Już od soboty, 22 października, Warszawa uruchomi specjalne linie cmentarne.
Częściej będą również kursować autobusy na stałych trasach przebiegających obok cmentarzy.
Specjalne linie cmentarne C09 i C40 ułatwią dojazd na największą warszawską nekropolię – cmentarz Północny. Autobusy będą kursowały w dniach 22-28 października na trasach:
C09: METRO MŁOCINY – J. Kasprowicza – T. Nocznickiego – Wólczyńska (powrót: Wólczyńska – Sokratesa – Kasprowicza) – Opłotek – Palisadowa – K. Wóycickiego – CM. PÓŁNOCNY-BRAMA GŁ. C40: METRO MŁOCINY – J. Kasprowicza – Sokratesa – Wólczyńska – Opłotek – Palisadowa – K. Wóycickiego – CM. PÓŁNOCNY-BRAMA GŁ. – K. Wóycickiego – CM. PÓŁNOCNY-BRAMA PŁD. – Wólczyńska – Estrady – Dziekanowska – CM. PÓŁNOCNY-BRAMA ZACH.
Linie cmentarne Fot. ZTM
W weekend, 22-23 października, na trasę wyjadą dodatkowo autobusy linii C11, które połączą cmentarze Bródnowski i Powązkowski z rondem Zgrupowania AK „Radosław” i dworcem Gdańskim:
C11: POWĄZKI-CM. WOJSKOWY – Powązkowska – Okopowa – rondo Zgrupowania AK „Radosław” – Z. Słomińskiego – most Gdański – S. Starzyńskiego – św. Wincentego –Matki Teresy z Kalkuty – CM. BRÓDNOWSKI (BALKONOWA).
Dodatkowo, w dniach 22-28 października, ZTM wprowadzi zmiany ułatwiające dojazd Warszawskim Transportem Publicznym do nekropolii:
w sobotę i niedzielę 22 i 23 października:
– tramwaje linii 27 i 28 będą obsługiwane przez dłuższe składy,
– tramwaje linii 26 i 78 będą się zatrzymywały na przystanku Połczyńska-Parking P+R,
– linie 110, 122 będą obsługiwane przez autobusy o większej pojemności,
– autobusy linii 409, 500, 727 będą kursowały ze zwiększoną częstotliwością.
w dniach 22-28 października:
– linia 181 obsługiwana będzie przez autobusy o większej pojemności,
– autobusy linii 169, 180, będą kursowały ze zwiększoną częstotliwością,
– autobusy linii 250 w godz. 9.00-17.00 będą podjeżdżały bezpośrednio pod bramę zachodnią Cmentarza Północnego,
– w dniach 24-28 października linia 303 obsługiwana będzie przez autobusy o większej pojemności,
– w dniach 24-28 października na trasę wyjadą autobusy linii 409,
– w dniach 27 i 28 października autobusy linii 739 będą jeździły trasą zmienioną: METRO WILANOWSKA – … – Julianowska – gen. L. Okulickiego – Przesmyckiego – MARKOWSKIEGO 01 (przystanek dla wysiadających) – Przesmyckiego – Julianowska – Chyliczkowska – Markowskiego – Przesmyckiego – MARKOWSKIEGO 02 (przystanek dla wsiadających) – Przesmyckiego – gen. L. Okulickiego – Julianowska – … – METRO WILANOWSKA.
Linie cmentarne Fot. ZTM
Przystanki autobusowe „na żądanie”, które są w bezpośrednim sąsiedztwie cmentarzy, w tych dniach będą obowiązywały jako stałe – autobusy będą się na nich zatrzymywały bez konieczności sygnalizacji takiej potrzeby przez pasażerów.
Miasto kończy prace nad planem dojazdów do stołecznych cmentarzy w ostatni weekend października oraz w dniu Wszystkich Świętych i Dniu Zadusznym.
Trójmiejski deweloper rusza z budową projektu mieszkaniowego na warszawskiej Woli.
Inwestycja powstanie na działce po istniejącej dawniej kamienicy Sieraczka.
Pochodzący z Trójmiasta deweloper Moderna Holding ma spore doświadczenie na warszawskim rynku nieruchomości. Na koncie ma prestiżowe realizacje na Powiślu, Pradze, czy Złotą Chmielną. Apartamenty Chronos to inwestycja mieszkaniowa, która ma stanowić nowoczesną i elegancką intepretację stylistyki dawnych kamienic. Autorem projektu jest biuro architektoniczne z Warszawy – S.A.M.I. Architekci.
Chronos – Apartamenty Warszawa
Architektura Chronosa nawiązuje do tzw. Kamienicy Sieraczka, stojącej dawniej w tym miejscu poprzez układ gzymsów i pilastrów tworzących wokół okien charakterystyczne wgłębienia. Nawiązaniem jest również regularny układ okien, prosta bryła i reprezentacyjne witryny na parterze, które były cechą wielu modernistycznych kamienic międzywojnia. Właścicielem dawnej kamienicy pod adresem Leszno 81 był przedsiębiorca Herman Sieraczek, który w oficynie budynku prowadził fabrykę kapeluszy Eleganto.
Budynek stał tuż przy bramie getta i był ważnym punktem Powstania Warszawskiego. Po II Wojnie Światowej jako jeden z nielicznych uniknął rozbiórki, ale został obniżony o jedną kondygnację. Mieściły się tu lokale użytkowe. W 2014 roku budynek został rozebrany z powodu złego stanu technicznego. Teraz to miejsce zostanie przywrócone do życia, a sylwetka Chronosa uzupełni pierzeję nadając jej uporządkowany rytm.
Chronos – Apartamenty Warszawa
Modernizm w nowym wydaniu. 7-kondygnacyjny budynek stanie na działce u zbiegu alei Solidarności z ulicą Żelazną. W ramach inwestycji zaplanowano 108 apartamentów o zróżnicowanych metrażach od 30 do ponad 140 metrów kwadratowych, przy wysokości lokali od niemal trzech po niespełna cztery metry wraz z oknami biegnącymi przez pełną wysokość mieszkania. Najwyższe kondygnacje zostały lekko wycofane, a parter budynku został zagospodarowany pod przestrzeń handlowo-usługową, w której znajdzie się sześć lokali komercyjnych. W budynku znajdzie się także stanowisko concierge, a na dwóch kondygnacjach podziemnej hali garażowej, oprócz stanowisk parkingowych, powstanie niemal 140 miejsc dla rowerów. Z wyższych kondygnacji będzie się roztaczał widok na zieleń drzew złączonych z sylwetkami warszawskich wieżowców Śródmieścia i Woli.
We wnętrzach Apartamentów Chronos projektanci pracowni Moderna Design wykorzystali naturalne materiały: kamień o różnych strukturach i kolorach, który został dopełniony ciemnym dębem.
