka, Małgorzata Szumowska, Anna Tatarska, Monika Tutak-Goll, Bianka Zalewska nominowała do tytułu Warszawianki Roku 2023:

Krystynę Budnicką – od 1991 roku jest członkinią Stowarzyszenia Dzieci Holocaustu w Polsce. Jako świadek historii stale spotyka się z młodzieżą zarówno w Polsce, jak i w Niemczech opowiadając o swoich przeżyciach.
Zofię Czekalską – do Warszawy przyjechała w czasie niemieckiej okupacji. W Armii Krajowej, w trakcie Powstania Warszawskiego, pełniła funkcję łączniczki Centralnej Składnicy Aptecznej. Została odznaczona przez Prezydenta RP Złotym Krzyżem Zasługi.
Marzenę Dębską – specjalistkę w dziedzinie położnictwa i ginekologii oraz perinatologii. W latach 2016 – 2019 pełniła funkcję prezeski Oddziału Warszawskiego Towarzystwa Medycyny Perinatalnej. Aktywnie uczestniczy w debacie publicznej dotyczącej organizacji opieki okołoporodowej i praw kobiet, zawsze stając w ich obronie.
Kamilę Ferenc – adwokatkę, prawniczkę i konsultantkę w Fundacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny FEDERA. Jest też współzałożycielką Fundacji Przeciw Kulturze Gwałtu i społecznie zaangażowanej kancelarii Prawo do Prawa. W pracy zawodowej zajmuje się przede wszystkim prawami kobiet, przeciwdziałaniem przemocy i dyskryminacji.
Sylwię Gregorczyk-Abram – adwokatkę oraz działaczkę społeczną. Jest zaangażowana w organizacje pozarządowe, działające na rzecz ochrony systemu wymiaru sprawiedliwości i praw człowieka oraz współtwórczynią inicjatywy #WolneSądy i Komitetu Obrony Sprawiedliwości.
Dr Katarzynę Kasię – filozofkę, absolwentkę Wydziału Filozofii i Socjologii UW, stypendystkę Ministerstwa Spraw Zagranicznych Republiki Włoskiej, The Kościuszko Foundation oraz Princeton University.
Dr Hannę Machińską – prawniczkę i działaczkę społeczną z niezwykle bogatym dorobkiem w zakresie wdrażania europejskich standardów prawnych do prawa polskiego, w tym w dziedzinie ochrony praw człowieka i prawa antydyskryminacyjnego.
Katarzynę Nicewicz – z wykształcenia pedagożkę i graficzkę, na co dzień prezeskę Fundacji Daj Herbatę. Od ponad 11 lat zajmuje się osobami doświadczającymi bezdomności. Prowadząc organizację stawia na kompleksową pomoc i nowatorskie rozwiązania.
Agnieszkę Szpilę – pisarkę, ekofeministkę, kulturoznawczynię i aktywistkę. W swoich książkach i tekstach zajmuje się głównie tematami związanymi z osobami dyskryminowanymi – w tym z mniejszościami, ze szczególnym uwzględnieniem osób z niepełnosprawnościami.
Justynę Wydrzyńską – aktywistkę, chemiczkę, od 2006 roku zaangażowaną w zwiększanie dostępu do aborcji. Jest też współzałożycielką Aborcyjnego Dream Teamu, członkinią sieci Aborcji Bez Granic oraz matką trójki dzieci.

Jak zagłosować?

Warszawiacy i warszawianki mogą głosować w plebiscycie elektronicznie lub papierowo do 10 listopada. Szczegółowe informacje dostępne są pod adresem: warszawiankaroku.um.warszawa.pl. Wyniki głosowania zostaną ogłoszone podczas uroczystej gali.

O plebiscycie Warszawianka Roku

Plebiscyt Warszawianka Roku to wyraz uznania dla kobiet, które swoją pracą zawodową lub społeczną szczególnie przyczyniają się do szerzenia takich wartości jak: tolerancja, europejskość czy różnorodność, ale też działają na rzecz społeczności lokalnej i globalnej. W poprzednich latach laureatkami były Irena Sendlerowa, Krystyna Janda, Wanda Traczyk-Stawska czy Małgorzata Szumowska.

źródło: Urząd m. st. Warszawy

Zielony plac Trzech Krzyży – drzewa mają swoich patronów

0

Po niemal stu latach zieleń wróciła na pl. Trzech Krzyży. W ostatnich dniach posadzono tam 24 wysokie i dorodne drzewa – lipy i głogi. Przy każdym z nich pamiątkowe tabliczki wbiły dzieci ze śródmiejskich szkół i przedszkoli. Plac zdobi też wiele krzewów i bylin.

Zwieńczeniem remontu na placu Trzech Krzyży jest dosadzenie nowych drzew i niskiej zieleni. Dzięki temu przestrzeń placu diametralnie się zmieni. Będzie to widać szczególnie wiosną i latem, gdy rośliny się zazielenią. Jednak już teraz rzucają się w oczy okazałe drzewa. Do Warszawy przyjechały z niemieckiej szkółki z Hamburga, gdzie dorastały przez 35 lat. To 16 lip holenderskich o obwodzie pnia min. 50 cm oraz osiem głogów Lavallego o obwodzie pnia min. 30 cm.

– Plac Trzech Krzyży przeszedł remont, powstała tu długo wyczekiwana droga dla rowerów, ale to, co tak naprawdę stanowi o jego metamorfozie to zieleń, która wróciła tu po blisko stu latach – mówi Rafał Trzaskowski. – Każde z posadzonych drzew ma swojego patrona – stołeczną szkołę lub przedszkole. Wśród nich jest także warszawski Instytut Głuchoniemych, w którym dziś wręczaliśmy dzieciom dyplomy Opiekuna Drzewa. Nowe drzewa będą rosły razem z najmłodszym pokoleniem warszawianek i warszawiaków – dodaje prezydent Warszawy.

Sadzenie drzew Pl. Trzech_Krzyży  Fot. ZDM Warszawa
Sadzenie drzew Pl. Trzech_Krzyży Fot. ZDM Warszawa

Plac dużych drzew

Nowe drzewa zaczęto sadzić pod koniec października. Siedem lip utworzyło szpaler wzdłuż wschodniej pierzei placu przed skrętem w ul. Książęcą. Pozostałe drzewa wypełniły przestrzeń na wyspie – po północnej stronie kościoła św. Aleksandra, którą przed remontem zajmowały auta. Na trójkątnej działce przy północnej krawędzi placu (między ul. Żurawią i Książęcą) widać już 17 wysokich na ok. sześć metrów lip i głogów. Kosztowały po 11,5 tys. zł. i objęte są trzyletnią gwarancją.

Każde nowo posadzone drzewo ma swojego patrona. Dlatego przy lipach i głogach znajdują się pamiątkowe tabliczki. Wbiły je w ziemię dzieci ze śródmiejskich przedszkoli i szkół podstawowych. Na miejscu czekały na nich łopaty. Na tabliczkach wygrawerowano napis: „Drzewa rosną z dziećmi”. Dalej dopisano nazwę placówki, której podopieczni będą się nimi opiekować.

Spotkanie z dziećmi

Jednemu z drzew patronuje prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, który w poniedziałek, 6 listopada podziękował dzieciom za pomoc w sadzeniu drzew. Uroczystość odbyła się w znajdującym się przy pl. Trzech Krzyży Instytucie Głuchoniemych. Dzieci, które tam się uczą, również brały udział w tej akcji. Ich tabliczka także została wkopana w ziemię przy jednym z nowych drzew.

Podczas uroczystości prezydent Trzaskowski wręczył dzieciom pamiątkowe dyplomy oraz książki: „Sekretne życie drzew” Petera Wohllebena (uczniom szkół podstawowych) oraz „Drzewa do samego nieba” Marii Terlikowskiej (przedszkolakom). 

W najbliższy piątek, 10 listopada po raz ostatni na pl. Trzech Krzyży będzie można zobaczyć dzieci z łopatami i tabliczkami. W samym sadzeniu drzew wyręcza ich firma ogrodnicza Werde. Po zakończeniu prac na pl. Trzech Krzyży będzie aż 28 drzew, bo już wcześniej w północnej części placu posadzono cztery grusze.

Nowe drzewa na Placu Trzech Krzyży spotkanie z dziećmi 
 Fot. R. Motyl UM Warszawa
Nowe drzewa na Placu Trzech Krzyży spotkanie z dziećmi
Fot. R. Motyl UM Warszawa

Wygodniej i bezpieczniej na placu

Zmiany na pl. Trzech Krzyży rozpoczęły się w zeszłym roku. Kierowcy i piesi zyskali tu nową nawierzchnię jezdni i chodników. Natomiast rowerzyści – przeznaczoną dla siebie infrastrukturę. Teraz mogą oni korzystać z drogi, która wygodnie prowadzi wzdłuż Al. Ujazdowskich i Nowego Światu.