Chronos zlokalizowany jest w równej odległości od Ronda Daszyńskiego i Ronda ONZ, przy których skoncentrowane są biurowe drapacze chmur. Bez względu na ruch uliczny, o każdej porze, można tam dotrzeć w 5 do 12 minut autem, w 5 minut rowerem lub hulajnogą, a w 15 minut per pedes. Inwestycja z pewnością przypadnie do gustu tym, którzy stawiają na wygodę życia w sercu wydarzeń. Ukończenie inwestycji planowane jest za dwa lata.
Więcej: Deweloper budujący apartamenty w Trójmieście i Warszawie (moderna.pl)
Kopia w miniaturze - balon Warszawa z 1934 roku. Fot. Janusz Dziano
13 października odbyło się uroczyste otwarcie Muzeum Gazowni Warszawskiej. Organizatorem wydarzenia był Zarząd Fundacji PGNiG im. Ignacego Łukasiewicza.
W dniu wczorajszym (16 października 2022 r.), miałem przyjemność obejrzeć nowe wnętrza Muzeum Gazowni Warszawskiej. Sale ekspozycyjne otrzymały nowoczesne wyposażenie, godne XXI wieku. W zestawieniu ze zgromadzonymi tu zbiorami, daje to doskonałe połączenie. Multimedia wnoszą nowy wymiar w historyczną opowieść o losach gazownictwa warszawskiego. To szczególnie ważne dla najmłodszych zwiedzających, kolejnych pokoleń poznających historię naszego miasta.
W ciekawym oprowadzeniu towarzyszył mi pan dyrektor Piotr Gnidiuk. Człowiek o bogatej wiedzy historycznej i umiejętności zajmującego przekazu.
Piotr Gnidiuk – dyrektor Muzeum Gazowni Warszawskiej Fot. Janusz Dziano
Grupami zwiedzających zajmują się przemili przewodnicy, profesjonalni i pełni życzliwości.
Krzysztof Godlewski – przewodnik Muzeum Gazowni Warszawskiej. Fot. Janusz Dziano
Sobota i niedziela należały do zwiedzających. Muzeum zafundowało wstęp wolny, co rzecz jasna musiało się przełożyć na ogromną frekwencję. Ale nie z takim rzeczami warszawiacy dawali sobie radę. Poszło jak z płatka, uśmiechy na twarzach, cierpliwość i pełne zrozumienie sytuacji. Aura dopisała, na zewnątrz też były rozmaite atrakcje.
Oprowadzenie jednej z grup. Fot. Janusz DzianoZwiedzanie rodzinne? Czemu nie, pokoleniowa zabawa. Fot. Janusz Dziano
Przed wejściem do budynku czekała na najmłodszych porcja atrakcji. Mini laboratorium pod historycznym patronatem Ignacego Łukasiewicza, wybitnego naukowca, pioniera przemysłu naftowego w europie. Tu można było posłuchać i obejrzeć. A co wzbudzało największe zainteresowanie najmłodszych, przejść „próbę ognia”. Szeroko otwarte oczy były najlepszym dowodem na głębię przeżyć.
Jak opowiem kolegom … Fot. Janusz Dziano
Z rozmysłem nie zamieściłem zdjęć dawnych urządzeń technicznych. To musicie zobaczyć na własne oczy. Naprawdę warto.
Od utworzenia placu Witkowskiego, do współczesnych projektów zagospodarowania terenów. Jak zmieniała się historia terenu w obrębie ulic Towarowej, Pańskiej, Miedzianej, Srebrnej.
Mimo, że pod rządami komisarycznego prezydenta Warszawy udało się zakończyć ważne dla miasta inwestycje, to jednak nie zapisał się w pamięci warszawiaków złotymi zgłoskami. Kalikst Witkowski sprawował urząd prezydenta miasta od 16 września 1863 r. do 1 października 1875 r. Za jego prezydentury otwarto mosty Kierbedzia (22.XI.1864), oraz Most przy Cytadeli, będący pierwszym mostem kolejowym na Wiśle (listopad 1875). Uruchomiono pierwszy tramwaj konny (11.XII.1866) oraz poczyniono poważne inwestycje w prawobrzeżnej części miasta. W 1867 r. na Pradze uruchomiono oświetlenie gazowe, dwa lata później wodociąg.
Most Kierbedzia na Wiśle w Warszawie. Fot. NAC
Niestety, zasługi te przyćmiła działalność polityczna. Prezydentem miasta został w momencie gdy trwało Powstanie Styczniowe, a władze rosyjskie potrzebowały na stanowisku człowieka wiernego i bezwzględnie oddanego. Taką osobą był właśnie Kalikst Witkowski. Oprócz prezydentury otrzymał nominację na przewodniczącego Komisji Śledczej na Pawiaku, przesłuchującej działaczy ruchów niepodległościowych oraz schwytanych powstańców. Po upadku patriotycznego zrywu Witkowski w sposób bezwzględny egzekwował od miasta kontrybucję nałożoną jako karę za powstanie. Działalność na szkodę narodu przysporzyła mu wielu wrogów i sprawiła, że był postacią bardzo niepopularną wśród Polaków, a hołubioną przez urzędników rosyjskich.
W 1868 r. zakończono parcelację ogrodów na końcu ulicy Siennej, tworząc dość rozległy plac. W uznaniu zasług dla zaborcy, otrzymał nazwę Placu Witkowskiego. W połowie pierwszej dekady XX wieku nieco zmienił się asortyment sprzedawanych towarów. Handel płodami rolnymi przeniósł się w pobliże ulicy Karolkowej, a na targowisku handlowano głównie produktami spożywczymi.
W latach 1905 -1908 na placu, według projektu Henryka Juliana Gaya, wybudowano trzy obszerne hale. Mieściło się w nich 127 straganów, 27 stoisk z drobiem, 8 z rybami, 54 jatki, a przynajmniej część piwnic była chłodzona. Hale nie tylko podłączono do wodociągów, ale wyposażone zostały w system wentylacyjny i automatycznie zamykane okna. To sprawiało, że obiekt stał się przedsięwzięciem bardzo nowoczesnym.
Udogodnienia sprawiły jednak, że wysokość opłat za czynsz wyśrubowano do granic możliwości. W opiniach sprzedawców hale nie zyskały należytej akceptacji. Po odzyskaniu niepodległości w 1922 roku, nowym patronem placu został Kazimierz Wielki. Dla obiektu na Placu Kazimierza nastąpił okres świetności.
Hale zostały mocno zniszczone w czasie Powstania Warszawskiego, po wojnie nie zadbano o ich odbudowę. Zostały rozebrane, a w ich miejscu wzniesiono największą w Polsce drukarnię – Dom Słowa Polskiego.
Powojenny handel na Placu Kazimierza. Fot. fotopolska.eu
Kamień węgielny pod budowę kompleksu wmurowano w czerwcu 1948 r. Uroczyste otwarcie nastąpiło w dniu Święta Odrodzenia Polski – 22 lipca 1950 r. Całość zaprojektowali Kazimierz Marczewski, Stefan Putowski i Zygmunt Skibniewski, realizację przeprowadzono pomiędzy ulicami Towarową, Pańską, Miedzianą i Srebrną. Do 1953 działał pod nazwą Zakłady Graficzne i Wydawnicze Dom Słowa Polskiego, od 1953 jako Zakłady Graficzne Dom Słowa Polskiego. W latach 1973–1977 nastąpiła modernizacja i rozbudowana zakładów.