To niejedyne zmiany na pl. Trzech Krzyży. Przejście dla pieszych w jego centralnej części, nisko ocenione w audycie, ma teraz sygnalizację i azyle. Pasażerowie komunikacji miejskiej już nie muszą przesiadać się między przystankami rozrzuconymi po placu – utworzono jeden wspólny dla licznych linii autobusowych.

Ważnym elementem zmian na pl. Trzech Krzyży było też odtworzenie wielu elementów zieleni, które stanowiły istotną część tej przestrzeni przed II wojną światową. Oprócz nowych drzew, krzewów, bylin i trawników wzdłuż północnej i wschodniej pierzei, zielony charakter będą mieć także mniejsze wyspy po północnej i południowej stronie Kościoła św. Aleksandra. Łącznie powstało tu ponad 2,7 tys. m kw. terenów zielonych.

Źródło: Urząd m. st. Warszawy

Wypaczona cwaniackość Warszawiaka

0
Wypaczona cwaniackość Warszawiaka
Wydawnictwo E. Kuthana Warszawa 1946 Ze zbiorów Janusza Dziano

Wczoraj wybrałem się w podróż do Szpitala Bródnowskiego.
Autobus linii 500 dojechał z 15 minutowym opóźnieniem,”zapakowany” jak linia dowożąca kibiców na mecz Legii Warszawa w latach `70. Zaduszki rządzą się swoimi prawami, a ja o tym zapomniałem.

    Na jednym z przystanków starszy jegomość próbował wbić się do wnętrza pojazdu. Robił to dość intensywnie i z użyciem głośnych „ozdobników językowych”.
No … W końcu jestem na Targówku – pomyślałem. 
Jedna ze stojących przed nim kobiet skomentowała w języku ogólnie zrozumiałym:
– Te, cwaniak z bombką w nosie! Zdepczesz, zgnieciesz i na plecy wleziesz? Miarkuj się chłopie jak pragnę zdrowia!
Jegomość opryskliwie obrzucił niewiastę surowym mięsem, widać inaczej nie potrafił, taka nieskomplikowana konstrukcja. Całe szczęście zaraz był przystanek przy cmentarzu, wszyscy ulotnili się w znanych sobie kierunkach.


Zastanowiła mnie zasadność użycia określenia cwaniak z bombką w nosie.
Pal licho tę bombkę, ale czy słowo „cwaniak” pasowało do zaistniałej sytuacji?
Sporo piszę o języku dawnej warszawy, to nasza jakże barwna historia.
Obecnie pewne słowa zostały doszczętnie zdewaluowane, straciły pierwotne znaczenia, stały się synonimem mało ciekawych zachowań.

"Niema cwaniaka dla warszawiaka" 1946 rok -  zbiory własne
„Niema cwaniaka dla warszawiaka” 1946 rok – zbiory własne

Wypaczona cwaniackość Warszawiaka

   W dawniejszej Warszawie określenie to było synonimem zaradności i wytrwałości w zmaganiach z niełatwą codziennością.
Starsi ludzie wspominali z sentymentem:
– Panie Szanowny! Cwaniak to był któś, a nie byle jaka popierdułka. Człowiek darzony ogólnem szaconkiem, z twardą ręką i główką na karku. Rzecz obowiązkowo jasna.
Tak było. Określenie nobilitowało i dawało uznanie osobie, która potrafiła zapracować na utrzymanie siebie i najbliższej rodziny. A nie było to wcale takie proste.
Cwaniak to człowiek potrafiący wyjść z największych życiowych tarapatów, zaradny, bez wstrętu do ciężkiej pracy. Nie nosił, jak wielu, przysłowiowego ”piasku w rękawach”, gość z „szóstym zmysłem”, spec w poszukiwaniu przeróżnych form materialnego zabezpieczenia. A co najważniejsze, człowiek rzetelny i uczciwy.
Rzecz jasna nie wszyscy tak go postrzegali. Wszak powszechnie wiadomo, że życiowa lebiega zawsze znajdzie łatkę do przypięcia. Bo nie każdy ma pomyślunek, życiowy fart i przepis na zaradność. A to dość mocno boli, wzbudza zazdrość, a czasem wrogość.
Cwaniak nie dał się wziąć pod bajer lub pod pic, trafnie odróżniał prawdę od wstawianych farmazonów.
„Bujać to las, ale nie nas”.
Po wojnie ludowa Władzia bezpardonowo wypaczyła sens tego określenia. Każdy kto miał inne spojrzenie na rzeczywistość, własną drogę w dotarciu do celu, był na ideowym indeksie.
Powojenny cwaniak to już zdecydowanie złodziej, kombinator i wróg publiczny numer jeden. „Kto nie z nami, ten przeciwko nam”.
Degradacja słowa stała się wyjątkowo powszechna. Wszak powojennym „twórcom narodowej rzeczywistości”, ludzie zaradni, a nie będący w „jedynie słusznej linii”, zupełnie nie pasowali do propagandowej układanki.
„Nie masz cwaniaka, nad warszawiaka” – to tytuł popularnej piosenki wylansowanej przez Stanisława Grzesiuka. W oryginale kompozycja brzmiała ciut inaczej:
„Niema cwaniaka dla warszawiaka”.
Różnica zasadniczo niewielka, jednak sens słów został już zmieniony.
Autorem kompozycji był Albert Harris, utwór zadedykował Stefanowi Wiecheckiemu Wiechowi w 1946 roku.
I coś w tym do dziś przetrwało.
Szkoda jednak, że mało kto pamięta kim przed wojną był warszawski cwaniak.