Budowa kompleksu Domu Słowa Polskiego. Fot. CAW
Początkowo była to drukarnia prasowa. Druk odbywał się na jednej maszynie rotacyjnej PLAMAG, skład realizowano na 50 linotypach. W późniejszych latach uruchomiono wydziały introligatorni, rotograwiury i chemigrafii, dzięki czemu DSP działał już jako drukarnia dziełowa.
W listopadzie 1950 roku, w specjalnie przystosowanej hali produkcyjnej, obradował II Światowy Kongres Obrońców Pokoju. Fakt upamiętniono na tablicy pamiątkowej przy wejściu głównym: W tym gmachu w dniach od 16 do 22 listopada 1950 roku odbył się II Światowy Kongres Obrońców Pokoju.
Dział linotypów. Fot. ze zbiorów własnych.
W fabryce drukowano m.in. Trybunę Ludu, Kurier Polski, Sztandar Młodych, Żołnierza Wolności, Młodego Technika, Płomyczek i Świerszczyk. Tu powstawały książki, albumy i encyklopedie, m.in. Wielka Encyklopedia Powszechna PWN oraz Mała Encyklopedia Powszechna PWN (pierwsza w Polsce encyklopedia wielobarwna).
Zakład był połączony ok. 200-metrowym tunelem pod ul. Prostą z centrum spedycji prasy RSW Prasa, znajdującym się przy ul. Prostej róg ul. Wroniej. W połowie lat 70. drukowano tutaj około 27 milionów egzemplarzy książek, 510 milionów egzemplarzy gazet i 195 milionów egzemplarzy czasopism rocznie. W końcu 1975 zakłady zatrudniały około 2,5 tys. pracowników. W 1976 Dom Słowa Polskiego został odznaczony Orderem Sztandaru Pracy I klasy. W 1989 w DSP zaczęła być drukowana „Gazeta Wyborcza”.
Centrum Jupiter Fot. Wyborcza.pl
W sierpniu 2007 roku przedsiębiorstwo państwowe Zakłady Graficzne „Dom Słowa Polskiego” przekształcone zostało w spółkę akcyjną pod firmą Zakłady Graficzne „Dom Słowa Polskiego” S.A. Od kwietnia 2010 spółka znalazła się w likwidacji. Główny budynek zaadaptowano na Centrum Handlowe Jupiter. Obecnie trwa ostateczne wyburzanie rozległego obiektu. Na jego miejscu powstanie nowoczesny kompleks mieszkaniowo handlowy.
Już w niedzielę pikniki „Połączeni metrem” na Bemowie i Targówku.
W niedzielę, 9 października, na Targówku i Bemowie odbędą się pikniki „Połączeni metrem”. Tytuł wydarzeń nie jest przypadkowy – te dwie dzielnice połączyła niedawno druga linia metra, a przejazd między nimi trwa obecnie niewiele ponad pół godziny. Pikniki to okazja aby odwiedzić sąsiadów z drugiego brzegu Wisły – tego dnia drugą linią metra będzie można podróżować bez kasowania biletów.
Dzielnicowe pikniki zaplanowano na niedzielę 9 października – między godz. 12.00 a 15.00. Na Targówku plenerowa zabawa odbędzie na parkingu przy urzędzie dzielnicy (ul. L. Kondratowicza 20), a na Bemowie na dzielnicowym parkingu (ul. Powstańców Śląskich 70).
W programie pikników m.in. gry i zabawy dla dzieci i młodzieży, warsztaty Lego i konkursy z nagrodami. Nie zabraknie również atrakcji dla dorosłych – odwiedzić będzie można stoiska Metra Warszawskiego, budowniczych metra – firmy Gülermak oraz Państwowego Muzeum Archeologicznego (prace przy drugiej linii metra przyniosły wiele ciekawych znalezisk archeologicznych).
Bezpłatne przejazdy między dzielnicami
Pomiędzy piknikami będzie można się szybko przemieszczać metrem. I bezpłatnie. W niedzielę, 9 października – zgodnie z zarządzeniem prezydenta Warszawy – drugą linią podziemnej kolei będzie można podróżować bez biletu. Ponadto zarządu Transportu Miejskiego udostępni na Targówku biletomat, w którym będzie można przedłużyć ważność Biletu warszawianki i warszawiaka.
Szybciej i wygodniej
Ostatni wschodni odcinek drugiej linii metra został oddany do użytku 28 września br. Mieszkańcy Targówka zyskali trzy stacje – Bródno, Kondratowicza i Zacisze. Ten odcinek podziemnej kolei gwarantuje użytkownikom Warszawskiego Transportu Publicznego sprawne, szybkie i wygodne połączenie z Pragą, Śródmieściem, Wolą i Bemowem. Podróż pomiędzy stacjami Bródno, a Świętokrzyska zajmuje obecnie około 20 minut.
Dwie stacje metra leżące na styku Woli i Bemowa – Ulrychów i Bemowo udostępniono mieszkańcom 30 czerwca. Podróż podziemną koleją z obecnie ostatniej, zachodniej stacji do Śródmieścia trwa 12 minut, a pokonanie całej dostępnej trasy – z Bemowa na Targówek – 33 minuty.
Szczegółowe informacje są dostępne na stronach: targowek.um.warszawa.pl i bemowo.um.warszawa.pl.
Stołeczny Zarząd Rozbudowy Miasta podpisał umowę z firmą SKANSKA S.A. na przebudowę ul. Lazurowej od ul. Górczewskiej do al. Obrońców Grodna.
Prace mają zostać zrealizowane w ciągu 13 miesięcy od podpisania umowy. Ich koszt to ok. 17,8 mln zł. Inwestycja jest ostatnim etapem budowy ciągu drogowego łączącego Al. Jerozolimskie z trasą S8.
Przeznaczony do przebudowy odcinek ul. Lazurowej ma długość ok. 500 m. Powstaną na nim dwie jezdnie – każda z dwoma pasami ruchu. Rozbudowa ul. Lazurowej od ul. Górczewskiej do alei Obrońców Grodna (Trasa S8) stanowi zakończenie – realizowanej od 2013 r. – budowy ciągu drogowego biegnącego przez dzielnice Ursus, Włochy i Bemowo pomiędzy południową a zachodnią częścią obwodnicy Warszawy.
ul. Lazurowa – Fot. SZRM
Udogodnienia dla pieszych i rowerzystów
Po zakończeniu prac piesi będą mogli korzystać z chodników lub ciągów pieszo-rowerowych po obydwu stronach drogi. Rozwiązania dla ruchu rowerowego po stronie wschodniej pojawią się pomiędzy ul. Górczewską a ul. Narwik, a po stronie zachodniej wzdłuż całego przebudowywanego odcinka ulicy. Będą to ścieżki rowerowe oraz ciągi pieszo-rowerowe. Na skrzyżowaniu z ul. Narwik zaprojektowane zostało naziemne przejście dla pieszych i przejazd rowerowy z sygnalizacją świetlną.
ul. Lazurowa – Fot. SZRM
Dodatkowe latarnie i więcej zieleni
Rozbudowana zostanie też sieć kanalizacji deszczowej, oświetlenie uliczne oraz przystanki autobusowe. W ramach inwestycji posadzonych ma być 95 drzew. Pojawią się także nowe krzewy, byliny oraz trawniki.
Pani Wanda Traczyk-Stawska w Sali Świadectw. Fot. UD Warszawa.
Od 4 października Izba Pamięci przy Cmentarzu Powstańców Warszawy będzie otwarta dla publiczności.
2 października, w Dzień Pamięci o Cywilnej Ludności Powstańczej Warszawy nowy oddział Muzeum Warszawy uroczyście inaugurowali Prezydent m.st. Warszawy Rafał Trzaskowski, Wanda Traczyk-Stawska i Dyrekcja Muzeum. Powstała z inicjatywy Wandy Traczyk-Stawskiej przestrzeń ma przywracać pamięć o zamordowanych i poległych w czasie powstania warszawiankach i warszawiakach, być miejscem refleksji o konsekwencjach przemocy, radykalizmów i konfliktów zbrojnych. W dwóch pawilonach oraz na Murze Pamięci upamiętniono dziesiątki tysięcy mieszkanek i mieszkańców stolicy.
Otwarcie Izby Pamięci. Fot. Jakub Celej Muzeum Warszawy.
Na Cmentarzu Powstańców Warszawy na Woli pogrzebano 104 105 osób, z czego zaledwie 8-10 tysięcy stanowią żołnierze i żołnierki. Ponad 90 tysięcy ofiar to osoby cywilne, najczęściej chowane w bezimiennych, zbiorowych mogiłach. Dzięki staraniom Wandy Traczyk-Stawskiej i Społecznego Komitetu ds. Cmentarza Powstańców Warszawy przy Cmentarzu powstała Izba Pamięci. To przestrzeń wystawiennicza i edukacyjna, której celem jest opowiedzenie historii tych, którzy zginęli w czasie egzekucji i walk. Nazwiska dziesiątek tysięcy ofiar Powstania Warszawskiego zostały uwiecznione na Murze Pamięci i będą sukcesywnie uzupełniane.
Izba Pamięci. UM Warszawa
To miejsce ma służyć temu, żeby się wsłuchać w głos takich ludzi jak pani Wanda i wyciągać wnioski z tego, co oni do nas mówią. Bo prawdziwy patriotyzm polega też na tym, że próbuje się wsłuchać w głos bohaterów. Tak, musimy pamiętać, tak, musimy rozliczać, ale musimy patrzeć w przyszłość, bo to jest dzisiaj najważniejsze – powiedział prezydent m.st. Warszawy Rafał Trzaskowski na inauguracji Izby Pamięci.
Izba Pamięci – Fotografia Urzędu Miasta Warszawy
Upamiętnienie ofiar Powstania Warszawskiego to zwieńczenie dziesiątek lat starań Wandy Traczyk-Stawskiej – weteranki powstania. –Tu leży ponad 104 tysiące osób. Ich głosem ma być ten cmentarz i ta Izba Pamięci. Ona ma wołać na cały świat „Nigdy więcej wojny!” – mówiła inicjatorka budowy Izby podczas uroczystości – Spójrzcie, jaki piękny jest świat! On zginie przez wojny. Dlatego wołam do opinii publicznej na całym świecie: zróbcie wszystko, żeby nie było III wojny światowej. Pomóżcie Ukrainie!
Rolą tego miejsca i rolą naszą jako Muzeum Warszawy, które to miejsce będzie prowadzić jest, żeby wołać nie tylko o pokój, ale również o myślenie, o odpowiedzialne postawy, o solidarność, o tolerancje i dialog. Nie byłoby II wojny światowej gdyby nie źle rozumiany interes narodowy. Nie byłoby 150 tysięcy ofiar Powstania Warszawskiego, gdyby nie brak tolerancji dla inności, gdyby nie brak poszanowania dla różnorodności. Nie trzeba by budować takich pomników, gdybyśmy zawsze i wszędzie pamiętali czym jest człowieczeństwo i gdybyśmy zawsze zachowywali trzeźwość osądu – powiedziała Karolina Ziębińska-Lewandowska, dyrektorka Muzeum Warszawy.
Otwarcie Izby Pamięci. Fot. Jakub Celej Muzeum Warszawy.
Zwiedzający poza Murem Pamięci mogą zobaczyć dwie wystawy: stałą w Sali Historii, która przedstawia losy Cmentarza Powstańców Warszawy od 1945 roku do naszych czasów oraz czasową w Sali Świadectw, na której prezentowana jest mapa lewobrzeżnej Warszawy z lotu ptaka ukazująca skalę zniszczenia miasta. Mapa jest podstawą instalacji, na której zaznaczone zostały poświadczone w źródłach historycznych miejsca egzekucji i tymczasowych grobów ludności cywilnej i Powstańców. Ten symboliczny gest jest formą ich upamiętnienia, unaocznia skalę ludzkiej tragedii. W przyszłości w Sali Świadectw znajdzie się multimedialna instalacja autorstwa Krzysztofa Wodiczki oparta na wielogodzinnych rozmowach z osobami, które przeżyły Powstanie Warszawskie.
Miejsce poświęcone ofiarom Powstania Warszawskiego składa się z dwóch pawilonów i Muru Pamięci, na którym znajduje się 93 240 mosiężnych tabliczek z nazwiskami 62 tysięcy zidentyfikowanych osób. Na pozostałych sukcesywnie dopisywane będą nazwiska poległych.
Otwarcie Izby Pamięci. Fot. Jakub Celej Muzeum Warszawy
Lista nazwisk umieszczonych na Murze Pamięci będzie niebawem dostępna na stronie internetowej Muzeum Warszawy. Zarówno Mur Pamięci, jak i internetowy rejestr będą uzupełniane wraz z postępującymi badaniami, co roku podczas uroczystości 2 października – Dnia Pamięci o Cywilnej Ludności Powstańczej Warszawy.
Otwarciu Izby Pamięci towarzyszy publikacja Zielone ścieżki wokół Izby Pamięci na Woli. To przewodnik po okolicach nowego oddziału Muzeum Warszawy, który wraz z dołączoną do książki mapą przybliża czytelnikom historię cmentarza na Woli oraz jego okolic. Izba Pamięci przy Cmentarzu Powstańców Warszawy powstała z inicjatywy Społecznego Komitetu ds. Cmentarza Powstańców Warszawy, którego przewodniczącą̨ jest Wanda Traczyk-Stawska. Decyzją Rady Miasta St. Warszawy Izba Pamięci przy Cmentarzu Powstańców Warszawy formalnie stała się oddziałem Muzeum Warszawy. Każdy może wesprzeć proces identyfikacji ofiar i uzupełniania brakujących nazwisk na Murze Pamięci. Więcej informacji na stronie: www.izbapamieci.muzeumwarszawy.pl
Epitafium Fryderyka Chopina, w kościele św. Krzyża - Wikipedia
Chopin na warszawskiej Woli – zapomniana historia powstańczych losów serca genialnego kompozytora.