Autor: Janusz Dziano

Otwarcie południowego wiaduktu Trasy Łazienkowskiej

0

Nowy, południowy wiadukt Trasy Łazienkowskiej przy Agrykoli jest już gotowy. Udało się nie tylko dotrzymać terminu, ale skończyć budowę na kilka miesięcy przed jego upływem. Już dziś, czyli we wtorek 31 października o godz. 22:00, wiadukt zostanie otwarty. Będą na nim trzy pasy ruchu w stronę Pragi-Południe – dwa dla kierowców indywidualnych i buspas.

– Trasa Łazienkowska przy Agrykoli jest już gotowa. Tak, jak zapowiadałem – otwieramy ją kilka miesięcy przed terminem. Dziś oddajemy do ruchu drugi z nowo wybudowanych wiaduktów. Pierwsi kierowcy pojadą nim już od godz. 22:00 – mówi prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.

Według planów nowe dwa wiadukty Trasy Łazienkowskiej przy parku Agrykola miały być gotowe w marcu 2024 r. Dobre tempo prac pozwoliło jednak zakończyć ich budowę wcześniej i udostępnić drugi z wiaduktów na 4 miesiące przed terminem. Od wtorku, 31 października – od godz. 22:00 – będą na nim dostępne już wszystkie trzy pasy ruchu w stronę Pragi-Południe: dwa dla kierowców indywidualnych i buspas.

Wiadukty Trasy Łazienkowskiej  Fot. C. Warś UM Warszawa
Wiadukty Trasy Łazienkowskiej Fot. C. Warś UM Warszawa

Przebudowa południowego wiaduktu Trasy Łazienkowskiej rozpoczęła się po otwarciu pierwszego z nowych wiaduktów – północnego – w grudniu ub.r. W zaledwie kilka miesięcy – od lutego br. – powstała cała żelbetowa konstrukcja południowego wiaduktu wraz z betonową płytą, na której we wrześniu ruszyło układanie nawierzchni. Po zamontowaniu barier i balustrad oraz wykonaniu oznakowania poziomego wiadukt był gotowy. Jego otwarcie wymagało już tylko uzyskania pozwolenia na użytkowanie, które zostało dzisiaj wydane przez Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego.

Zmiany w organizacji ruchu

Przełączenie ruchu w stronę Pragi-Południe na nowy wiadukt umożliwi zmianę oznakowania na wiadukcie północnym. Przez najbliższe dni zachowane tam będą dwa pasy w stronę centrum (w tym buspas) a na części, która służyła dotychczas do jazdy w stronę Pragi-Południe, będą trwały prace. Usuwanie starego i nanoszenie nowego oznakowania obejmie także m.in. rejon dojazdów do wiaduktów oraz ronda Jazdy Polskiej. Za kilka dni, po zakończeniu tych prac, na obydwu nowych wiaduktach będą już dostępne trzy pasy ruchu w każdym kierunku (w tym buspas), a przystanek autobusowy w rejonie ronda Jazdy Polskiej wróci na swoje dawne miejsce, czyli z poziomu jezdni Trasy Łazienkowskiej na poziom ronda.