Rodem warszawianin, sercem Polak, talentem świata obywatel.
Tak w pośmiertnym nekrologu, poświęconym Fryderykowi Chopinowi, napisał Cyprian Kamil Norwid.
Jest takie miejsce na warszawskiej Woli, którego historię okrywa kurtyna zapomnienia. Mowa o terenie mieszczącym się w głębi posesji przy ulicy Wolskiej 84. To właśnie tu rozegrały się wydarzenia, które opisujemy, a które trzeba nagłośnić. Naszą powinnością jest wydobyć je z niepamięci, i na trwałe wpisać w historię dzielnicy.
Widok terenu ze strony https://ukosne.um.warszawa.pl/
Poniżej tekst opracowania, które stworzył w 2019 roku Michał Pałgan, współprowadzący profil tematyczny „Jestem z Woli” w portalu społecznościowym FB.
Historia rozpoczyna się w 1850 roku, kilka miesięcy po śmierci wspaniałego kompozytora – Fryderyka Chopina.
Jedyna fotografia F. Chopina, wykonana prawdopodobnie wiosną 1849 r. przez paryskiego fotografa L.A. Bissona – ze strony https://wielkahistoria.pl/
Ludwika Jędrzejowiczowa (najstarsza siostra Chopina), musiała być bardzo przejęta podróżą z Paryża do Warszawy. W dwa miesiące po śmierci brata, wypełniała Jego ostatnią wolę, życzenie jakże bliskiej osoby. W drogę wyruszyła na początku mroźnego stycznia 1850 roku. Jadąc pociągiem wraz z córką, nie wiedziała co może przynieść ta honorowa, a jednocześnie dość ryzykowna eskapada. W czasie przekraczania granicy zaboru rosyjskiego miała przy sobie mały, dębowy kuferek. W obawie przed carską rewizją, siedząc w przedziale kolejowym, ukryła go pod obszerną suknią. W kuferku znajdowała się ozdobna szkatułka, wewnątrz której było szklane naczynie skrywające autentyczny Skarb Narodowy.
Tym chronionym skarbem było ludzkie serce. Serce wielkiego Polaka i patrioty, którego życzeniem było, by po jego śmierci powróciło do ukochanej ojczyzny. Kraju nieobecnego na mapie Europy, lecz na trwałe wpisanego w serca prawdziwych Polaków. Przygotowaniem tak wyjątkowej przesyłki zajął się znany francuski chirurg doktor Jean Cruveilhier. Zalane alkoholem (przekazy wspominają o koniaku), z cienką warstwą wazeliny na wierzchu, zostało szczelnie zamknięte we wspomnianym szklanym naczyniu.
Po przyjeździe do Warszawy, serce Chopina trafiło do domu Państwa Jędrzejewiczów przy ulicy Podwale. Docelowo miało znaleźć się w kościele św. Krzyża, rodzinnej parafii rodziny Chopinów. Jednak zła sława związana z miłością kompozytora (pisarką George Sand), spowodowała, że serce trafiło do katakumb dolnego kościoła. Skrzyneczka z sercem jednego z najwybitniejszych kompozytorów wszech czasów przeleżała tu ponad dwie dekady. Być może to dzięki temu przetrwało rosyjską grabież kościoła w 1863 r. Dopiero w 1880 zamówiono godne epitafium i z należnymi honorami przeniesiono ją do głównego kościoła. Na tablicy zamieszczono wpis – Fryderykowi Chopinowi – rodacy.
Teraz przenieśmy się w czasie, do sierpnia 1944 roku. Dnia 23 sierpnia kościół św. Krzyża, na Krakowskim Przedmieściu, zdobywają Powstańcy. Zajmują też sąsiadującą z kościołem Komendę Policji. Świątynia jest ważnym punktem strategicznym dla obu walczących stron. Stąd jej ciągły ostrzał niemiecki.
Na początku września, lub jeszcze z końcem sierpnia (wersje są dość niespójne), do proboszcza, księdza Leopolda Pietrzyka zgłasza się niemiecki kapelan Schulze.
Z przekazu siostry zakonnej zgromadzenia Szarytek – Anny Jurczak:
Ks. Schulze był miłośnikiem Polaków i żałował tego wszystkiego co działo się na terenie Warszawy podczas Powstania. Pragnął uratować z narodowych pamiątek kościelnych co tylko było możliwe.
Kapelan zginął w czasie ofensywy radzieckiej w styczniu 1945.
Spotkanie duchownych opisał ksiądz Alojzy Niedziela:
Do kościoła św. Krzyża przybyłem pełnić posługę kapłańską w czasie wojny, w 1943 roku. W czasie Powstania w 1944 roku, z naszej piwnicy gdzie była plebania, przechodziliśmy do kościoła, który był wówczas całkowicie opustoszały. Było ze mną dwóch księży, z których nikt obecnie nie żyje. Kiedy po raz kolejny znalazłem się w na poły zniszczonym kościele, podszedł do mnie kapelan niemiecki – jak mi się przedstawił – o nazwisku Schulze. I powiada tak:
„Niedługo chyba dojdzie do walk o kościół św. Krzyża. Jestem, jak i wielu Niemców miłośnikiem muzyki Chopina. Jeśli więc zgodzicie się, chcielibyśmy, aby ta relikwia, a więc urna z sercem wielkiego kompozytora, nie uległa zniszczeniu. Gotowi jesteśmy wyjąć tę urnę, uratować ją przed zniszczeniem i zawieźć w bezpieczne miejsce.”
Myśmy się trochę zastanawiali, ale po upływie dwóch dni daliśmy odpowiedź pozytywną. Niemcy zjawili się wraz z ks. Schulze w kościele, wyjęli urnę i zawieźli do siedziby swojego sztabu, który wtedy mieścił się naprzeciw S. Wizytek, w Domu bez Kantów.
W wywiadzie udzielonym w 1973 roku Krzysztofowi Kąkolewskiemu, bezwzględny kat ludności Woli – Heinz Reinefarth – tak opisywał zdarzenie:
Dostałem ataku czerwonki. Leżałem w swojej kwaterze. Zameldował się oficer komunikując, że jego oddział po wielogodzinnych walkach zajął kościół, gdzie znalazł jakąś relikwię i oficer postawił przed moim łóżkiem skórzany futerał. Na futerale było na małej plakietce nazwisko. Kazałem go postawić na szafie. Arcybiskup Warszawy był poza ogarniętą walkami stolicą i von dem Bach nawiązał z nim kontakt. Jednak arcybiskup powiedział, że nie ma świętego o takim nazwisku. Wtedy otworzyłem futerał, w środku było naczynie. Okazało się, że nazwisko na futerale należało do jego fabrykanta i było reklamą firmy. Nazwisko na naczyniu brzmiało „Chopin”. W mgnieniu oka przypomniał mi się, bo zawsze pasjonowałem się muzyką i sam gram, testament Chopina: „Ciało w Paryżu, serce w Warszawie”. Chopin w sercu został Polakiem.
Reinefarth na terenie przy Wolskiej 84 – zbiory MPW
Niemcy chcieli odpowiednio wykorzystać fakt posiadania urny z sercem Chopina, pokazać swoją wspaniałomyślność i poszanowanie światowej kultury. Wszak chodziło tu o ratowanie narodowej relikwii, tak ważnej dla Polaków postaci. Przemyślaną niemiecką akcję propagandową.
I tu zaczyna się ciekawa historia z Wolą w tle.
Dnia 4 września, do plebanii kościoła pw. św. Jadwigi w Milanówku, przeniesiona zostaje siedziba Warszawskiej Kurii Metropolitalnej. W owym czasie na jej czele stał arcybiskup Antoni Szlagowski, który z racji pięknych i poetyckich kazań nazwany został „Kaznodzieją Warszawy”. Przemawiał m.in. podczas uroczystości odsłonięcia pomnika Chopina w Łazienkach – 14 listopada 1926 roku.
Arcybiskup Szlagowski – Kadr z filmu „Serce Chopina” – WFDiF
Dnia 9 września 1944 roku, około godziny 15.00, na plebanię w Milanówku przyjechali oficerowie niemieccy. Trafili tu na rozkaz generała SS i Policji Obergruppenführer Ericha von dem Bacha.
Ks. Stanisław Markowski, sekretarz osobisty arcybiskupa Szlagowskiego, wspominał:
Oficerowie po przybyciu na plebanię poinformowali go (arcybiskupa Szlagowskiego), iż nasi żołnierze w murach zburzonego kościoła w Warszawie znaleźli urnę z sercem Chopina. Wiemy, że jest to wielka pamiątka dla Polaków i bardzo droga. Postanowiliśmy ją uratować i pragniemy oddać serce Chopina w najgodniejsze ręce, arcybiskupowi z Warszawy. Arcybiskup Szlagowski po krótkiej rozmowie z oficerami wyraził gotowość przejęcia urny. Wówczas okazało się, że trzeba po nią pojechać do Warszawy. Niemcy przygotowani byli na to, ponieważ dodatkowy samochód dla księdza arcybiskupa już czekał i po chwili wyruszono do Warszawy.
Relacja Stanisława Podlewskiego:
Wraz z ks. biskupem jadą ks. Jan Michalski i ks. dr Jerzy Modzelewski, zastępca proboszcza parafii w Milanówku (…). Podczas drogi wszystkich dręczy pytanie, czy aby hitlerowcy nie szykują jakiejś „niespodzianki”. (…) Księża dojeżdżają na Wolę. Samochody zatrzymują się przy nowoczesnym domu przy szosie wolskiej, gdzie mieści się Röumunggsstab der Ziwilverwaltung*. Przed domem honorowe posterunki z bronią, ze ścian zwisają czerwone flagi z czarną swastyką.
*(Urząd ds. ewakuacji dóbr kulturalnych z ruin Warszawy, adres – Wolska 84, teren z magazynami „Społem”).
Budynek z widocznym znakiem Powszechnej Spółdzielni Spożywców – Społem
Do ks. Modzelewskiego, który wysiadł z samochodu jako pierwszy, podszedł von dem Bach. Trzymał urnę z sercem Chopina. Za nim stoją m.in. gubernator miasta Fischer i wicegubernator Keller. Wszystko było filmowane. Gdy Niemcy zorientowali się, że to nie arcybiskup odebrał serce, scenę chcieli powtórzyć. Oficerowie prowadzili ks. biskupa i księży do sali w budynku przy Wolskiej 84. Jupitery biją po oczach, pracują kamery, wszystko musi być uroczyście. No i nagle stała się ciemność. Jupitery zgasły, a niemieccy fachowcy nie potrafili przywrócić prądu. Wówczas arcybiskup zwrócił się do księży:
– Dzięki Panu Bogu. Tym razem tym barbarzyńcom nie uda się chwyt propagandowy.
Po długich chwilach oczekiwania, jeden z wyższych oficerów sztabu von dem Bacha zbliżył się do ks. biskupa i mówi:
W tej wojnie Wielka Rzesza czyniła zawsze wszystko, co było w jej mocy, aby uchronić przed zagładą i zniszczeniem najcenniejsze dobra kultury ogólnoludzkiej dla przyszłych pokoleń. Żołnierz niemiecki na wschodzie broni starej kultury chrześcijańskiej przed zagładą i barbarzyństwem… Wypełniając rozkaz Obergruppenführera i generała policji von dem Bacha przekazuję Jego Ekscelencji ks. biskupowi urnę z sercem świętego Chopina, znalezioną przez naszych żołnierzy.
Inskrypcja na urnie z sercem Chopina. „Serce Chopina” – WFDiF
Po tych słowach wręczył ks. biskupowi dębową urnę (…) i oddał hitlerowski salut. Ks. biskup głęboko oburzony cynicznym kłamstwem i bezczelnością tych barbarzyńców, dla dobra sprawy wypowiedział tylko jedno słowo po polsku,
Dziękuję.
(…) Urnę przycisnął do serca i chciał jak najprędzej opuścić to miejsce. Tym samym samochodem i z tą samą eskortą ks. biskup powrócił z księżmi do Milanówka.
Ksiądz arcybiskup ustawił urnę na pianinie w swym gabinecie na pierwszym piętrze.
Ks. Modzelewski wspominał:
Warszawa płonęła, Warszawa walczyła, a opodal tu, w Milanówku, cisza… i nieraz przychodzili i Polacy i Niemcy, by pokłonić się sercu Chopina… Bywało też, że ktoś grał na pianinie jego muzykę. I ten straszny kontrast…, tam tragedia Warszawy, a tu cisza Milanówka i Chopin, i jego serce.
Urna znajdowała się w Milanówku do 17 października 1945 roku (96 rocznica śmierci Chopina). Tym razem miała się przysłużyć ówczesnym, nowym władzom. Powrót serca traktowany był jako znak odrodzenia Warszawy, pokrzepienia jej mieszkańców i spopularyzowania muzyki samego kompozytora.
Tego dnia, wcześnie rano po mszy, została przekazana przez arcybiskupa Szlagowskiego delegacji złożonej z prof. Bolesława Woytowicza, księdza Pietrzyka, proboszcza parafii Św. Krzyża i Bronisława Edwarda Sydowa, z wykształcenia ekonomisty, z zamiłowania muzykografa i bibliografa Fryderyka Chopina.
Samochód z delegacją pojechał z Milanówka do Żelazowej Woli. Tam miało odbyć się uroczyste przekazanie serca Chopina obywatelowi prezydentowi KRN – Bolesławowi Bierutowi.