Autobusy wracają na swoje stałe przystanki

W związku z otwarciem drugiego z wiaduktów Trasy Łazienkowskiej przy Agrykoli na swoje stałe przystanki wrócą autobusy. Ponownie czynny będzie przystanek Rozbrat 01 przy południowej jezdni trasy na wysokości ulicy Rozbrat (od 1 listopada od początku kursowania linii dziennych, a dla nocnych od nocy 31 października). Zatrzymają się tam autobusy linii 138, 143, 151, 182, 187, 188, 411, 502, 514, 520, 523, 525 i N25. Autobusy linii przyspieszonych 411, 502, 514, 520, 523 i 525 nie będą się już zatrzymywały „na żądanie” na przystanku Torwar 01 (na wiadukcie trasy nad Wisłostradą).

W najbliższych dniach wprowadzone zostaną także zmiany przystankowe przy metrze Politechnika. Ponownie czynny będzie przystanek Metro Politechnika 01 a zlikwidowany zostanie Metro Politechnika 51. To oznacza, że autobusy linii 143, 182, 187, 188 i 523 ponownie zatrzymają się na swoim stałym przystanku przy bocznej jezdni al. Armii Ludowej w kierunku Ronda Jazdy Polskiej.

Wiadukty Trasy Łazienkowskiej  Fot. S. Pulcyn UM Warszawa
Wiadukty Trasy Łazienkowskiej Fot. S. Pulcyn UM Warszawa

Kompleksowa modernizacja

Nowe wiadukty Trasy Łazienkowskiej mają ok. 400 m długości. Zastąpiły one stare obiekty, które były użytkowane od 1974 r. i ze względu na pogarszający się stan techniczny wymagały modernizacji.

Przed rozpoczęciem przebudowy wiaduktami przejeżdżało ponad 110 tys. pojazdów dziennie. W 2015 r. specjaliści z Politechniki Warszawskiej wykonali ekspertyzę stanu technicznego wiaduktów, w której rekomendowali rozebranie obiektów i odbudowanie ich od podstaw.

W lipcu 2021 r. Stołeczny Zarząd Rozbudowy Miasta podpisał umowę z firmą SKANSKA na przebudowę wiaduktów. Pierwszy z nich, północny, został wyłączony z ruchu pod koniec stycznia 2022 r. Ruszyła wówczas jego rozbiórka, a następnie odbudowa. W grudniu 2022 r. – czyli po niespełna jedenastu miesiącach – nowy, północny wiadukt był już gotowy. Jego otwarcie umożliwiło przełączenie ruchu, w obydwu kierunkach, na północną stronę Trasy Łazienkowskiej i przystąpienie do prac po stronie południowej.

Co zostało jeszcze do zrobienia?

Kompleksowe prace wykończeniowe trwają jeszcze przy ciągach pieszo-rowerowych w rejonie skarpy wiślanej i pod wiaduktami – powstaje tam wschodnia część jezdni na rondzie Sedlaczka i sygnalizacja świetlna. Ponadto budowany jest ciąg pieszo-rowerowy przy kościele Matki Boskiej Jerozolimskiej na ul. Łazienkowskiej i trwa zabezpieczanie konstrukcji obydwu wiaduktów przed korozją.

Po zakończeniu całej inwestycji, na co wykonawca ma czas do marca 2024 r., zmianę na lepsze odczują nie tylko kierowcy. Na nowych wiaduktach, poza jezdniami, otwarte zostaną obustronne ciągi pieszo-rowerowe i pochylnie poprawiające dostępność drogi dla osób z ograniczeniami ruchowymi.

Na tym nie koniec prac na trasie

Inwestycja przy Parku Agrykola to kolejny etap, realizowanej w ostatnich latach, przebudowy Trasy Łazienkowskiej. Dotychczas wyremontowano: most Łazienkowski, estakady na węzłach z Wisłostradą i Wałem Miedzeszyńskim oraz wiadukt na Przyczółku Grochowskim. W połowie 2025 r. zakończy się trwająca przebudowa wiaduktów Trasy Łazienkowskiej na Saskiej Kępie.

Koszt przebudowy wiaduktów Trasy Łazienkowskiej to ok. 90,5 mln zł. Realizuje ją Stołeczny Zarząd Rozbudowy Miasta. Wykonawcą prac jest SKANSKA SA.

Źródło: Urząd m. st. Warszawy