Delegacja złożona z prof. Bolesława Woytowicza, proboszcza parafii Św. Krzyża księdza Pietrzyka i Bronisława Edwarda Sydowa. exmedia.pl
Bronisław Sydow tak to opisywał:
Jechaliśmy zatem dnia 17-go wolno, dokładnie według chronometru. Na całej trasie domy udekorowane biało-czerwonymi flagami, a wzdłuż ulic, w miastach, przez które przejeżdżał samochód z urną, ludzie tworzyli szpaler – uroczysty i milczący. W milczeniu odkrywały się i chyliły głowy, od czasu do czasu ktoś wybiegał z tłumu i do kwiatów, jakimi przybrany był wóz z narodową relikwią dorzucał swój bukiecik. Za Paprotnią samochód z urną minęły auta z przedstawicielami najwyższych władz państwowych, ale po przejechaniu paruset metrów zatrzymały się przepuszczając Serce Chopina na czoło kolumny. W Żelazowej Woli czekano już od wczesnego rana. Czekały delegacje, czekały setki ludzi, którzy ściągnęli tu ciężarówkami, furmankami, na rowerach…
Proboszcz parafii św. Krzyża, ks. Leopold Pietrzyk, przekazał urnę Bolesławowi Bierutowi, który następnie wręczył ją prezydentowi Warszawy Stanisławowi Tołwińskiemu, a ten delegacji studentów Konserwatorium Muzycznego i Warszawskiej Szkoły Muzycznej. Zaraz po tym odbył się krótki kameralny koncert Chopinowski. Dla kilkunastu honorowych gości profesor Henryk Sztompka gra mazurki Chopina, nocturn Cis-mol i poloneza As-dur.
Powrót do Warszawy, 17 października 1945r. Trybuna ustawiona była w poprzek ul. Okopowej, z lewej strony zdjęcia. Zdj. NAC
Po zakończonym koncercie oficjele wyruszają w kierunku Warszawy. Na czele jedzie samochód z sercem Chopina, w kwiatach i z biało czerwonymi flagami. Na trasie przejazdu tłumy.
Wjeżdżając od zachodu ulicą Wolską kolumna zatrzymuje się w miejscu, gdzie na początku listopada 1830 roku żegnano Fryderyka Chopina. Tu, gdzie do 1942 roku, stały rogatki wolskie.
Po uroczystym powitaniu ruszają dalej, do kościoła św. Krzyża.
Uroczystość sprowadzenia serca Fryderyka Chopina do Warszawy – samochód delegacji. Widoczni w samochodzie studenci konserwatorium oraz prof. Bolesław Woytowicz. Zdj.NAC
18 października 1945 r. reporter Życia Warszawy napisał:
Serce Chopina powróciło z tułaczki w mury bohaterskiej Warszawy, zaświadczając swą wieczną obecnością słowom księdza kaznodziei, że każdy ton muzyki Chopina będzie uczył narody, że Polska jest i będzie nieśmiertelna.
W tym czasie w Muzeum Narodowym otwarto wystawę ,,Chopin i jego Warszawa”, a w Paryżu na grobie Chopina złożono wieniec od narodu polskiego.
Chłodna róg Okopowej, wlot na Plac Kercellego. Autor fotografii – Wacław Żdżarski/Archiwum NAC
Ulica Kasprzaka - budowa nowego torowiska. Fot. Tramwaje-Warszawskie
W najbliższą sobotę wprowadzony zostanie kolejny etap organizacji ruchu związanej z budową tramwaju na Kasprzaka.
Zmiany będą obowiązywały na odcinku od ul. Sowińskiego do Bema.
Zamknięta zostanie jezdnia ul. Wolskiej w kierunku centrum.
Zmieni się także liczba pasów na pozostałych ulicach w obszarze nowego placu budowy.
Organizacja ruchu na ul. Kasprzaka.
Podczas tego etapu prowadzone będą dalsze prace konstrukcyjne przy przejściu podziemnym w rejonie skrzyżowania z ul. Redutową oraz przebudowa sieci wodno-kanalizacyjnej, elektroenergetycznej i teletechnicznej.
Dalej w rejonie ul. Wolskiej tramwajarze będą budowali nowy wiadukt, wstawiali mury oporowe i wykonywali konstrukcję torowiska.
W rejonie parku kontynuowana będzie przebudowa sieci gazowej i budowa chodników. Jednocześnie w pasie rozdziału ul. Kasprzaka wykonywane będzie nowe torowisko.
Rejon ul. Redutowej
W sobotę, 1 października, o godz. 20:00 tramwajarze zamkną pas dzielący jezdnie ul. Wolskiej oraz jej dwa pasy ruchu w stronę centrum, na odcinku od ul. Goleszowskiej do ul. Ordona.
Na wysokości ul. Redutowej kierowcy jadący w kierunku Śródmieścia będą mogli poruszać się dwoma pasami południowej jezdni ul. Wolskiej, a następnie prosto ul. Kasprzaka.
Tak jak obecnie, w kierunku Bemowa ruch będzie poprowadzony najpierw dwoma (ul. Kasprzaka), a następnie trzema pasami (po połączeniu z Wolską).
Z ul. Redutowej dostępne będą po jednym pasie do skrętu w lewo lub w prawo w ul. Kasprzaka.
Jeden z pasów do skrętu z Redutowej w Kasprzaka w stronę centrum zostanie zamknięty. Przez ul. Wolską zostanie wyznaczone tymczasowe przejście dla pieszych na wysokości ul. Redutowej.
Rejon ul. Ordona i Elekcyjnej
W ul. Ordona pomiędzy Wolską a Kasprzaka zostaną wprowadzone dwa pasy ruchu w każdym kierunku: do skrętu w lewo oraz do jazdy prosto i w prawo.
Wytyczony zostanie pas do skrętu w lewo z ul. Kasprzaka w ul. Ordona w kierunku Wolskiej oraz z ul. Wolskiej w Elekcyjną.
Ulica Kasprzaka
Pomiędzy ul. Ordona i Bema wygrodzony zostanie pas dzielący jezdnie oraz lewe pasy obu jezdni ul. Kasprzaka.
Na rondzie Tybetu kierowcy z ul. Kasprzaka będą mogli skręcić w lewo lub w prawo w al. Prymasa Tysiąclecia lub pojechać prosto z obu kierunków.
Za rondem dostępne będą po dwa pasy ul. Kasprzaka. Jadący od strony centrum będą mogli skręcić w ul. Bema w lewo lub prawo z osobnych pasów. Na tej jezdni liczba pasów zostanie zmniejszona z czterech do trzech. Trzeci pas będzie służył do jazdy prosto w stronę al. Prymasa Tysiąclecia.
Poruszający się od strony Bemowa będą mogli skręcić w Bema wyłącznie w prawo.
Taka organizacja ruchu obowiązywać będzie do końca 2022 roku.
Fot. Tramwaje Warszawskie
Tramwaj na Kasprzaka
Tramwajarze wybudują około 2,3 km nowych torów między ulicami Wolską i Skierniewicką oraz zmodernizują około 1,2 km istniejącego torowiska w ciągu Wolskiej i Kasprzaka.
Wybudowane zostaną nowe przystanki przy ul. Płockiej, przy przystanku kolejowym Warszawa Wola oraz przy ul. Ordona.
Trasa na Kasprzaka nie tylko zapewni szybki dojazd do stacji metra Rondo Daszyńskiego i Rondo ONZ, ale będzie również cieszyć oczy mieszkańców.
Podobnie jak w przypadku innych realizowanych obecnie inwestycji, tak i tutaj tramwajarze zamierzają zazielenić torowisko. Właśnie rozpoczęto układanie rozchodnika na nowych torach. Docelowo na tej trasie pojawi się 2,5 km zielonych torów.
Realizacja inwestycji ma się zakończyć w połowie 2023.
Nagłówek Kuriera Czerwonego z maja 1933 roku - polona.pl
Mało który dziennikarz miał odwagę zapuścić się w owiane złą sławą ciemne uliczki i zakamarki przedmieść Warszawy.
Wejście w tłum handlujących na Kercelaku, największym targowisku dawnej Warszawy, był dla dziennikarza oznaką lekkomyślności, lub elementarnego braku rozwagi. Pismacy bali się go jak ognia, co nie jest pozbawione pewnej logiki. Nie znając swoistego kodeksu handlowegojaki tu obowiązywał, narażeni byli na dotkliwy przepadek mienia, lub co gorsza naruszenia osobistej powłoki cielesnej.
Przedwojenny Kercelak, widok w kierunku ulicy Leszno.
Redaktorzy naczelni prasy warszawskiej doceniali relacje z rejonów o fest podwyższonym zagrożeniu. Hojnie wynagradzali poświęcenie, odwagę i determinację swoich redaktorów. To był temat prima sort, nie to co mdły i bezbarwny felieton ze spaceru panny Jadzi (nawet najzgrabniejszej) alejkami Ogrodu Saskiego. Taki artykuł to był fenomenalny strzał w dziesiątkę. Po pierwsze primo – budował prestiż gazety. Po drugi primo – przykuwał uwagę czytelników. A po trzecie – kapitalnie wpływał na sprzedaż numeru. Gazeciarze już wiedzieli jak taki cymes zareklamować. To byli profesjonaliści w każdym calu.
By uhonorować i docenić rzetelność dziennikarza, proponuję przedwojenny artykuł o targowisku na Kercelaku, który ukazał się w majowym wydaniu popularnej gazety:
„Dobry Wieczór-Kurier Czerwony” – 7 maja 1933 r.
Sobota na „Kercelaku” Handel, żebractwo i wódka
Ulica Chłodna. Popołudniowe słońce zalewa światłem chodnik i skrzy się w taflach szyb wystaw sklepowych. Panuje ożywiony ruch, a począwszy od ulicy Wroniej przechodzi w ścisk. Przecież dziś sobota, targ na Kercelaku. Wszyscy spieszą w tamtą stronę. Bliżej placu Kercelego trudno już swobodnie się posuwać. Ścisk powiększa cała falanga handlarzy ulicznych, którzy rozłożyli swobodnie swoje towary na chodniku. Ulica rozbrzmiewa ich okrzykami. Sam plac jest formalnie zatłoczony. Jezdnię ulicy Okopowej zajęli sprzedawcy rzeczy używanych. Można tu kupić tanio przechodzone ubranie, używany kapelusz „Borsalino” za 2 złote, buty, pierścionki, aparaty fotograficzne i tysiące różnych innych przedmiotów.
Tłusty Czwartek Zdj. NAC
Nędza jest głównym powodem wyzbywania się tych rzeczy. Wśród stosów rupieci zdawałoby się, że bezwartościowych, błyśnie czasem jakiś biały kruk. Rzecz kosztowna, antyczna, a transakcje począwszy od groszy sięgają kilkuset złotowych sum. Amatorzy kupna stawiają przedewszystkiem pytanie, „Czy nie kradzione” ? Lepiej teraz się upewnić niżby dopuścić do tego, aby na ulicy chciał kto odebrać już kupione. Bo i tak się zdarza, Kercelak słynie z tego. Niektórzy przychodzą tu jedynie w nadziei rozpoznania swych rzeczy ukradzionych. Osobno rozłożyli się sprzedający instrumenty muzyczne, obok nich rowery – marzenie gapiącej się dziatwy.
Sprzedaż gołębi i ptactwa ozdobnego. Zdj. NAC
Środek placu zastawiony jest tłumem budek z ubraniami, obuwiem i materiałami. Natrętni handlarze zaczepiają natarczywie każdego oferującego swój towar. – Panie, może spodnie ? Mam na co dzień i na święto. – Panie może pantofle ? U mnie najmodniejsze i najtaniej. Przy budkach gdzie sprzedają gramofony i płyty też ciasno. Kilka nastawionych właśnie gramofonów stara się przekrzyczeć nawzajem, wyrzucając ze swych tub melodie „Rebeki”, utwór w wykonaniu gitar hawajskich, Walczyka no i rodowitą Polkę. Polki i oberki cieszą się tu największym powodzeniem. Powstaje z tego nieznośny hałas, zupełna kakofonia.
Stoisko z barankami wielkanocnymi na pl. Kercelego. Zdj. NAC
Opodal kilku żebraków prosi krzykliwie o jałmużnę, przy hali mięsnej tłum oblega dziada z harmonią. Widocznie sobie popił, bo ma szkliste oczy i opowiada różne kawałki co lepiej bawi gapiów niż muzyka. Pięciogroszówki obficie lecą do nadstawionego kapelusza. Nie tylko on dziś pije, pije większość. Zajrzeć tylko do pierwszej bramy wystarczy aby się o tem przekonać. Dużo jest do tego okazji. Spotkanie ze znajomym, udane kupno czy korzystna sprzedaż. Sprzyja temu wypłata. Jako plon soboty pozostaje w każdej bramie okazała bateria pustych, mniejszych i większych butelek po wyrobach Państwowego Monopolu Spirytusowego.
Nierzadko przyjacielska „wypitka” kończy się bijatyką na utrapienie lokatorów. Może nawet z tego powodu w niektórych z bram widnieją charakterystyczne napisy – „Zabrania się pić wódkę w bramie i na podwórzu pod karą policyjną”. Blady strach pada na tych, którzy nie czują się w porządku z prawem, gdy policja zamyka jednocześnie kordonem wyloty wszystkich ulic. Obława! W jej wyniku samochody policyjne zabierają sporą liczbę poszukiwanych. Długo w noc okoliczne knajpki cieszą się tego dnia wzięciem, a po pustym już placu przesuwają się chwiejne sylwetki. Czasem spokojnym mieszkańcom przerwie sen krzyk, czasem odezwie się trąbka pogotowia. I „Kercelak” ma swoje życie.